Nie ulega wątpliwości, że ziemniaki są jednym z symboli Poznania. Warzywo tak bardzo kojarzy się z Poznaniem i Wielkopolską, że Poznań zwany jest często Pyrogrodem a Wielkopolska Pyrlandią. Na Górnym Śląsku używają nawet określenia „Kraina podziemnych pomarańczy” Wiecie dlaczego? Ponieważ zajadamy się ziemniakami w różnej postaci. Ziemniaki ze śledziami czy śledź z ziemniakami królują do dziś na Poznańskich stołach, szczególnie w dni postne i piątki. Pamiętam jak mama już dzień wcześniej moczyła świeże śledzie a gdy nie było w domu śmietany, do mleka dosypywała kwas cytrynowy by je zakwasić na śmietanę. W moim teraźniejszym domu właściwie nigdy w lodówce nie może zabraknąć słoiczka w oleju lub śmietanie. Kiedy się kończy, natychmiast zaopatrujemy się w kolejne. Popularnym daniem śledziowo ziemniaczanym  było to podawane z  cebulą i śmietaną, dziś można zjeść ulepszone z dodatkiem startego jabłka i jogurtu albo w formie sałatki czyli przekładane ziemniaki śledziem najlepiej marynowanym, cebulą,konserwową papryką polane słodką śmietanką.

Ziemniaki gotowane były zwykle w mundurkach, u mnie babcia przechowywała je w zawiniętym gazetą garnku  i wkładała pomiędzy kołdry by nie uciekło z nich ciepło. Kuchnia Poznańska kojarzy mi się z dzieciństwem a szczególnie z potrawami, które przyrządzała moja babcia ucząc gotowania mojej mamy a później mnie. W naszym domu dawno temu kiedy byłam dzieckiem tradycją  były zupy stąd u mnie miłość do nich i ciągły ich niedosyt. Babcia była zresztą specjalistką w ich gotowaniu, mamie nie zawsze się udawało ale by nie robić jej przykrości wszyscy zajadali się ze smakiem. Do najbardziej popularnych potraw z warzyw należy zupa z kapusty włoskiej zwana "przybrodą", zupa z dyni- korbolowa, z fasolki szparagowej- szabelkówka, zupa jarzynowa zwana "rumpuć" lub "ajntopf" oraz zupa o dziwnej dla mnie nazwie gdyż nie ma nic z nią wspólnego a jest nią zupa zwana „ ślepymi rybami”. Nie ma w niej grama ryby, za to głównym składnikiem jest co? Któż by inny jak nie ziemniak! Staropolski żur czy barszcz czerwony zabielony śmietaną przygotowany tradycyjnie z ziemniakami polanymi skwarami jest w wielu domach częstym daniem obiadowym, zresztą i u mnie jest chętnie zjadany. Jednak  najbardziej tęskniliśmy wszyscy za szarym sosem, to nazwa zupy, którą jadało się tylko raz w roku w wieczór Wigilijny.  Przygotowywało się ją  z karpia, słodkich pierników, rodzynek, suszonych śliwek z dodatkiem cynamonu i  goździków.

Dziś mało kto pamięta tę tradycyjną zupę i chyba wśród poznaniaków zapomniano o niej ale za to nie zapomniano o „zimnych nóżkach”, które gotowało się z wieprzowych nóg stąd pochodzi nazwa, nazywane również "trzęsionką" lub "galartem". Jedni przygotowują galart w sposób tradycyjny czyli z nóżek, inni preferują drobiowy, który jest nietłusty i pyszny a jeszcze inni robią w wersji śródziemnomorskiej czyli z owocami morza. Ja zajadam się wersją odchudzoną czyli drobiową i taki polecam tym, którzy galartu nie znają a chcieli by posmakować!

Nie da się pominąć wypiekania pysznych rogali Marcińskich z okazji święta 11 listopada gdzie  na głównej arterii miasta przy ulicy Święty Marcin wyprawia się każdego roku imieniny i tylko tutaj spotkać można tego dnia samego Świętego Marcina, który w stroju rzymskiego legionisty na białym koniu prowadzi barwny korowód spod kościoła pod jego wezwaniem aż po mury cesarskiego zamku. Tutaj można zakupić i zjeść pysznego oryginalnego rogala z białym makiem.

Poznaniacy kochają także kluski, kluseczki i kluchy. Szare, leniwe czy szagówki krojone na szagę stąd nazwa, podawane z kapuchą lub twarogiem są jednym z treściwych i bardzo tanich dań a jak pysznych! Niektórzy nawet zbierają pozostałe gotowane ziemniaki z obiadu by kolejnego dnia przygotować wyśmienite kluchy z kapustą, do których dodają do ciasta kukurydzę czy zioła.

W Wielkopolsce możemy pochwalić sie również Benedyktynką od siedmiu boleści czyli tradycyjnemu  wytwarzaniu przez Benedyktynów ziołowego likieru, który ma już pięć wieków. Pierwszy miksturę z rumu, ziół i korzeni - nazwaną Benedyktynką ­- sporządził w 1510 roku mnich Bernardo Vincelli. Jego receptura była udoskonalana przez wieki. Powstający w klasztorze Benedyktynów w Lubiniu w Wielkopolsce likier bazuje na 21 starannie wyselekcjonowanych ziołach. Jego skład i sposoby wytwarzania znane są tylko dwóm zakonnikom.

Zapraszam do Poznania i okolic Wielkopolski

Małgorzata Ziółkowska