Polacy lubią o sobie mówić, że są podobni do Włochów. No bo – tak jak i oni, tak i my –  jesteśmy gościnni, przyjacielscy, rodzinni i uwielbiamy huczne zabawy. Do aktów heroicznych Anglików zmusza – tradycja, Francuzów – moda, Niemców – rozkaz, Polaków – chęć popisania się. A Włochów? Ich – do aktów heroicznych – zmusić się nie da. Ten popularny dowcip, w którym mimo wszystko więcej prawdy, niż taniej złośliwości, obnaża nasze charaktery narodowe.

Polakom i Włochom było zawsze po drodze. A jeśli nie po drodze, to przynajmniej nie pod prąd. Nawet podczas II Wojny Światowej, kiedy Włoska Republika Socjalna z Benito Mussolinim u steru władzy – razem z Adolfem Hitlerem – siłowały się z aliantami, relacje polsko-włoskie do najgorszych nie należały. Może dlatego, że kolejne klęski Włoch w Afryce i omyłkowe zestrzelenie głównodowodzącego wojsk włoskich w Libii – marszałka Italo Balbo – były źródłem żartów i stereotypów o „odważnych” Włochach.

Po drodze Polakom i Włochom zrobiło się na pewno po III rozbiorze Polski, kiedy Jan Henryk Dąbrowski podpisał umowę z rządem Republik Lombardzkiej i stworzył tam Legiony Polskie. W maju 1797 roku w jej szeregach stanęło 7 tys. żołnierzy. Dąbrowski – trochę na wzór francuski – wprowadził w legionach nowoczesny system dowodzenia z możliwością awansu oraz z nauką pisania i czytania, a także lekcjami historii Polski.

Formowanie się Legionów Dąbrowskiego to też czas, w którym Józef Wybicki w miasteczku Reggio nell’Emilia napisał słowa do „Pieśni Legionów Polskich we Włoszech”, które w krótkim czasie stały się polskim hymnem. Włochy, które w tekście pieśni pojawiają się kilkakrotnie, wpisały się tym samym w polski romantyczny mit wyzwoleńczy:

Marsz, marsz, Dąbrowski
do Polski z ziemi włoski
za Twoim przewodem
złączem się z narodem.

Po drodze Polakom i Włochom było jeszcze pod koniec II Wojny Światowej, kiedy 18 maja 1944 roku, na ruinach klasztoru w Monte Cassino polski żołnierz odegrał hejnał mariacki na znak przerwania niemieckiej linii Gustawa, która blokowała aliantom drogę na Rzym. W walkach o klasztor – który zdobył II Korpus Polski pod dowództwem gen. Władysława Andersa – poległo ponad tysiąc polskich żołnierzy.

Paolo Cozza, gwiazda programu „Europa da się lubić” i – czy tego chce, czy nie – synonim Włocha w Polsce, w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” w 2007 roku mówił o naszych polsko- włoskich podobieństwach. – Polacy pasują do mojego charakteru. Potrafią kombinować, cenią gościnność, rodzinę, imprezy, śpiew. Są podobni do Włochów, tylko mniej spontaniczni – przekonywał Cozza.

Cozza, który dzięki polskiej telewizji ma w naszym kraju status celebryty, musi pozostać politically correct. Carlo Sforza, włoski dyplomata i dwukrotny minister spraw zagranicznych, tego kagańca nie miał, gdy w połowie XX wieku krytykował Józefa Piłsudskiego: „Był to syn szlachty polskiej, tej hałaśliwej klasy pasowanych wojowników, czasami samoofiarach i aktywnych, lecz przeważnie leniwych i darmozjadów, zawsze nieżyciowych, nierealnych, nietrzeźwych, gdyż marzenia ich są zbyt górne, zbyt dalekie, nie mogących zrozumieć mentalności europejskiej ani też pojąć potrzeb ludzi nieurodzonych od miecza”.

Obraz Polski we Włoszech – możemy się domyślać – do najlepszych nie należał. Wątpliwe, żeby Włosi chcieli i utożsamiali się z Polakami. Wynikało to zapewne z bogatego dziedzictwa kulturowego, które pozostawili po sobie starożytni Rzymianie, a którego spadkobiercami mieli być Włosi. Giovanni Casanova, który odwiedził Polskę w 1766 roku – od księcia Augusta Sułkowskiego - usłyszał, że usposobienie Polaków jest „zmienne, kapryśne, mało samodzielne i powierzchowne”.

Z drugiej jednak strony – opisy Johanna Wolfganga Goethego, który przez kilka lat podróżował po Italii – pokazują Włochy zaściankowe, niedojrzałe i dalekie od artystycznych uniesień, a samych Włochów – przedstawiają jako prostaków. „Beztroska Włochów jest niewiarygodna; boją

się, że myślenie przyśpiesza starość. Są niesłychanie lekkomyślni, nie potrafią przygotować się zawczasu na zimę i długie noce, nic więc dziwnego, że przez większą część roku męczą się jak bezdomne psy”.

Włosi, którzy na potęgę emigrowali do Stanów Zjednoczonych na początku XX wieku – byli tam traktowani jak osoby drugiej, a może i nawet trzeciej kategorii. Nie byli białą, a czarną rasą. Bez wykształcenia, znajomości języka pracowali w potężnych fabrykach u boku Polaków. W tamtym okresie do brzegów USA dobiło ponad 5 mln Włochów. Dla porównania – 2 mln Polaków. Emigracyjne doświadczenia Włochów i Polaków (także w Niemczech, poza Turkami, Włosi i Polacy tworzą największą grupę obcokrajowców) miały wpływ na kształtowanie się charakteru narodowego, który i Polacy, i Włosi – przynajmniej w tej kwestii – mają bardzo podobny.

W polsko-włoskich relacjach postacią kluczową był Jan Paweł II. Tym bardziej, że we Włoszech, jak również w Polsce, przynależność do Kościoła katolickiego deklaruje około 90 proc. osób. 26-letni pontyfikat papieża Polaka – w skrócie, bo o tym powstało wiele książek – zaczął się 16 października 1978 od słów o „dalekim kraju” – o Polsce. Dzięki Janowi Pawłowi II, nie ma wątpliwości, ten daleki kraj zbliżył się i do Europy, i do samych Włoch.

Polacy lubią o sobie mówić, że są podobni do Włochów. No bo – tak jak i oni, tak i my –  jesteśmy gościnni, przyjacielscy, rodzinni i uwielbiamy huczne zabawy. Ale do tego powierzchownego opisu równie dobrze pasowaliby Ukraińcy, Chorwaci, Szwedzi (mogę to udowodnić), czy Amerykanie.

Polaków i Włochów kształtowały przez lata odmienne doświadczenia polityczne, kulturowe i historyczne. Inny czas, klimat i położenie geograficzne. I przede wszystkim – inni sąsiedzi. W polsko-włoskich relacjach – zamiast podobieństw – należałoby zwrócić uwagę na naszą specyficzną odmienność. Mimo różnic – jak żadne inne narody – potrafimy się i uzupełniać, i na sobie polegać, i się dogadywać. I nie chodzi tu wcale o relacje na poziomie podstawowym. To mamy już dawno za sobą. Tutaj chodzi o rozmówki polsko-włoskie dla zaawansowanych.

Tekst autorstwa Jacka Tacika, który prowadzi blog Italia nonItalia non fictionfiction.pl. Jak Pisze autor: Italia Non-Fiction - pierwszy - w polskiej blogosferze - blog poświęcony w całości tematyce włoskiej. Świeże newsy, ale i reportaże z podróży, a także analizy i porady dotyczące życia we Włoszech. To też próba zdiagnozowania włoskiej mentalności i włoskiej - rozrywkowej - polityki. Blog jest adresowany do szerokiej publiczności - do osób, które chociaż raz miały okazję poczuć atmosferę tego - co by tutaj nie mówić - najdziwniejszego z europejskich krajów.