Warto pokonać dwa tysiące kilometrów, by odwiedzić ten najpiękniejszy zakątek Ukrainy. Przyjazny klimat, ciepłe i czyste morze, antyczne zabytki i smaczna kuchnia. Czego trzeba więcej, by doskonale spędzić wakacje?

Leżący na styku Wschodu i Zachodu Półwysep Krymski był zawsze tyglem narodów, wielobarwną mieszanką grup etnicznych, religii i zwyczajów. W latach międzywojennych żyli tutaj Tatarzy, Ukraińcy, Rosjanie, Żydzi, Ormianie i Niemcy. Dziś większość mieszkańców stanowią Rosjanie, na drugim miejscu są Ukraińcy, na trzecim Tatarzy. Nie dziwi więc, że kuchnia krymska jest smakowitą mieszanką tradycji kulinarnych mieszkających tu narodów. W kuchni rosyjskiej królują bliny – czyli rodzaj naleśników, pielmieni – niewielkie pierożki przypominające uszka, nadziewane surowym mięsem, i zupa solianka lub okroszka. Kuchnię ukraińską reprezentuje barszcz ukraiński i warieniki, czyli doskonale znane w Polsce pierogi z różnorodnym nadzieniem. Stosunkowo najmniej jest znana kuchnia tatarska. A szkoda, bo jest niezwykle ciekawa i aromatyczna. Można w niej wyczuć smaki greckie, tureckie, kaukaskie. Jej podstawą są dania mączne, np. pierogi i ciasta nadziewane farszem, robionym niemal ze wszystkiego, co jest pod ręką – mięsa, orzechów, fasoli, dyni. Mięso jest równie ważne – ale tylko baranie i wołowe. Wieprzowiny Tatarzy nie jedzą. Są muzułmanami i zabrania im tego Koran. Mięsiwa są długo marynowane w tradycyjnych przyprawach, a następnie pieczone na ruszcie. Zapach węgla drzewnego, pieczonego mięsa i przypraw roznosi się z przydomowych ogródków. Od razu robię się głodna!

Dla każdego coś smacznego

Jedziemy na Krym w poszukiwaniu egzotyki niczym z „Sonetów krymskich” Mickiewicza. Ale okazuje się, że Krym jest już jedną nogą w globalnej wiosce. W większych miastach napotykamy sushi bary i restauracje światowej sieci fast foodów. Omijamy je z daleka. Nie po to przejechaliśmy kilka tysięcy kilometrów, by delektować się smakiem tekturowego kotleta w bułce z waty. Sushi bar mamy pod domem w Warszawie.

  

My szukamy lokalnych smaków!

Na całym Krymie, a zwłaszcza w nadmorskich kurortach, można znaleźć wiele restauracji, barów i stołówek, które oferują szeroki wybór dań świeżych, smacznych i na każdą kieszeń. Głód można zaspokoić już za 4 hrywny (ok. 1,60 zł) na małych stoiskach, na których są sprzedawane świeżo smażone czebureki, pierożki z dowolnym nadzieniem: serem, kapustą lub mięsem. Trochę drożej można kupić samsę lub pilaw z ryżem i baraniną. Najbardziej popularne są jednak stołówki. Tam trzydaniowy obiad dla dwóch osób to wydatek ok. 60-70 hrywien (26-28 zł). Wybór dań jest ogromny! Codziennie można próbować nowych smaków. Nic dziwnego, że kolejki do kas są ogromne, a stoliki oblegają całe rodziny. W restauracjach ceny są nieco wyższe – obiad dla jednej osoby może kosztować od 60 hrywien (26 zł) w górę. Dlatego znacznie łatwiej i szybciej o stolik. Najdrożej jest w restauracjach na nadmorskich deptakach, tam płaci się nie tylko za jedzenie i obsługę, ale przede wszystkim za klimatyzację i przepiękny widok na morze.

Na straganie w dzień targowy

Najlepszym miejscem na poznanie miejscowego kolorytu są targi. Na stoiskach piętrzą się dojrzałe, pachnące stosy owoców. Królują winogrona najrozmaitszych odmian – najbardziej popularne to te bezpestkowe, nazywane tutaj „paluszkami damy”, bo są wąskie i podłużne i ,,kisz-misz”. Ale też jest zatrzęsienie ogromnych rozmiarów brzoskwiń, moreli, fig. Na ziemi leżą góry olbrzymich, słodko pachnących melonów. Ich sprzedażą zajmują się przede wszystkim Tatarzy, których domeną są również przyprawy. Usypywane na ladach w różnokolorowe mozaiki wabią egzotyką. Można je kupić zapakowane w papierowe rożki albo w ozdobne słoiczki. To doskonały pomysł na prezent z wakacji. Innym, równie smacznym upominkiem są słoiczki orzechów, migdałów i suszonych owoców, zalanych płynnym miodem. Warto też zajrzeć na stoisko „garmażeryjne” – z gotowymi przysmakami z warzyw i owoców morza. Nie trzeba od razu kupować. Sprzedawczynie objaśniają, jak zostały przygotowane wszystkie specjały, chętnie częstują a to marchewką w pikantnej zalewie, a to kapustą morską lub marynowanymi na ostro bakłażanami. Wszystko jest świeżo przygotowywane, może nie w sterylnych, ale czystych, domowych warunkach. Nie ma się więc czego obawiać! Warto również zaglądać do dużych sklepów lub supermarketów. Moją ulubioną siecią jest Furszet – nazywamy go rajem – jest w nim wszystko, co bardzo lubimy, a co jest mało dostępne w Polsce. No, bo jak nie lubić miejsca, w którym można kupić kilogram świeżego, czerwonego kawioru za… 600 hrywien (ok. 250 zł).

Wina, wina dajcie...

Tradycja winiarska na Krymie należy do najstarszych w Europie. To tutaj, na południowych wybrzeżach półwyspu, w V wieku p.n.e., pierwsi osadnicy greccy zakładali swoje osady i sadzili pierwsze szczepy winorośli. Jednakże największy rozwój winiarstwa przypada na połowę XIX wieku. Wtedy założono winnice w krymskich posiadłościach carskich – w Massandrze i Liwadii. Do produkcji wina byli zatrudniani winiarze z Francji. Uprawiano tam nie tylko krymskie szczepy winorośli, takie jak Kokur Suroż czy Ekim Kara, ale sprowadzano także szczepy z Europy i Kaukazu. Produkcja wina rozwijała się błyskawicznie pod czujnym okiem księcia Golicyna, któremu Mikołaj II, ostatni car Rosji, powierzył nadzór nad carskimi winnicami. Wino musujące z winnicy Golicyna było tak wyborne, że zostało nawet nagrodzone na Wielkiej Wystawie w Paryżu w 1900 roku! Tradycja winiarska jest kultywowana do dziś. A założony w 1829 roku Instytut Winiarstwa i Winnictwa „Magaracz” działa i kontynuuje prace nad ulepszaniem winorośli. W Instytucie są organizowane prelekcje i degustacje win. Najbardziej popularne wina krymskie to wina deserowe. Są pyszne, gęste, esencjonalne i... zdradliwe – mają bardzo wysoką zawartość alkoholu i cukru. Wino można kupić niemal wszędzie. Liczne sklepiki firmowe największych producentów oferują zarówno wino butelkowane, jak i „na rozliw” – rozlewane z beczek na miejscu. W nadmorskich kurortach nikogo nie dziwi widok spacerujących turystów, pociągających z butelek wino – picie alkoholu w miejscach publicznych nie jest zabronione. Nie polecam kupowania wina z rozkładanych stoliczków turystycznych – jest nalewane z podejrzanie wyglądających, niezbyt czystych butelek czy pojemników. Nigdy nie ma pewności, co to za napój i w jakich warunkach powstawał. A przecież warto zachować dobre wspomnienia prawdziwego smaku wina.