Ponoć najlepsze piwo to Carlsberg. Ale kto choć raz spróbował warzonego w lokalnym browarze lagera albo pilsnera, ten wie, że reklamy kłamią. Polacy coraz chętniej zamieniają komercyjne marki na lokalnych producentów. Żaden dobry pub czy restauracja nie może obyć się bez kilku rodzajów rodzimego piwa. Bo jego picie przestało kojarzyć się z oglądaniem meczów i przesiadywaniem pod blokiem. Dzisiejsi smakosze piwa, zamiast masowo produkowanego w wielkich browarach złotego napoju, wolą lokalnego portera albo koźlaka. Warzonego naturalnymi metodami, bez przyspieszających fermentację enzymów i sztucznych aromatów. Jakość zaczęła się opłacać, bo szczęśliwie znalazła nabywców.

Piwo - Narodziny gwiazdy

Jako pierwszy nasze serca i przełyki zdobył Browar Ciechan, który w 2004 roku wypuścił na rynek piwo Ciechan Miodowe. Słodkie, mętne, pachnące mazurskim miodem, najpierw podbiło najmodniejsze puby, żeby wkrótce zdobyć delikatesy, sklepy z piwem, a na końcu supermarkety. Oprócz Miodowego, browar produkuje jeszcze 10 innych piw, które znalazły się na Liście Produktów Tradycyjnych. Założony w 1864 roku browar w Ciechanowie stał się symbolem odrodzenia tradycyjnego piwowarstwa w Polsce. Zachęceni świetnym Ciechanem smakosze zaczęli poszukiwać coraz bardziej wyrafinowanych polskich piw. Nagle okazało się, że sposób fermentacji: górny albo dolny – ma znaczenie, a miłośnicy słodszych piw stanęli przed wyborem szerszym niż piwo jabłkowe lub z sokiem malinowym.

Piwo - rozwój produkcji

Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać bary z doskonałym piwem. Katowicka Biała Małpa, oprócz najlepszych polskich piw, serwuje rarytasy z całego świata, ponad 100 różnych rodzajów. Na szczęście na każdą kieszeń. Ceny zaczynają się od sześciu złotych za kufel. Można tu wypić doskonałe piwo Raciborskie Zielone, produkowane w jednym z najstarszych browarów w Polsce, czy sprowadzane zza oceanu Brekle’s Brown, warzone w starym amerykańskim browarze Anchor Brewing. Katowicka pijalnia piwa – założona przez dwudziestolatków – Natalię i Piotra, to miejsce, w którym nie zobaczy się komercyjnych marek. Aby przeżyć prawdziwy chrzest piwny, trzeba usiąść przy barze i dać się ponieść fantazji. Lepiej nie pytać obsługi, które piwo jest dobre, bo usłyszycie, że wszystkie.Jeśli jednak potrzebujecie rekomendacji, warto zacząć od piw z pomorskiego AleBrowaru. Stworzony przez trzech pasjonatów: Arka Wentę, Bartka Napieraja i piwowara Michała Saksa, jest browarem kontraktowym, czyli takim, który nie ma własnego zakładu produkcyjnego, a jedynie „wynajmuje” browar i jego technologię od innych firm. W tym przypadku mowa o browarze Gościszewo, w którym powstają zacne trunki AleBrowaru. Lady Blanche (wyborne piwo pszeniczne z aromatem gorzkiej pomarańczy), Rowing Jack (bardzo gorzki pale ale) czy Sweet Cow (pierwszy w Polsce milk stout o smaku kawy z mlekiem) to tylko niektóre z niesamowitych propozycji marki. Butelki opatrzone świetnymi etykietami projektu Ostecx Créative można znaleźć w najlepszych barach i bardzo dobrych sklepach. Równie dobre (zarówno smakowo, jak i graficznie) są propozycje Browaru Pinta, również kontraktowego, który swoje piwa warzy w założonym w 1997 roku przez rodzinę Piątków Browarze na Jurze w Zawierciu. Dla odważnych są Dymy Marcowe, czyli dymione piwo smakujące jak najlepszy kabanos, czy owsiany stout Dobry Wieczór. Jeśli Katowice są zbyt daleko, szukajcie niezwykłych piw w warszawskich Spiskowcach Rozkoszy lub Smoczej Jamie w Krakowie. Takich miejsc jest coraz więcej, więc niewykluczone, że trzeba się tylko trochę rozejrzeć. Albo poszukać sklepu zaopatrzonego w rzemieślnicze trunki.

Piwo - lokalny browar

Na pewno będzie mieć je Kapsel, sklep z dobrym piwem w Zielonej Górze. To raj dla piwoszy. Mnóstwo polskich i zagranicznych propozycji, we wszystkich przedziałach cenowych. Butelka z AleBrowaru czy Pinty będzie nas kosztować ok. 8 zł, ale wierzcie – warto! Pamiętajcie tylko, aby przed degustacją piwo dobrze schłodzić. W przeciwnym razie nie poczujecie pełnego aromatu i smaku, a to najgorsza zbrodnia przeciwko cierpliwie leżakowanym napojom. A czym właściwie różnią się piwa z lokalnych browarów od popularnych marek z żubrem czy innym góralem? Przede wszystkim – składem. Piwowarowie z Browaru Fortuna, Na Jurze czy Pinty nie brukają swoich wyrobów chemicznymi dodatkami, przyspieszającymi fermentację enzymami czy sztucznymi aromatami. Stawiają na tradycyjną recepturę: chmiel, zboże, woda i drożdże. Sprowadzają z całego świata najlepszy chmiel i najciekawsze słody, powracają do tradycyjnych metod warzenia i nie starają się przyspieszyć procesu. Jeśli musi on trwać dwa miesiące, to tyle potrwa. To dlatego ceny lokalnych piw są zdecydowanie wyższe. Dodatkowo, produkowane na niewielką skalę, muszą ponosić takie same koszty uzyskiwania odpowiednich certyfikatów, jak giganci z hipermarketów. Ale na szczęście ich klienci zdecydowanie bardziej cenią jakość niż ilość, dlatego kolejne dostawy błyskawicznie znikają z półek. Od kilku też lat nagrody na konkursach piwowarów zgarniają mali lokalni producenci: w 2011 roku Bractwo Piwne wybrało na produkt roku Ciechana Mocnego, rok wcześniej tytuł ten powędrował do Portera z Browaru Amber.

Piwo - nie tylko na mecz

Piwo raczej nie kojarzy się z trunkiem podawanym do wykwintnego posiłku. Tę rolę od wieków odgrywa wino. Ale pionierzy piwnego parowania, czyli dopasowywania piw do potraw, powoli przecierają szlaki. Prym wśród nich wiedzie Agnieszka Łopata z bloga Kuchnia piwowarki Agi, która w 2012 roku zdobyła prestiżowy tytuł Domowego Piwowara Roku. Na jej blogu pojawiają się recenzje najlepszych piw i sugestie, z czym je podawać. W kwestii parowania z Agą ściga się Tomek Rogaczewski z bloga 4 strony piwa. Wspólnie prowadzą „Bitwę na smaki”, czyli cykl wideo, w którym proponują zestawy: piwo i potrawa. I obalają kolejne mity związane z piwem.

Nieprzekonanym polecam wyprawę do gdańskiej restauracji Brovarnia. Położony przy marinie jachtowej elegancki lokal oczarowuje pysznymi daniami z ryb i doskonałym piwem własnej produkcji. Kufel piwa pszenicznego i świeżuteńki halibut wprawią w zachwyt każdego, nawet najbardziej zagorzałego przeciwnika złotego napoju z goryczką. A gdy już połknie się piwnego bakcyla, trzeba wyruszać w Polskę, bo mamy aż 73 browary do przetestowania! I więcej trunków, niż jakakolwiek piwnica zdoła przechować.