Według szacunków Instytutu Polskie Pieczywo w 2010 r. statystyczny Polak zjadł 56,7 kg pieczywa, czyli o ponad 2 kg mniej niż rok wcześniej. Tymczasem przed dekadą przeciętny mieszkaniec Polski spożywał ok. 80 kg chleba, czyli tyle, ile obecnie statystyczny Niemiec. Szacuje się, że spożycie pieczywa z roku na rok będzie spadać.

Dlaczego nie jemy już tyle chleba co kiedyś? Mogą to być przeróżne czynniki, ale jednym z najważniejszych jest fakt, że chleby, które kupujemy w sklepach nie spełniają oczekiwań. Piekarzy jest w Polsce wielu, dlatego, by trafić ze swoim produktem do klienta oferują oni wypieki tanie i słabej jakości. Często są to chleby z dodatkami, które mają wpłynąć na długość przydatności do spożycia, kolor, pulchność.

Jakiś czas temu kontrola Państwowej Inspekcji Handlowej wykazała, że aż dwie trzecie bochenków było źle znakowane – różniły się składem od produktu, którego nazwę przyjmowały. Piekarze pod nazwą tradycyjnego chleba przemycali bochenki wzbogacone o chemiczne dodatki i polepszacze. A do tego często można znaleźć bochenki z dodatkiem karmelu lub słodu, które dodano do chleba, by udawał ciemny, zdrowszy chleb.

Nie trzeba być kontrolerem z PIH, by widzieć różnicę. Kiedyś chleb usychał, dziś pleśnieje, a podczas krojenia kruszy się. No i tradycyjny chleb był dużo dłużej świeży i dobry do spożycia. Jednak świeżość nie jest tu jedynym aspektem. Prawdziwy chleb z mąki żytniej nie tylko chroni nas przed chorobami żołądka i jelit, ale jest zdrowszy od pszennych wypieków.

Jasny chleb, szczególnie kupowany w supermarketach nie jest atrakcyjnym wypiekiem. Choć pięknie wygląda, jest duży i okazały, w środku przypomina watę. Nie trzeba go gryźć, bo gdy tylko weźmiemy go do ust, chleb rozpuści się. Mniejsza ilość błonnika sprawia też, ze szybciej jesteśmy głodni, a chleb „idzie” w biodra.