Arkadiusz Gólski
Gdy wydaje mi się, że już niczym siebie nie zaskoczę, to do głowy przychodzi pomysł na wykorzystanie liści kalafiora. Owszem, zupa już była. Prawdę mówiąc, to bardziej mi smakowała, niźli z samych różyczek. Jednak nie o tym teraz mowa. Postanowiłem poczuć się królikiem i skosztowałem na surowo. Bingo!, pomyślałem. W te pędy "skonstruowałem" smaczny i nieco pikantny (w zasadzie trochę rzodkiewkę w smaku przypomina) dodatek do obiadu. Jak to Madzia mówi "deliszys *". Testujcie zatem i wy, królisie.
4 (6 ocen)
Komentarze