Nie lubię słowa recenzja. Kojarzy mi się ze szkołą, z pewnego rodzaju przymusem. Zamiast tego słowa wolę używać frazy dzielenie się wrażeniami. I tak też chciałem napisać kilka słów niekoniecznie związanych z kuchnią. Słów kilka o książce "Rock Mann czyli jak nie zostałem saksofonistą" autorstwa Wojciecha Manna. Pozycja obszerna na 199 stron, pochodzi z wydawnictwa Znak z roku 2010. Tak w ogóle, to kto nie kojarzy Wojciecha Manna? No właśnie, tylko z jakich przedsięwzięć jest rozpoznawalny? Szansa na sukces, MDM? Co poniektórzy mogą również kojarzyć fakty audycji w radiowej Trójce.

Osobiście uważam Pana Manna nie tyle co za osobę ale za niesamowitą osobowość, która jako jedna z nielicznych potrafi za pomocą swego giętkiego języka powiedzieć wszystko, co pomyśli głowa. To, co wyraża w mediach, słowie pisanym Wojciech Mann jest przyjemne, nadzwyczaj składne i lekkie. I co najważniejsze - inteligente! A takie rzeczy są miłe dla ucha i niemęczące dla oka, gdy się je czyta. Tak też właśnie została napisana ów książka, którą otrzymałem od niejakiego Kornika z bobyy.pl (dzięki;). Jest swego rodzaju przejażdżką po PRLu, gdzie dowiadujemy się o wiele więcej, jak to się stało, że Wojciech Mann jest tym, kim jest teraz. Autor opisuje swoją walkę z system, konsekwencję i opór w poprawianiu muzycznego świata dawnej Polski. To między innymi dzięki niemu osoby z pokolenia moich rodziców mogli zobaczyć takie gwiazdy w naszym kraju jak The Animals. Z tej ciekawej pozycji dowiemy się także dlaczego Mann podkreślał nie raz, że nauka języka obcego jest tak ważna w życiu. Dzięki znajomości angielskiego mógł prowadzić rozmaite konferencje w tym języku, być tłumaczem dla światowej klasy artystów. Z lektury tej dowiemy się również co łączyło/łączy autora z Anną Jantar, Marią Szabłowską czy Beatą Pawlikowską oraz dlaczego Wojciech Mann został honorowym obywatelem amerykańskiego stanu Tennessee.

Moje wrażenia po lekturze? Wyśmienite! Odkryłem na nowo osobę Pana Wojciecha i cały ten jego świat z muzyką związany. Mam ochotę na więcej takich lekkich, inteligentnych smaczków.

Jedyna rzecz, która mnie zasmuciła - nie ma niestety wątków kulinarnych z życia Pana Wojciecha, a szkoda.

logo