W opustoszałej na długi weekend Warszawie ginie dwoje ludzi. Komu mogło zależeć na śmierci aktywnego działacza proekologicznej fundacji oraz na pozór nieszkodliwego profesora Uniwersytetu Warszawskiego? Czy oba zabójstwa są w jakiś sposób ze sobą powiązane? Na te pytania próbuje znaleźć odpowiedź komisarz Nemhauser.

„Długi weekend” to kolejny tom kryminalnego cyklu autorstwa Wiktora Hagena o przygodach komisarza Nemhausera. Akcja powieści rozgrywa się we współczesnej Warszawie. Autor bardzo wiernie opisał realia życia w stolicy i problemy jej mieszkańców.  Oszukańcze akcje charytatywne, protesty ekoterrorystów blokujących ważniejsze miejskie inwestycje czy też bezwzględna walka o wpływy i stanowiska – Hagen dość odważnie ukazuje gorzką prawdę o polskiej rzeczywistości, umiejętnie wplatając kolejne wątki w fabułę powieści.

Główny bohater powieści, komisarz Robert Nemhauser, jest postacią nietuzinkową. Hagen porzucił stereotyp pozbawionego uczuć policjanta -twardziela rodem z Chandlerowskich powieści - na rzecz policjanta nowej epoki. Komisarz Nemhauser jest człowiekiem dobrze wykształconym, doskonale odnajdującym się nie tylko w roli policjanta, ale również wzorowego męża i ojca żywiołowych bliźniaków. Jest również... znakomitym kucharzem, często gotującym w zaprzyjaźnionej restauracji. Wątki kulinarne pojawiają się w książce bardzo często, co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że autor jest prawdziwym pasjonatem gotowania.


„Długi weekend” czyta się niezwykle przyjemnie. Książka napisana jest lekko, trochę w stylu Chmielewskiej (na szczęście bez jej przesadnego poczucia humoru). Choć historia toczy się wolno i bez nagłych zwrotów akcji, cała książka jest bardzo wciągająca i naprawdę trudno się od niej oderwać.

Czy komisarz Nemhauser po raz kolejny rozwikła kryminalną zagadkę? Czy uda mi się pogodzić rolę ojca i weekendowego szefa kuchni?  O tym musicie przekonać się sami…

Michał Siemieniacki (emeslive)

„…Pokroił polędwicę i już miał zawołać Sebastiana, żeby ją rozbił, ale po namyśle zmienił zdanie. Nie był pewien, jaki byłby efekt. Sam rozbił mięso, obtoczył je w mące ziemniaczanej z ziołami prowansalskimi i pieprzem i szybko zaczął podsmażać na patelni. Na drugiej patelni smażyła się już cebula. Podsmażoną cebulę wsypywał do wielkiego gara, na tym ułożył warstwę bitek. Kiedy gar się już wypełnił, sypnął do środka jeszcze ziół prowansalskich, pieprzu i wrzucił kilka garści suszonych borowików…”
Długi weekend, Wydawnictwo W.A.B, 2011

logo

Zobacz też inne recenzje użytkowników

Poznaj też kulinarno-literackie felietony Przy jedzeniu się (nie)czyta