Tak jak przy pierwszej edycji, tak i przy tej, książka zwycięzcy programu pojawiła się na sklepowych półkach dzień po finale. Dla mnie jest to mały zgrzyt, odnoszę bowiem kolejny raz wrażenie, że książka została przygotowana przez zupełnie inną osobę, a Beata Śniechowska jest jej autorką tylko na okładce. Z tego jednak co widzę, taka jest to polityka i producenci nie mają zamiaru z niej rezygnować.

Nie skupiając się dłużej na marketingowych działaniach, z zaciekawieniem wertuję książkę. Podzielona została ona według okazji – mamy pomysły na dania na mniejszy głód, przekąski na spotkania z przyjaciółmi czy bardziej wytworne na specjalne okazje. Propozycje autorki na dania podobają mi się. Jest ciekawie i niebanalnie.

Beata Śniechowska nie zamyka się na smaki, lubi eksperymentować, dlatego mamy tu potrawy przygotowywane z różnych rodzajów mięs, w wykorzystaniem produktów typowo polskich, ale i z międzynarodowymi inspiracjami. Może nie są to dania, których nigdzie wcześniej nie widziałam, które otwierałyby mi oczy na niesamowite połączenia smakowe, ale trzeba przyznać, że całość sprawia pozytywne wrażenie i daje możliwość wprowadzenia powiewu świeżości do naszej kuchni, jeśli przepisy będziemy chcieli wypróbować.

Silną stroną książki są zdjęcia. Zdecydowanie przyspieszają one pracę ślinianek i wywołują burczenie w brzuchu. Dania wyglądają na tyle apetycznie, że chce się je przygotować we własnej kuchni. Zamierzony cel więc został osiągnięty.