Włochy to... Włochy to aromatyczna oliwa, której smak uszlachetnia niemal każde danie. To focaccia z pomidorami i oliwkami. To ciągnący się makaron z sosem pomidorowym z bazylią i dużą ilością parmezanu, tudzież ravioli z gorgonzolą. To pizza na cieniutkim spodzie, w knajpce z trzema stolikami w starej rzymskiej kamienicy...Można tak wymieniać bez końca!

 "Ilustrowana szkoła gotowania.Kuchnia Włoska krok po kroku" to 500 stron przepisów, z dokładnymi opisami oraz zdjęciami. Ilustracje dokładnie ukazują "krok po kroku" jak przyrządzić daną potrawę. Sama księga składa się z 7 rozdziałów (ciasta i przygotowania wstępne, sosy, mięso, ryby, warzywa, owoce, słodkości), słowniczka włoskich słówek oraz określeń używanych w świecie kulinarnym. Przy każdym przepisie znajdują się dokładne zdjęcia z poszczególnych etapów przyrządzania, dzięki czemu wszystko jest zrozumiałe.  

Zaletą jest także umieszczenie przepisów na dania podstawowe, ale także i te bardziej wykwintne. Oprócz tego znajdziemy rownież opisy przyrządzania poszczególnych warzyw (obieranie, sposoby krojenia i zastosowanie). 

Minusem książki jest dziwne uporządkowanie przepisów. Szczególnie dotyczy to  ciast i deserów, które można znaleźć w wielu miejscach. Faworki i inne ciastka pomiędzy ravioli, a focaccią. Potem gnocchi, risotto, kuskus i znów 7 przepisów na słodko. Następne wytrawne rozdziały i znów słodkie przepisy. To wprowadza czytelnika w błąd, kiedy ten przykładowo szuka na szybko przepisu na deser i otwiera zakładkę "słodkości", zapominając o bardzo fajnych przepisach na początku. Inną wadą jest to, że przy niektórych przepisach brakuje końca, np. czasu gotowania i wskazówek co dalej robić.

  Nie mniej jednak książka jest bardzo solidnie wydana. Wśród takiej liczby przepisów każdy znajdzie coś dla siebie. Samo jej czytanie przenosi nas do włoskiego świata kulinarnej rozkoszy, a dopełnieniem staje się przyrządzanie podanych dań.

   Ja postanowiłam po omacku wybrać przepis. Wypadło na "saltimbocca". Jak zawsze coś musiałam dodać od siebie, coś odjąć i tak powstało bardzo fajne i szybkie danie. Na tyle szybkie, że znalazłam jeszcze czas na zrobienie pesto po genueńsku. Pesto wyszło na typowo włoskie, jednak następnym razem dodam mniej serka owczego. Jeśli chcecie więcej poczytać o moich włoskich poczynaniach zapraszam na mój blog : kulinarna-fuzja.blogspot.com

 

logo