Oczywiście, pierwsza rzecz, która przychodzi do głowy, gdy myślimy o ulubionych potrawach Karola Wojtyły, są kremówki. Podczas pielgrzymki do Polski w 1999 roku, kiedy to Papież odwiedził rodzinne Wadowice, o kremówkach zrobiło się głośno. Wspominając swe młodzieńcze czasy,  Papież wyznał, że: „A tam była cukiernia. Po maturze chodziliśmy na kremówki. Że myśmy to wszystko wytrzymali, te kremówki po maturze”.

 

Po tych słowach rozpoczęła się prawdziwa moda na kremówki, które chętnie zaczęto nazywać kremówkami papieskimi lub kremówkami wadowickimi, niezależnie jednak od miejsca, w którym je przygotowywano.

A te oryginalne kremówki, którymi w młodości zajadał się Ojciec Święty, można było kupić w wadowickiej cukierni rogu Rynku i ul. Mickiewicza, która niestety dziś już nie istnieje. 

Krążą jednak legendy, że Karol Wojtyła miał się założyć z kolegami o to, kto zje najwięcej kremówek. Przyszły Papież miał ich zjeść kilkanaście na raz – w zależności od źródła wymienia się dwanaście lub osiemnaście ciastek.

A co poza słynnymi kremówkami smakowało Papieżowi? Nie był on zbytnio wymagający, jeśli chodzi o posiłki. Biskup Tadeusz Pieronek twierdzi, że Ojciec Święty nie ujawniał raczej swoich kulinarnych preferencji. Podobno bardzo lubił ziemniaki z zsiadłym mlekiem. I faktycznie, siostry sercanki, które zajmowały się papieską kuchnią, nie miały większych problemów z zaspokojeniem apetytu Papieża.

Wiadomo jednak, że Karol Wojtyła, jeśli chodzi o śniadania wolał bardziej kuchnię polską niż włoską. Zapach smażonej na boczku jajecznicy był zdumiewający dla stałych mieszkańców pałacu apostolskiego, przyzwyczajonych do dietetycznych posiłków przygotowywanych dla Pawła VI.  Jak wspomina dawny papieski sekretarz, abp Mieczysław Mokrzycki, Ojciec Święty nie miał jakichś szczególnych życzeń jeśli chodzi o poranne posiłki. Po prostu jadł to, co przygotowały siostry. A przygotowywały pieczywo, ser żółty, wędliny, wspomnianą już jajecznicę, kawę.

Kuchnia włoska natomiast królowała podczas obiadów. Karol Wojtyła, na pytanie czemu nie jada wyłącznie rodzimych dań, skoro gotują mu polskie zakonnice odparł: "Żeby poznać kulturę danego kraju, trzeba również jeść to, co ten naród je". Jadłospis był raczej skromny: oprócz nieodłącznego spaghetti, które Papież bardzo lubił, podawane były zupy (w tym często jego ulubiona - jarzynowa), mięsa (najchętniej  i najczęściej jedzona była cielęcina), ryby (przede wszystkim karp po żydowsku), a także flaczki i pierogi.


Na deser podawano Ojcu Świętemu przede wszystkim owoce i ciastka, szczególnie sernik i szarlotkę.

Ks. Maliński, przyjaciel Papieża, opowiada, też o kolacjach podawanych Papieżowi. Zawsze był to posiłek wegetariański, często składający się z zupy, pizzy, sera oraz wina.