Indie mnie zawsze fascynowały. Od małego dziecka pragnęłam ujrzeć na własne oczy egzotyczny kraj, w którym narodził sie Budda, w którym nie je się krów, z którego pochodzi najwięcej Miss World. Oczywiście pomijając wszystkie przepiękne starożytne budowle, które są starsze niż sam nasz kraj.

W momencie jak zaczęłam pracować w korporacjach w dziale IT, rzecz jasna krąg moich współpracowników powiększył się właśnie o ludzi pochodzących z Indii.

(Celowo nie używam słowa Hindus. Jest to nieszczęśliwy błąd w języku polskim. Zrzucam jednak ten błąd na Krzysztofa Kolumba. Przecież to on omyłkowo wziął rdzennych mieszkańców Ameryki Północy za Indian! A my, Polacy dla rozróżnienia zaczęliśmy nazywać mieszkańców Indii Hindusami, co jest kardynalnym błędem. Hindus to przynależność religijna a nie narodowość. Obywatelem Indii może być Hindusem, ale także katolikiem, protestantem, muzułmanem).

Ale wróćmy do samych Indii. W momencie posiadania wielu znajomych z Indii, miałam okazję skosztować wielu potraw z ich kraju – przyznać się muszę, że wielu z nich nazw nie pamiętam. Oczywiście jadłam wszelakie curry z jajkami, rybą, kurczakiem, ziemniakami. Pokochałam zapach smażonej gorczycy na patelni oraz smak jogurtu z cebulą i pomidorami. No i oczywiście usmażonego kurczaka w sosie curry z chapatti! Nie mówiąc o marynowanym czosnku lub cytrynie. Smaków bez liku. Każdy niepowtarzalny… 

Czasem zastanawiałam się, czy Polacy nie mają coś  wspólnego z Indiami. Przecież wielu Polaków uwielbia ich kuchnie..a Hindusi (sic!) jak zasmakują na przykład w pierogach to już nie mogą o nich zapomnieć i nawet są skłonni złamać swoje zasady. Nigdy nie zapomnę jak jeden z moich znajomych zjadł pierogi z mięsem wieprzowym (!!!), sernik (mleko!!). Popatrzył na mnie i spytał dlaczego wyglądam na zdziwioną. Tłumaczę mu co właśnie on uczynił, że złamał on wszelkie zasady porządnego Hindusa (a był Hindusem, pochodził z północnych Indii). A on na to, że zachowuję się jak jego matka i mam przestać. Nie po to wyjechał do Europy, by tego z powrotem słuchać. Poprosił o kolejnego pieroga.

Każda napotkana w moim życiu osoba pochodząca z tego kraju, pokazywała inne oblicza Indii – każde piękne. Północne – głównie ryżowe, wegetariańskie. Południowo-zachodnie – ostre i pikatne, ale mięsne, bo w Kerali mieszka więcej chrześcijan niż hindusów! Każda z tych osób namawiała mnie do odwiedzin ich kraju. Mówiło, że od razu pokocham ten kraj tak samo jak ich kuchnię. Jako przykład pokazywali Sonię Ghandi, która przecież pochodzi z Włoch, ale kocha ich kraj tak mocno, że została i jest jedną z bardziej znaczących polityków w Indii.

“Odwiedzając Indie można je pokochać lub znienawidzić” – tak usłyszałam od paru znajomych, które właśnie wróciło z delegacji. Nie wiedziałam co mieli na myśli, aż do obejrzenia filmu Slumdog. Ok, znałam już wiele historii na temat slumsów, warunków życia, ale zasłyszanie historie to nie to samo co poczuć i widzieć. Ja na razie tylko zobaczyłam w filmie. Czy się zraziłam? Chyba nie, ale zdaję sobię sprawę, iż jadąc do Indii, trzeba być na przygotowanym na dwa oblicza Indii. Jeśli jesteś estetą to zniechęcią odwrócisz głowę, nienawidzać ten kraj. Albo pokochasz i będziesz do niego zawsze wracać mając nadzieję, że to się zmieni lub będziesz dążysz by to się zmieniło.

Sam film mnie oczarował, wzruszył i ogarnął prawie wszystkimi zmysłami. Historia głównego bohatera jest tak niesamowita i przejmująca, że trzyma za serce jeszcze przez kilka dni.

Nie mówiąc o miłości. Dziewczyny, bohater kocha jak nasz książe z bajki:) Nawet lepiej, bo on poświęci wszystko by zdobyć ukochaną, a książe wystara się tylko o mapę by przyjechać po nas bo wszystko inne już ma.

No dobrze, ale o czym jest ten film? O miłości. O przeznaczeniu. O walce o życie. O tym co tak naprawdę w Indii jest na porządku dziennym. Młody chłopak (Jamal) bierze udział w znanej grze “Milionerzy”. By wygrać, musi tylko odpowiedzieć na jedno pytanie. Policja jednak nie wierzy mu i aresztuje go. No bo jak to możliwe, że biedny chłopak ze slumsów tyle wie? I tak zaczyna się historia. O miłości, o przeznaczeniu, o życiu w Indii w slumsach. O Indii, ale tej nie turystycznej.

Warte do obejrzenia. I do wysłuchania. Soundrack jest przepiękny. Dev Patel (Jamal) genialnie gra..tańczy;).

LINK

Tak. Oni naprawdę tak tańczą. W biurze tak tańczyłam z kolegami z Indii:)

W tym tygodniu zapraszam Was na zupę z curry. O zapachu Indii. Tej lepszej.

Slumdog. Milioner z ulicy. (The Slumdog Millionaire)

premiera: 2008

muzyka: A.R Rahman

zdjęcia: Anthony Dod  Mantle

reżyseria: Danny Boyle

zwiastun: LINK

Artykuł napisany przez Smaczny Dom