Nim dojdę do rosołu, powiem, że trochę nieswojo się czuję pisząc o książce, znając tylko jedną pozycję autora. Lubię mieć porównanie, rozeznanie, lubię wyrobić sobie zdanie na podstawie kilku książek. Tym razem przeczytałam jedną, jedyną pozycję i to króciutką – w godzinę było po czytaniu - i bardzo mi się spodobała. A mowa o „Izie Buntowniczce” Marty Fox – poetki i autorki cenionych i zarazem bestsellerowych powieści dla młodzieży.

Gdy zaczynałam czytać zastanawiałam się, co znajdę? Jak to się będzie miało do tego, co ja czytywałam mając 16 lat? Jak to się będzie miało do teraźniejszości, w szczególności, że nie mam córki, mam za to trzech synów? Ze zdziwieniem, z pewnym rozrzewnieniem odnalazłam siebie – zbuntowaną, rozdartą, samotną, zakochaną – za wszelką cenę szukającą oparcia w świecie i nie znajdującą go. Bo reguły świata dorosłym mają się nijak do tego, co dzieje się w środku dorastającego, młodego człowieka.

Piszę o tym nie bez powodu. „Iza Buntowniczka” to książka dla młodzieży, być może nawet bardziej dla dziewczyn niż chłopaków, ale poleciłabym ją, nam, dorosłym – mamom, tatom, którzy mamy wobec naszych dzieci oczekiwania, mamy o nich wyobrażenia, lecz w dużej mierze może być tak, że nawet ich nie znamy. Realizujemy swoje plany na ich przyszłość, nie uwzględniając w tym planie, tego, jakie są nasze dzieci i tego, że miesiąc wcześniej ten, który chciał być prawnikiem, dziś marzy o posiadaniu własnej restauracji.

To również książka dla rodziców, którzy po prostu chcieliby znaleźć drogę do swoich dzieci – takich rodziców pogubionych, zdziwionych, że ich dzieci są prawie już dorosłe, może nawet czasem złych, że niewiele rozumieją z tego, co się wokół dzieje. Powiem tak – jest wiele poradników psychologicznych na temat dorastania – ja bym zdecydowanie poleciła „Izę Buntowniczkę” zamiast ich lektury.

I jeszcze jedno. Książka dotyka również tematu anoreksji. Wzruszające jest kiedy Iza, która prawie nic nie je, bo mama widzi w niej przyszłą gwiazdę mody i ogranicza „racje żywieniowe”, marzy o tym by zjeść pachnący, domowy rosół z makaronem. Taką namiastkę matczynej miłości.

No właśnie rosół..., nic szczególnego, powie ktoś..., ale tu można znaleźć przepisy na rosół w scpecjalnym wydaniu:

Rosół wykwintny z kuchni staropolskiej

Rosół z kuleczkami wątrobowymi i kluseczkami

Rosół ze ślimaczkami

Rosół orzechowy

P.S. Szata graficzna książki. Nie zniechęcajcie się. Jest okropna :(. Nie wiem kto w naszych czasach dopuszcza do publikacji coś takiego.

Zobacz też inne recenzje użytkowników

Poznaj też kulinarno-literackie felietony Przy jedzeniu się (nie)czyta