Zielona Góra jest miastem małym i pięknym. Nie jest różnorodna i zaskakująca, ale bardzo sympatyczna i otwarta. Trochę jak ukochana babcia, która zawsze w niedzielę gotuje rosół i schabowe, o których możemy powiedzieć, że są najcudowniejsze na świecie, ale na pewno nie nazwiemy ich nudnymi. Taka też jest i nasz Zielona- stabilna i mało zaskakująca, jednocześnie niezmiernie ciekawa i przejmująca. Coś się jednak zaczyna ostatnio dziać dziwnego, bo wymierające budynki, w których wydawałoby się że funkcjonuje już tylko apteka, organizują, urocze imprezy promocyjne.

Festiwal Dobrego Smaku w Galerii Graffit miał miejsce w pierwszym tygodniu września i był dość przyjemny.

Pierwszego dnia poszłam na niego w towarzystwie Kasi i Tomka około godziny 14:00. Ze względu na spontaniczność decyzji jaka towarzyszyła nam przy wizycie z tego dnia nie mamy zdjęć. Następnego dnia uzbroiłam się w aparat i poszłam z Karoliną.

Pan, który jak sądzę, miał za zadanie zachęcać do degustacji win, stał za swoim suto obłożonym winami stołem z miną bardzo posępną, a na moje głupawe pytanie mające na celu sprowokowanie go do rozmowy „jakie ma Pan wina” odpowiedział „różne”. W taki o to sposób z „promocyjnego” stoiska winnicy „Julia” odeszłam nie dowiedziawszy się czy warto zakupić ich wino (ponoć stoją na winobraniu- może wtedy się uda).

Podobnie jak pierwszego dnia i dnia drugiego wystawiła się restauracja Essenza. Pan kucharz w efektowny sposób smażył krewetki i zagadywał przechodzących ludzi, towarzyszące mu Panie hostessy- no cóż- na zapytanie Karoliny zezwoliły jej poczęstować się babeczką (ponoć za słoną), i udzieliły mi fachowej odpowiedzi na pytanie „a cóż to”- „sok truskawkowy”. Pierwszego dnia załoga byłą o wiele sympatyczniejsza- Panie hostessy zaczepiały ludzi, proponowały pierogi, kucharz mówił z czego są wykonane. Drugiego dnia jedynie kucharz wydawał się być zaangażowany w swoją rolę i promocję restauracji.

Pierwszego dnia udało mi się też zjeść bardzo dobre sushi . Pan który je robił był sam samiusieńki i  był w stanie pięknie je poukładać, zachęcić osoby sceptycznie nastawione do sushi do jego skosztowania, oraz poinstruować  jak mamy je poprawnie zjadać. Piątka z plusem! ;) Niestety nie mam pojęcia z jakiej restauracji on był- ulotki nie dostrzegłam na stole.

Moimi faworytami byli jednak Państwo z Gospodarstwa Rolnego z Borowiec (Borowiec 61, 67-112 Siedlisko, tel. 605 553 348). Ze stoiska odeszłam z zakupem koziego sera z czosnkiem, oraz z przecudnie delikatną ricottą. Wyroby Państwa można zakupić w Zielonej Farmie- sprawdziłam, lodówka przy wejściu do sklepu wypchana jest serami Państwa Pazdowskich.

Bardzo ciekawym zabiegiem było posadzenie pięknej Pani przed cukiernią Karpicko, która wyrabiał efektowne figurki i kwiaty z masy cukrowej. Po chwili rozmowy sympatyczna Pani powiedziała nam, że pracuje w cukierni normalnie na etacie i robi torty- nie tylko figurki ;) .

Organizatorzy imprezy klientów centrum handlowego do zabawy zachęcali konkursem. Mi udało się wygrać karnet do solarium ;) Tomek i Kasia wygrali bon na 50 zł do Essenzy a Karolina również wizytę w solarium.

Ogólnie imprezę uważam za fajną akcję promocyjną Grafittu. Niestety restauracje i przedsiębiorstwa, które tam się prezentowały nie umiały się sprzedać. Zawiodło przeszkolenie osób prezentujących wyroby. Ja jako weteranka tego typu imprez pchałam się wszędzie i o wszystko pytałam, zwykły klient grafittu o ile nie zostanie zaczepiony i zachęcony przez piękne Panie hostessy sam raczej nie podejdzie. Mam ogromną nadzieję że Grafitt powtórzy akcję za rok- warto, warto i jeszcze raz warto wskrzeszać w ten sposób ;)