- Uff, ale gorąco! - krzyknęła Hania wychodząc z klatki. Momentalnie poczuła jak ubranie przykleja się jej do pleców. Nie znosiła tego uczucia. Wiedziała jednak, że nie ma wyjścia. Musiała iść na zakupy.

Zerknęła na swoją pociechę i sprawdziła czy jest odpowiednio ubrana. Iga słodko gaworzyła i bawiła się kluczami od domu, które dostała od mamy. Nie wyglądało, by było jej za ciepło. Hania poprawiła parasolkę przy wózku dziecięcym, by słońce nie świeciło Małej w oczy, założyła swoje wystrzałowe okulary przeciwsłoneczne (kupione w Pewexie przez Janusza jako prezent urodzinowy) i poszła w stronę Rozłogi.

Po 40 minutowym spacerze po nowym, jeszcze nie ukończonym osiedlu, obie damy dotarły do swojego celu - do sklepu spożywczego Społem.

- I co, Iguś, dzisiaj będziemy grzeczne? Nie będziemy wrzeszczeć w sklepie, by nie robić wstydu mamie jak ostatnim razem? - wyszeptała młoda mama do swojego skarba

- Gut glu – odpowiedziała z przekonaniem Mała i potrząsnęła kluczami

- Cieszę się. I jestem dumna, że znasz niemiecki, Iguś – uśmiechnęła się Hania i pocałowała córeczkę w bujną, czarną czuprynę.

Weszły do sklepu. Zakupy poszły dość szybko, bo jak zawsze większości produktów nie było. W takich momentach Hania dziękowała w duchu, że rodzina Janusza pochodzi z małego miasteczka. Dzięki nim była posiadaczką świeżego mięsa, domowych wędlin i warzyw. Wrzuciwszy do metalowego koszyka mydło oraz ludwik, Hania ustawiła się pokornie w kolejce. Daremno czekając, by ktoś ją przepuścił.

- Hania? - usłyszała męski głos zza pleców. Poczuła dreszczyk na plecach. Czy to faktycznie ON? - Haniu? Czy to możliwe?!

Wysoki, przystojny blondyn porwał Hanię w ramiona i zaczął całować szaleńczo po policzkach. Ona sama poczuła się zaskoczona i stała sparaliżowana, pozwalając na to wylewne przywitanie.

Idze ewidetnie nie podobało się to i zaczęła głośno płakać. Inne dzieci dołączyły do Małej, na co cały tłum jęknął z bólu. W całym sklepie zapanował chaos. Nowy klient uciekł przestraszony. Do akcji weszła główna kasjerka, która od razu nakazała przepuścić Hanię na początek kolejki. Blondyn poszedł za nią, mówiąc, iż “jesteśmy razem”.

- Grzesiu..ale co tutaj robisz? - spytała speszona Hania, wychodząc już ze sklepu. Czuła ogromne rumieńce na policzkach, po całej tej krępującej sytuacji. Zastanawiała się, czy w ogóle kiedyś tutaj wróci. Jęknęła z bólu, gdy pomyślała, iż kolejny supermarket jest o 20 minut dalej.

Sam twórca całego zamieszania nie wyglądał na zmartwionego. Grześ był ex-chłopakiem Hani. Student architektury. Zajmował się także architekturą własnego ciała. Rzucał oszczepem, skakał w dal, biegał na 100 metrów. Po prostu Ideał. Jedynak z rodziny, która jakimś trafem wszystko mogła załatwić, zdobyć. Hania była w nim kiedyś szaleńczo zakochana....spojrzała na niego jeszcze raz i ukłuło ją serce. "PIK".

- Jak to co? Mieszkam! - wyrwał Hanię z zamyślenia - Wiesz, rodzice stwierdzili, iż jak stuknęło mi właśnie 28 lat to muszę mieć mieszkanie. No i mam! Tutaj, na tej wsi – skinął głową w kierunku pól, które znajdowały się po drugiej stronie Lazurowej i mlasnął z niesmakiem - No ale, Kochana, gdzie idziesz?

- Do domu – powiedziała krótko i skierowała się z wózkiem w stronę swojego bloku. Nie chciała z nim rozmawiać. Chciała uciec od niego jak najprędziej. Będąc z nim bała się, że zatęskni za przeszłością.

- To jesteśmy sąsiadami! - wykrzyknął radośnie i podążył za nimi – to ja odprowadzę Księżniczki do Zamku – dodał i przejął wózek. Były ukochany nie zmienił się. Szarmanckość miał chyba w genach. Iga jednak nie była zadowolona z tej zamiany i na znak buntu zaczęła się wiercić, co bardzo przeszkało w kierowaniu wózkiem.

Grzesiek nie dał za wygraną. Odprowadził je aż do pod same drzwi. Hania chciała jak najprędzej skończyć z nim rozmowę gdy nagle..

- Iguś, a gdzie są klucze? - powiedziała przerażona mama – Skarbuś, gdzie je schowałaś? Hania zaczęła nerwowo przeszukiwać wózek. Iga uśmiechnęła się do mamy:

- Bu, Bum, Bu!

- Haniu..ona je wyrzuciła – stwierdził Grzesiek – lecę popatrzeć może są niedaleko

Hania została sama z Igą. Usiadła na schodach, czując kompletną bezradność. Grzesiek wrócił po 30 minutach.

- Kluczy brak. To może wpadniecie do mnie i poczekacie na jak mu tam?

- Na Janusza – dokończyła z naciskiem Hania. Denerwowało ją, że Grzesiek zawsze zapominał jak ma na imię jej mąż.– ale jego klucze są w domu..

- Acha. No to mamy problem.

Grzesiek oparł się o ścianę. Widać, że zastanawiał się nad czymś głęboko. Nagle zerwał się i pobiegł schodami w górę. Hania popatrzyła zdziwiona na Igę, która wyglądała na równie zaskoczoną.

- Glu? - spytała córka

- Ja też nie mam pojęcia gdzie on pobiegł. A może to i lepiej? On już wystarczająco zranił twoją mamę, wiesz?

Po dłuższej chwili usłyszała znany dźwięk zamka i zobaczyła jak Grzesiek otwiera drzwi od środka.

- No to witaj Moja Śliweczko – powiedział radośnie Blondyn – Może całusa w nagrodę?

- Jak to zrobiłeś?! - krzyknęła Hania.

- Twój sąsiad jest taki wspaniały, że pozwolił, abym zszedł z jego balkonu na Twój. Przecież wiesz jak bardzo lubię góry - odpowiedział z uśmiechem. Wyglądał bosko.

- Jesteś niesamowity! - wykrzyknęła radośnie Hania i pocałowała Grześka w policzek

Wtem ujrzała Janusza. Miał smutek w oczach.

***********************************************************

Po lekturze poznaj przepis na Indyk i śliwka - kuchnia fitness

Przeczytaj pozostałe fragmenty opowiadania: Przyjaźń od kuchni