Jest w moim kraju zwyczaj,

że w dzień wigilijny

Przy wzejściu pierwszej gwiazdy

Wieczornej na niebie

Ludzie gniazda wspólnego łamią

Chleb biblijny,

Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.”

 

Słowa Cypriana Kamila Norwida trafnie oddają atmosferę tego wieczoru, tak niezwykle uroczyście obchodzonego od wieków tylko w Polsce, gdzie prastare słowiańskie tradycje pogańskie splotły się z chrześcijańskimi, bowiem Boże Narodzenie zaczęto świętować  dopiero w IV wieku n.e. i stało się ono najpiękniejszym, owianym cudowną atmosferą dniem.

Starodawne zwyczaje wigilijne tyczą się szczególnie wieczerzy wigilijnej, jedynego już chyba uroczystego posiłku w kuchni polskiej, w którym zachowały się ślady dawnych obrzędów. Zasiadano do niej, ja też tego przestrzegam, z zapadnięciem zmroku i ukazaniu się pierwszej gwiazdki, pilnie wypatrywanej przez dzieci. Najpierw dzielono się opłatkiem. W tej wzruszającej chwili wybaczano sobie wzajemnie wszelkie urazy, pieczętując zgodę pocałunkiem. Staropolskie opłatki były różnokolorowe i bardzo ozdobne. Dziś wypieka się białe, ozdobnie wytłaczane.

Dla dzieci jest to chyba najpiękniejszy wieczór w roku, w którym atmosfera baśni urzeczywistnia się na parę godzin. Rozświetlona choinka, a pod nią dary dla wszystkich obecnych, dary takie, na jakie kogo stać. Nawet najskromniejszy prezent posiada w ten wieczór wartość wyjątkową ,stając się symbolem miłości i przyjaźni. Dawniej dawano talerze z ciasteczkami, bakaliami i owocami, które miały zapewnić dobrobyt. Moja rodzina kultywuje ten zwyczaj.

Zastawiając stół do wieczerzy, pamiętano o zmarłych. Właśnie dla nich, „dla nieobecnych”, stawiano na stole oddzielne nakrycie, na którym kładziono odrobinę każdej potrawy i kawałek opłatka. Za piękny staropolski wigilijny zwyczaj uważam zapraszanie na wieczerzę ludzi samotnych. W ten wyjątkowy wieczór nikt nie powinien być opuszczonym i smutnym.

W izbie stawiano nie wymłócone snopy zboża w czterech kątach lub w kącie od wschodniej strony. Dzisiaj, pozostałością tego obyczaju jest wkładanie pod obrus siana. Młodzi wróżyli „z siana” o swym przyszłym losie.

Źdźbło zielone-powodzenie w miłości, sczerniałe-niepowodzenie. Oczywiście była to tylko zabawa.

Starodawne zwyczaje wigilijne mówiły, że  wieczerza składałać się powinna się u chłopstwa i prostego ludu z pięciu, siedmiu dań, u szlachty z siedmiu, dziewięciu, a u magnatów z jedenastu. Później zaczęto przygotowywać dwanaście dań tyle, ile było apostołów. Należało skosztować każdej potrawy ,bo wg starych wierzeń ”kto ilu potraw nie skosztuje, tyle go w przyszłym roku przyjemności ominie”. Stary zwyczaj nakazywał podanie dwóch, trzech  zup. Buraczane barszcze podawano wszędzie. 100 lat temu w warszawskich mieszczańskich domach na Wigilię musiała być podana zupa rybna i barszcz z uszkami. Na Pomorzu królowała rybna, na Kurpiach grzybowa, na kresach migdałowa,na Śląsku i w Wielkopolsce siemieniotka, no i „ moczka” , którą dzisiaj na Śląsku każdy robi inaczej. W góralskiej kuchni  dominowała kwaśnica,oczywiście postna oraz fizoły, zupa z czerwonej fasoli oraz zuwka z serwatki i białego sera. Pod Tatrami lubiano (lubią) potrawy z ziemniaków - kluski z bryndzą, moskole, kołoce, bukty. Ponieważ wieczerza była posiłkiem postnym, dominowały dania rybne przyrządzane na najprzeróżniejsze sposoby, wśród których nie mogło zabraknąć karpia (szczupaka) w szarym sosie. Niekiedy dań rybnych było tyle, że tradycyjna liczba 12 została bardzo przekroczona. I na to znalazła się rada, po prostu wszystkie potrawy z ryb uważano za jedno danie!!! 

Mieszkańcy Pomorza zaczynali święta od połowu ryb w wigilijny poranek, ale sami Kaszubi jeszcze przed II wojną światową nie jadali postnej wieczerzy. Kujawiacy najczęściej jedli potrawy z wszelkiego rodzaju kasz (jagieł). Wielkim przysmakiem dzieci był deser z ryżu polany stopionym masłem z suszonymi ugotowanymi śliwkami, rodzynkami i cukrem. Na Podlasiu starano się wykorzystać wszystkie płody ziemi. Dla dzieci pieczono maleńkie ciasteczka w kształcie zwierząt, na pamiątkę darów składanych Jezusowi. Właściwie prawie wszędzie,oprócz dań rybnych, podawano również staropolski groch z kapustą, potrawy z grzybów, kaszy,kutię,mak z łamańcami. Ogromnym powodzeniem cieszył się kisiel, który znakomicie działał na trawienie, szlachecki z miodem, a chłopski bez. Gotowano go z mąki owsianej, gryczanej, żytniej lub mleka makowego, ale też z żurawin, ananasów,dzikiej róży. Trawienie ułatwiały  kompoty z suszu i liczne desery z suszonych śliwek.

Słodkie ciasta świąteczne wypiekane na Boże Narodzenie były skromniejsze niż wielkanocne. Dominowały pierniki i makowce, były też różne „baby” i ciasteczka korzenne.

Kształt wigilijnych ciasteczek też miał znaczenie. Okrągłe, symbolizowały słońce i radość; gwiazdki chroniły przed złem; dzwonki odpędzały złe duchy; choinki oznaczały nieprzerwany cykl płodności, a zwierzątka ofiary składane bogom.

Tutaj podam przedwojenny przepis na smaczne kruche ciasteczka .Pochodzi on z pożółkłego, prawie rozsypującego się zeszytu mojej teściowej, która ma 97 lat.

Przepis na ciasteczka

50 dag mąki

1 proszek do pieczenia

20 dag  cukru

20 dag masła

3 jajka

5 łyżek śmietany

Masło, mąkę i cukier usiekać, dodać jajka i śmietanę i dobrze wyrobić i odstawić na chwilę w chłodne miejsce. Potem rozwałkować, wykrawać ciasteczka w różnych wzorach i piec. Tyle cytatu. Ja piekę w temp. 170 stopni, około 10 min. Po ostudzeniu ozdabiam i wieszam na choince, aby złe odstraszyć, a panowała radość.

W wieczór wigilijny ludzie się weselili, rozbrzmiewały kolędy, które należą do klejnotów polskiej pieśni ludowej i religijnej. Obecnie są one dla wielu Polaków żyjących z dala od kraju wzruszającym symbolem polskości. Zanika niestety stary XVII wieczny zwyczaj odwiedzania domów przez kolędników, ale w kościołach i na rynkach miejskich są wystawiane piękne szopki.

Na co dzień bywam zwolennikiem szukania nowych smaków, ale co do Wigilii jestem tradycjonalistą. Uważam, że kuchnia polska proponuje na ten wieczór tyle wyśmienitych dań, że nie musimy urozmaicać ich krewetkami, sushi  itp. Tym bardziej, że każdy produkt użyty do potrawy to wiara w jego znaczenie, wywodząca się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich. Na wigilijnym stole powinny znaleźć się  wszystkie płody ziemi, lasu i wody. Jedne wróżą dostatek, inne urodzaj, jeszcze inne miłość, długowieczność…Wspomnę kilka.

Ryby wg Egipcjan od wieków są symbolem wolności, harmonii i wyzwolenia, a wg chrześcijan to początek życia, zmartwychwstanie, obfitość. Źródło siły, zdrowia.

Buraki zapewniają długowieczność i urodę, musi być barszczyk.

Grzyby w starożytnym Rzymie uważano za pokarm bogów. Odgrywają magiczną rolę. Oby nie przeniosły nas zbyt szybko w niebiosa. Uszka z grzybami  prawdziwymi, kotlety z grzybów, kapusta z grzybami dają siłę i zdrowie.

Rośliny strączkowe wpływają korzystnie na płodność. Fasola gotowana z miodem i imbirem ponoć ma „moc przyciągania pieniędzy”.

O znaczeniu kasz można pisać dużo, przecież „Polak nie da sobie w kaszę dmuchać”. Gryka na pewno daje bogactwo. Jęczmień, który „narodził” się z mężczyzny”, obdarza męską potencją i płodnością.

Pszenica „narodziła się kobiety” i wyraża pieniądze i bogactwo.

Oczywiście mak gwarantował domowi dostatek na cały przyszły rok, musi być makowiec lub mak z bakaliami czy kluski z makiem.

Potrawy z maku często łączono z miodem  „jadłem niebiańskim”, zapewniającym boską miłość. Miód w prawie wszystkich kulturach świata uchodzi za substancję magiczną ,darzoną ogromnym szacunkiem, chroniącą od zła, symbol wiecznej szczęśliwości,mądrości, bogactwa duchowego i materialnego.

A orzechy, od wieków związane z tajemnicą, wzmacniają  intelekt. Włoski to mądrość i pieniądze, laskowy-symbol sprawiedliwości, pojednania, cierpliwości i sił żywotnych. Migdały, najlepszy płód ziemi, to piękno, zdrowie, nadzieja, płodność, nie może ich zabraknąć w pierożkach, szarym sosie i faszerowanych rybach.

Wigilijne desery powinny być przygotowane z suszonych owoców, bo tak jak bakalie i ciasteczka wróżą domowi szczęście i bogactwo.

Po Wigilii był zwyczaj dawania zwierzętom domowym po kawałeczku opłatka dla zapewnienia im zdrowia oraz pięknego przychówku. Wierzono, że o północy zwierzęta rozmawiają ludzką mową ,lecz podsłuchanie takiej rozmowy nie przynosi szczęścia. Wilkom wynoszono przed zagrodę resztki jedzenia wigilijnego, które tak ugoszczone, nie wyrządzały szkody.

Dużo można jeszcze opisywać, ale co za dużo to i nie zdrowo. Nie bierzmy sobie wszystkich dawnych wierzeń do serca, ale niektóre koniecznie. Trzeba dać szczęściu szansę.

Na koniec zacytuję słowa Łukasz Gołębiowskiego (XVIII/XIX) „Tak więc, lubośmy przyjęli wszystkich niemal krajów potrawy i Rusi i Turków, Szwedów, Niemców, Francuzów i Anglików, Włochów i Hiszpanów, zachowaliśmy naszą, dajemy pierwszeństwo potrawom ojczystym, tęsknimy do nich i za granicą przy najwyszukańszych stołach sprzykrzy je sobie nasz ziomek, rad wróci do barszczyku, kapuśniaku, bigosu”. I dalej „Z chlubą to przyznać sobie możemy, przekażmy i dzieciom tę drogą spuściznę,ten zwyczaj błogi”.

Życzę Wszystkim pełnego rodzinnego ciepła i miłości  wieczoru wigilijnego. Christopher

http://edicook.blogspot.com