Słonina kojarzy mi się z tłuszczem do wytapianego smalcu albo plastrami zmrożonej wędzonej i cienko krojonej do kanapek z cebulą, za czym nigdy specjalnie nie przepadałam. Okazuje się ze tłuszcz, zwany sałem ma wiele odmian, a jego konsystencja i sposób marynowania pozwala na dalszą obróbkę, zarówno słodyczy, zup, czy przekąsek. Rąbka tajemnicy o najbardziej klasycznym sposobie marynowania uchyliła mi babcia mojej koleżanki z pracy, który jest mniej abstrakcyjny dla mojego podniebienia niż kiszona słonina. Ten wariant dla smakoszy dojrzewających wędlin ,dobrze sprawdza się w postaci roladek, kawałków zanurzonych w gorzkiej czekoladzie czy podstawa do zup jak barszcz ukraiński. Dla mnie to świetna i aromatyczna baza do zup , ma zupełnie inną konsystencję niż zwykła surowa.
4.9 (179 ocen)
Komentarze