Podróżując kulinarnie po Polsce koniecznie trzeba spróbować kuchni lubelskiej. Lubelszczyzna to niewątpliwie jeden z ciekawszych smakowo regionów Polski. Dzieje się tak dlatego, że miasto jest jednym z najstarszych miejsc osadnictwa w Polsce, region ulegał wielu wpływom, co odbiło się również na kulinariach.

Mieszają się w kuchni lubelskiej wpływy z Rosji, Ukrainy, Litwy. Duży wpływ na kuchnię lubelską miała też kultura żydowska i tradycje kulinarne Żydów. Mieszkało ich w Lublinie tak wielu, że miasto było zwane Jerozolimą Królestwa Polskiego. Taką potrawą wywodzącą się z kuchni żydowskiej są cebularze. Są to drożdżowe płaskie placki pieczone ze specjalnie przygotowaną cebulą. Jest to wypiek tak charakterystyczny dla Lubelszczyzny, jak oscypek dla Podhala.

Inną potrawą mającą swój rodowód w kuchni żydowskiej jest forszmak. Jest to rodzaj zupy gulaszowej, do jej przyrządzenia używa się resztek wędlin, kurczaka, ogórka kiszonego i koncentratu pomidorowego.

Tradycyjnie na lubelskich stołach królowała kasza gryczana i potrawy mączne. Popularne były i wciąż są, przede wszystkim w okolicach Biłgoraja czy Janowa Lubelskiego, krupniaki inaczej zwane pierogami gryczanymi. Przypominają one z wyglądu pasztet z kaszy gryczanej i twarogu. Często występują również w postaci drożdżowego placka z nadzieniem z kaszy gryczanej i twarogu. Podobnie jak cebularz widnieje na liście produktów tradycyjnych.

Bardzo charakterystyczny smak znany na Roztoczu mają tzw. buraczaki albo buraczarze, są to drożdżowe placki z dodatkiem buraka cukrowego. Bardzo słodkie i wilgotne ciasto. Ciężko go dostać w sklepie, ale wypoczywając w jakimś agroturystycznym gospodarstwie na Roztoczu jest duże prawdopodobieństwo, że gospodyni go nam upiecze.

Zamość, zwany „Perłą Renesansu”, zasłynął nie tylko dzięki swym zabytkom. Flaki zamojskie są znane w całym kraju.

Mówiąc o Lubelszczyźnie nie można też zapomnieć o miodach. Jako, że gryki kwitnie tu wiele to najbardziej charakterystycznym dla tego regionu miodem jest słodko-ostry miód gryczany, pachnący kwiatami gryki. Tradycyjnymi trunkami lubelskimi są bez wątpienia miody pitne i niewątpliwie piwo. W całym województwie spotkać można wielkie plantacje chmielu. To z lubelskiego pochodzi niemal 40% krajowej produkcji szyszek chmielowych.

Długo by wymieniać tradycyjne potrawy z tego regionu Polski, wszak na liście produktów regionalnych i tradycyjnych  prawie 70 pozycji pochodzi właśnie z lubelskiego. Warto poznać tę kuchnię. Spróbować. Posmakować.

Ja osobiście uwielbiam naszą kuchnię lubelską. Lubię zarówno jeść, jak i gotować lokalne potrawy.

Urodziłam się w Lublinie, tu mieszkam od zawsze i chyba już na zawsze. Właściwie cała moja rodzina pochodzi z województwa lubelskiego. Mam korzenie na Roztoczu i tamtejsze smaki odegrały dużą rolę w tworzeniu moich kulinarnych sympatii. To u mojej prababci poznałam smak pierogów z kaszą gryczaną, twarogiem i miętą, przepysznych drożdżowych kaszaków, bułeczek ze słodkim twarogiem, czy buraczarzy – placków z buraka cukrowego. Te smaki towarzyszą mi do dziś i często goszczą w mojej kuchni – no może prócz buraczarzy, jedną próbę odtworzenia babcinego specjału podjęłam w zeszłym roku – niestety skończyła się ona porażką i póki co dałam sobie spokój. No chyba, że któraś z ciotek pamięta oryginalny przepis prababci, wtedy spróbuję jeszcze raz! ;)

Do szkoły podstawowej chodziłam w latach osiemdziesiątych. Nie było wtedy takiej różnorodności jak dziś. Ale to co było w sklepach smakowało prawdziwym jedzeniem. Stałą pozycją śniadaniową w podstawówce był cebularz i kefir. Dopiero po latach dowiedziałam się, że cebularze to nasze regionalne wypieki. Taki smak powinien być znany na całym świecie. Miejsc, w których można zjeść naprawdę dobre cebularze jest w Lublinie sporo, chociażby w piekarni na ul. Furmańskiej (http://piekarnia-kuzmiuk.pl/index.html ), czy w którymś ze stoisk piekarni Grela (www.piekarnia-grela.pl ). Niestety już nie raz nacięłam się na kiepskie podróbki cebularzy, mogące zrazić do tego wypieku kogoś, kto próbuje go pierwszy raz.

Lublin niestety nie obfituje w rynki i targi promujące żywność regionalną. Raz na jakiś czas w jakiejś galerii (Plaza, Gala) organizowany jest jarmark produktów regionalnych. Ale jak już zjadą się na taki kiermasz lokalni producenci to hulaj dusza…

Swojskiej kuchni można posmakować w gospodzie Sielsko Anielsko (www.sielskoanielsko.pl ), zazwyczaj zamawiam tam przepyszne pierogi. Śmiało mogę polecić również restaurację Ulice Miasta (http://www.ulicemiasta.pl ), która również stawia w dużej mierze na kuchnię regionalną. Mięsa przyrządzone w ich kuchni są naprawdę świetne, a próbowałam niejednej pozycji z menu.

Moim ukochanym lubelskim smakiem są pierogi z kaszą gryczaną, wiejskim twarogiem i pachnącą miętą. Zawsze mam w zamrażarce pokaźny pojemnik posiekanej mięty pieprzowej.

No i rzecz jasna cebularze! Najczęściej z ulubionym kefirem – również rodzimej produkcji z Krasnegostawu ( http://www.krasnystaw.eu ).

Jeśli chodzi o pierogi – cóż muszę przyznać, że jestem wielką miłośniczką jedzenia pierogów, ale lepię je dopiero jak najdzie mnie naprawdę wielka ochota, na smak, którego nie ma gdzie kupić. Mam wypróbowany przepis na ciasto zarówno tradycyjne z białej mąki, jak i na razowe. W jednych i drugich proporcje są ruchome, na wyczucie. Nigdy nie zapominam o dodaniu soli do ciasta, dzięki niej ciasto jest elastyczne i nawet rozwałkowane na bardzo cienki placek nie rwie się przy napełnianiu farszem. Po dokładne przepisy zapraszam na błoga - http://trzaskiwkuchni.blogspot.com/

Natomiast piekąc cebularze cebulę przygotowuję 1-2 dni wcześniej. Nie podsmażam jej, tylko pokrojoną w kostkę cebulę obgotowuję chwilkę we wrzątku i odcedzam. Gorącą wrzucam do słoika, posypuję makiem, solą i wlewam olej. Słoik zakręcam i wstrząsam, by wszystko się dokładnie wymieszało. Po ostygnięciu wkładam do lodówki. Dzięki takiemu potraktowaniu cebula jest słodka i miękka. Sposób na wyrastanie ciasta drożdżowego podpatrzyłam w jakimś programie kulinarnym, jest świetny i stosuję go od tamtej pory. Ciasto do wyrastania umieszczam w naoliwionej misce i wstawiam go do kuchenki mikrofalowej razem z kubkiem gorącej wody. Dzięki wodzie ciasto ma cieplutko, a przy zamkniętych drzwiczkach kuchenki nie grożą mu przeciągi i w spokoju może sobie wyrastać.

Z całego serca mogę polecić każdemu kulinarną wycieczkę po Lubelszczyźnie, a na swoim blogu i zapewne na stronach Polska Gotuje, postaram się przybliżyć potrawy z moich okolic.