Świat wpadł w pułapkę pozornie zdrowego jedzenia. Jako kraj zbliżający się na powrót do wielkiego świata wpadamy w tą samą pułapkę co oni. Ludzie zaczynają się bać jedzenia straszeni tysiącami kalorii, cholesterolową apokalipsą, tłuszczem, białkiem ... czym tam jeszcze ... Strach otworzyć lodówkę by przyrządzić proste, smaczne danie na obiad. Czy musi tak być?

Nie musi. Jak zwykle panika jaką sieją, co niektórzy nie służy nikomu. W wielu przypadkach wystarczy po prostu jeść z głową. Jeśli znasz swój organizm, jego metabolizm i umiejętności przyswajania składników z pożywienia nie powinieneś się bać jeść także tych legendarnych niezdrowych rzeczy. Na fotoforum gazety.pl wkleiłem nasz przepis na sałatkę z ananasem, w której jednym ze składników jest (tutaj ściszam głos) ...majonez... Lobby antymajonezowe tamtejszego forum uznało nasz przepis za szkodliwy dla zdrowia. No bo jak można w siebie wsadzić tyle trującego majonezu. Na całe szczęście obok głosów paniki i wrodzonej chyba dla dietetycznych ekstremistów złośliwości, pod wpisem dopisało się też wiele osób mających na majonez zdrowe spojrzenie.

W dzisiejszym świecie majonez stał się produktem diabelskim wręcz trującym. Tylko dlaczego? Przecież cholesterol z jajek już dawno został odczarowany i w opinii lekarzy nie jest już zagrożeniem dla naszych żył. Podłej jakości oleje roślinne używane przy masowej produkcji oleju można zastąpić oliwą z oliwek, a suszone jajka będące źródłem szkodliwego oksycholesterolu wymieniamy na świeże i problem z majonezową apokalipsą się niejako rozwiązuje.Jeśli nie możemy go zrobić sami kupmy taki, który spełni nasze oczekiwania. Są dostępne na rynku, a ich cena wcale nie jest kosmiczna.

Wracając do zdrowej żywności. Oczywiście ideałem było by jeść warzywa z własnych ekologicznych ogrodów, mięso zwierząt karmionych naturalnymi paszami i kiszonkami. Jednak czy jest to możliwe dla wszystkich? Powiedzmy szczerze - praktycznie nierealne. Wolny rynek daje nam jednak możliwość poszukiwania produktów, które nie zapaćkają nam żył chemią. Natura natomiast dała nam dwie sprawne ręce, którymi możemy sami przyrządzać jedzenie unikając kilogramów e-substancji, utleniaczy, środków rakotwórczych, spożywczej chemii i tego wszystkiego co w szybkim, kupnym jedzeniu się często znajduje. Jakie są więc tajemnice zdrowego życia i jedzenia?

Po pierwsze zdrowy rozsądek. Napchanie się sałatką ananasową przeznaczoną dla kilku osób samotnie w jeden wieczór jest szkodliwe i trzeba o tym wiedzieć. Jednak od kilku łyżek zjedzonych w ramach dodatku do innej potrawy, nikomu się umrzeć nie uda. To samo z każdym innym kalorycznym jedzeniem. Wystarczy jeść z głową, odchodzić od stołu z uczuciem lekkiego niedosytu by uniknąć nadmiernej ilości składników odżywczych, których organizm nie spali w trakcie dnia tylko odłoży nam je pod skórą.

Po drugie - róbmy i jedzmy własne jedzenie. Wszelakie fastfoody, restauracyjne odgrzewane zupy w proszkach czy najpodlejsze dietetyczne z nazwy jedzenie z torebek są dla naszego zdrowia zagrożeniem. To nie, nawet tłustawe mięso przygotowane i podane wyłącznie przez nas, zabija swoim składem tylko przemysłowy wyrób jedzeniowopodobny produkowany tylko i wyłącznie dla szybkiego zysku.

Po trzecie - nie dajmy się zwariować dietetycznym ekstremistom próbującym wmuszać w nasz jadłospis czasem pozornie zdrowe pasze, których byśmy palcem nie tknęli nie będąc przez nich śmiertelnie wystraszeni tym co ponoć nas może w zwykłej domowej kuchni spotkać.

Po czwarte - prowadźmy aktywny tryb życia, który spowoduje że będziemy potrzebowali znacznie więcej energii niż oklapnięty na fotelu, upasiony jak roczny wieprzek, jamnik przed telewizorem. Nie tłumaczmy się brakiem czasu. Skoro mamy go na tyle by oglądać te wszystkie mięsne jeże w telewizji, starczy go nam na rower, spacer czy mecz piłki nożnej na wynajętym z kumplami orliku.

Po piąte - nie bójmy się lekarza. Rzucając 3 lata temu palenie i przybraniu na wadze 25 kilogramów w te pędy udałem się do lekarza rodzinnego i zażądałem przysługujących mi raz w roku kompleksowych badań. Dzięki takim wizytom choćby raz do roku jesteśmy wstanie ocenić poziom naszego zdrowia sprawniej niż tylko na podstawie codziennego stania na elektronicznej wadze.

Po szóste - porzućmy nadzieję, że jakakolwiek magiczna dieta bez udziału profesjonalnego dietetyka i rozmowy z nim w cztery oczy, da nam oczekiwane efekty. Organizm każdego z nas działa inaczej więc wszelakie diety cud to pic na wodę fotomontaż. Mają jeden cel - odchudzanie naszego portfela. Mają też jeden efekt - solidne jojo i psychiczny dół, z którego już tak łatwo nam się wyjść nie uda.

Po siódme - unikajmy produktów fitness, light etc. Warto dowiedzieć się czemu producent tak je nazwał i czy nie jest to tylko bujda na resorach zrobiona tylko i wyłącznie dlatego, że na zdrowej z nazwy żywności się ostatnio świetnie zarabia. Panika robi swoje.

Po ósme - jesteśmy Polakami. Narodem środkowej Europy. Nie starajmy się jeść jak Włoch, Hiszpan, Kanadyjczyk czy Azjata. Ich organizmy wymagają innych składników i innej diety. Zauważyłem ostatnio, że modne staje się wszystko co nie jest składnikiem polskiej kuchni. Programy telewizyjne i ludzie zajmujący się jedzeniem zawodowo próbują wmawiać nam, że to ryż, a nie ziemniak jest tym czym powinniśmy jadać. Okładki kuchennych magazynów świecą różnymi egzotycznymi potrawami, na które już znalezienie samych składników może doprowadzić do bólu głowy. Korzystajmy z dobrodziejstw kulinarnych innych regionów świata ale z głową. Nie wstydźmy się naszego regionalnego jedzenia bo wcale nie jest ani gorsze, ani mniej zdrowe, ani obciachowe, ani bardziej tłuste, ani nawet mniej atrakcyjne wizualnie. W słowiańskiej kuchni znajdziemy mnóstwo doskonałych przepisów pasujących do wielu zdrowotnych diet. Wystarczy ich poszukać i robić z nich pyszne potrawy.

Rozsądek i rozwaga niech nas prowadzą przez życie bogate w doznania jakie zapewnia nam domowa i zdrowa kuchnia. Czy ktoś jeszcze pamięta jak smakują racuchy albo kopytka ?


_________________
srk76
Blog rodzinny