Przygodę z knedlami zaczęłam oczywiście od knedli ze śliwkami.  Jako nastoletnia dziewczyna znalazłam na nie przepis w jakiejś gazecie, zrobiłam, zjadłam i się zakochałam. Podałam je ze zrumienioną na maśle bułką tartą i cynamonem, wtedy uważałam, że nie da się podać tej potrawy lepiej. Upłynęło trochę wody w rzekach, a właściwie sporo, ja nadal powtarzam tamto tradycyjne danie, jednak w między czasie zdarzają się mi różne wariacje, gdzie główną rolę grają knedle na różne sposoby.

Knedle w Polsce robione są przede wszystkim z ugotowanych, zmielonych i ostudzonych ziemniaków. Na 600 g ziemniaków dodajemy jajko, szczyptę soli i partiami podczas wyrabiania ciasta ok. szklanki mąki. Następnie formujemy kilka wałków z ciasta o średnicy ok. 3 centymetrów, kroimy na 3-4 centymetrowe kawałki, z każdego toczymy w  dłoni kulkę. Każdą spłaszczamy, nakładamy na środek porcje farszu lub owoc, zlepiamy dokładnie brzegi ciasta i znowu formujemy kulkę. Knedle gotujemy w osolonej wodzie do  wypłynięcia, odcedzamy i  przelewamy zimną wodą.

Oczywiście na całym świecie znane są również knedle robione z ciast różnego rodzaju. Z czerstwych bułek namoczonych w mleku, twarogu, ciasta drożdżowego czy z kaszy manny.

Za farsz może posłużyć właściwie wszystko, tradycyjnie: owoce, mięso, kapusta z grzybami, czy bardziej nowatorsko: kalafior z serem, szpinak, cieciorka z suszonymi pomidorami, banany z czekoladą.

Mi zdarzyło się już do ciasta dodać np. gotowanej marchewki, zabarwić ziemniaki kurkumą i makiem, lub twaróg kakao. Po prostu jak z każdą potrawą, knedle także możemy przygotować w wyjątkowy sposób. Taki, który nam zasmakuje najbardziej.