Przy pierwszym toaście człowiek pije sake, przy drugim - sake pije sake, przy trzecim - sake pije człowieka.

Bez sake nawet kwiat wiśni wygląda bardzo zwyczajnie.

Najlepszym lekarstwem na dużego kaca jest sake.

Japońskie przysłowia same się bronią i nie wymagają dodatkowego komanetarza. Japończycy - ku mojemu zdziwieniu - w piciu alkoholu niczym nie odbiegają od Europy. Wachlarz dostępnych produktów także zadziwia: wino, sake, whisky i piwa...

 

Karafka z sake, czyli ryż dobry na wszystko

Każdy z nas zna sake. W Japonii to bardzo ważny element kultury. Nie obejdą się bez niego żadne ważne wydarzenia. Równocześnie jest to trunek, który towarzyszy codziennym czynnościom i posiłkom.

Sake to najbardziej popularne japońskie wino ryżowe, sporządzone z odtłuszczonego ryżu przygotowanego do fermentacji. Po rozgotowaniu (do konsystencji bardzo kleistej), ryż  zaszczepia się grzybkiem fermentującym (aspergillus oryzaze) i po upływie miesiąca filtruje,by następnie zostawić w beczkach na kolejne 6 miesięcy. Takie sake zawiera 14-20% alkoholu i zdaniem Japończyków, przypomina hiszpańskie winno Sherry Dry. Do lat 60-tych XIX wieku sake sprzedawana była wyłącznie w beczkach - dziś zastąpiły je butelki i małe buteleczki, a beczki pojawiają się tylko od święta.

Istnieje wiele gatunków wina sake i opisanie ich jest bardzo trudne (ze względu na drobne różnice w procesie produkcji). Na ogół sake dzieli się na słabsze (czyli bez dodatku alkoholu) i mocniejsze (z dodatkiem destylatu wódki). Wyróżnić możemy sake bezbarwne, bardziej zawiesiste, a także wytrawne oraz słodkie.

Najczęściej sake podawana jest na ciepło - w temperaturze 40-50 st. C., jednak coraz częściej zdarza się, że zostaniemy zapytani o sposób podania sake. Osobiście polecam schłodzoną wersję. W Europie bardzo często spotykane jest mylne przekonanie, że sake to japońska wódka. Wprawdzie zdarzają się sake z dodatkiem mocnego alkoholu, ale pamiętajmy, że sake nie jest destylatem lecz napojem produkowanym w wyniku fermentacji.

 

Zamiast sake japońska whisky

Oficjalna produkcja japońskiej whisky rozpoczęła się w 1924 roku, a ostatnimi czasy bardzo zyskała na popularności. Można już powoli zaryzykować i powiedzieć, że powstaje japoński styl destylacji - który nie jest imitacją wyrobów szkockich czy amerykańskich bourbonów, ale klasą samą w sobie. Pod względem jakości, japońska whisky należy do światowej czołówki, a mało kto z nas wie, że zaraz po Wielkiej Brytanii, USA i Kanadzie, Japonia jest największym jej producentem - i największym konsumentem zarazem...

Cechą charakterystyczną dla japońskiego trunku jest brak wymiany whisky pomiędzy destylarniami w produkcji tzw. blendów czyli whisky mieszanych. Oznacza to, że jedna destylarnia może produkować bardzo zróżnicowane whisky, które pochodzą z tego samego koncernu.

Największy producent to firma Suntory, dla której szkocki aktor - Sean Connery zgodził się wystąpić nawet w reklamie (oczywiście o reklamę whisky chodzi). Wspomniana firma sprzedaje także ekskluzywne produkty: 18, 20, 30-sto letnią whisky w porcelanowych butelkach, w ręcznie wyprodukowanych pudełkach z luksusowego japońskiego drewna.

Inne znane marki japońskiej whisky to Nikka i Yamazaki.

 

Od piwa głowa się kiwa

Japońskie piwo nie odbiega smakowo od europejskich. To napój, którego właściwości (szczególnie w upalne dni) docenia każdy - bez względu na położenie geograficzne. Jak przystało na japoński alkohol - nie jest on warzony na jęczmieniu tylko na ryżu - co delikatnie łagodzi jego smak. Na rynku dostępne są piwa Asahi, Kirin, Sapporo, Tiger i wiele innych. Mnie najbardziej zastanawiają nowości - czyli japońskie piwo z mlekiem (piwo Bilk), podobno przeznaczone dla kobiet a także niebieskie piwo z roztopionych lodowców oraz wodorostów.

Listę alkoholi zamyka mój ulubiony trunek - likier umeshu choya, powstały z japońskich owoców śliwki ume. To 10-11% trunek, o charakterystycznym słodko-kwaśnym smaku, idealny do ryb, owoców morza i deserów. W moim odczuciu najlepszy jest spritzer - czyli 3/4 lampki wina z 1/4 częścią wody gazowanej, z lodem. Likier często w nazwie mylony jest z winem śliwkowym - ale zwał jak zwał, najważniejsze, że smakuje.