Smażenie to najgorszy sposób przygotowania jedzenia. Tymczasem w restauracjach typu fast food dietetyczne produkty, takie jak ziemniaki, kurczak czy ryby, przed podaniem pływają w skwierczącym tłuszczu. W ten sposób zamieniają się w kaloryczne bomby. Mimo że są później odsączane z oleju i tak sporo zostaje go w panierce. Zestaw złożony z dużych frytek i najmniejszej porcji smażonego kurczaka w McDonald’s dostarcza aż 32 g tłuszczu. To prawie połowa dziennej porcji zalecanej dorosłym kobietom. Lepiej jej nie przekraczać, bo nadwyżka odkłada się w talii.

Ryzykowna dieta

Zbyt tłuste menu sprzyja chorobom serca, nowotworom, cukrzycy. Samo smażenie też może być szkodliwe. – W ziemniakach w wyniku połączenia aminokwasów z cukrami w wysokiej temperaturze może powstawać rakotwórczy akryloamid – ostrzega dr Sa’eed Bawa z Katedry Dietetyki SGGW w Warszawie. Bary z szybkim jedzeniem najlepiej odwiedzać tylko sporadycznie. – Badania, opublikowane w 2007 r. w piśmie „Circulation”, wykazały, że jeśli jemy fast foody częściej niż dwa razy tygodniowo, ryzyko otyłości rośnie o 86%, a cukrzycy typu 2 aż o 239%  – dodaje dr Bawa.

Kanapka z metką

Decydując się na fast food, lepiej wybierać znane marki. Takie restauracje jak McDonald’s, KFC czy Burger King na stronach internetowych lub opakowaniach podają ilość kalorii czy tłuszczu, zawartych w daniu. W ulicznych budkach z amerykańskimi hamburgerami tych informacji nie znajdziemy. Posiłek warto skomponować z sałatki z dressingiem typu light i tortilli zamiast dużej kanapki. Do picia najlepiej zamówić wodę albo sok owocowy. Taki zestaw dostarczy nam ok. 400-500 kalorii, czyli tyle, ile powinien mieć obiad.   

Najwięksi wrogowie

Te składniki szkodzą sylwetce i zdrowiu, dlatego im mniej ich w hamburgerze, który chcesz zjeść, tym lepiej.

CUKIER - duża cola ma w sobie równowartość sześciu łyżeczek cukru. Kryje się on też w bułkach do hamburgerów, dressingach i sosach. Nie ma żadnych wartości odżywczych, tylko zbędne kalorie.

TŁUSZCZE TRANS - obniżają poziom dobrego cholesterolu, a podwyższają złego. Zwiększają ryzyko chorób serca, sprzyjają powstawaniu nowotworów. Do dań dostają się z tłuszczu do smażenia. Producenci nie mają obowiązku podawania, ile izomerów trans ma kanapka, ale informują, jaki proc. frytury to tłuszcze trans. KFC deklaruje, że nie ma ich w ogóle, Burger King – mniej niż 1%, a McDonald’s ok. 2% – Niestety, na tej podstawie nie można stwierdzić, ile dokładnie tłuszczów trans jest w gotowym produkcie – mówi dr Sa’eed Bawa.

TŁUSZCZE NASYCONE - to tłuszcze zwierzęce, które podnoszą poziom złego cholesterolu LDL i przez to zwiększają ryzyko choroby wieńcowej. Kryją się głównie w kanapkach, smażonym kurczaku i frytkach.

WĘGLOWODANY PROSTE - są w bułkach do hamburgerów, panierce z kurczaka. Organizm szybko je trawi i do krwi trafia mnóstwo glukozy. Wtedy organizm wysyła tam dużo insuliny, aby przerobiła cukier na energię. Po chwili insulina nie ma nic do roboty i odczuwamy wilczy głód. w SÓD Główny składnik soli. Zestaw z podwójnej kanapki, frytek, sałatki z sosem i mlecznego napoju pokrywa prawie całe dzienne zapotrzebowanie na sód. Dieta, w której jest zbyt dużo soli, grozi nadciśnieniem.  

Złote zasady jedzenia w biegu

WARTO CZYTAĆ ETYKIETY - na niektórych opakowaniach hamburgerów, także na stronach internetowych, można znaleźć informacje, ile kalorii, tłuszczu czy cukru zawierają dane produkty.

IM MNIEJSZE PORCJE TYM LEPIEJ - dla naszej talii najgorsze są słodkie gazowane napoje. Działają one tucząco, ponieważ jest do nich dodana dość duża ilość cukru.

SAŁATKA DO KAŻDEGO DANIA - świeże warzywa zawierają enzymy i przeciwutleniacze, które równoważą działanie tłuszczów i cukrów z hamburgera czy smażonego kurczaka.

LEPIEJ UNIKAĆ ZESTAWÓW - wtedy często pojawia się kusząca opcja wzięcia większego napoju lub frytek za małą kwotę. Zamiast coli lepiej wybrać wodę, frytki zamienić na sałatkę.  

Łatwo przyszło łatwo poszło

Kanapki czy frytki są miękkie, do ich pogryzienia nie potrzeba dużo czasu. Taki posiłek łykamy więc w kilka minut. Tymczasem nasz mózg potrzebuje o wiele więcej czasu, aby przyjąć do wiadomości, że coś zjedliśmy. Dlatego mimo że na rachunku z restauracji fast food widnieje duży zestaw z podwójną kanapką, wcale nie wychodzimy stamtąd tak najedzeni, jak mogłoby się wydawać. Jeśli na dodatek hamburgera popiliśmy słodką colą, po kilkunastu minutach we krwi skacze poziom insuliny. To szybko skutkuje napadem głodu i w drodze do domu wstępujemy do kiosku po batonika.  

Autor: Kaja Tyzenhauz