Mimi Thorisson to autorka bloga Manger, która wybrała życie z rodziną na francuskiej prowincji zamiast gwarnego Paryża. Powrót do natury jeszcze szerzej otworzył Mimi oczy na to, co i jak je, jakich składników używa. Wyostrzył jej zmysły, pomógł doceniać prostotę posiłków, z czym raczej kuchnia francuska nam się nie kojarzy. Autorka dużą wagę przywiązuje do korzystania z sezonowych składników, swoją książkę także podzieliła według pór roku, dzięki czemu możemy podążać za rytmem natury.

Każdy z 4 rozdziałów z przepisami rozpoczyna się od krótkiego menu. Receptury podzielone są trochę jak w restauracji – na przystawki, dania główne i desery. Dzięki temu od razu wiemy, co smacznego czeka a nas na daną porę roku i z jakich sezonowych produktów będziemy korzystać. I tak na wiosnę zajadamy się zupą z bobu, sufletem z karczochami, kwiatami robinii akacjowej w panierce i oczywiście szparagami.

Lato to czas chłodnika migdałowego, chłodnika z groszku, piersi z kaczki grillowanych w winoroślach, brzoskwini i wiśni w papilotach czy klasycznego clafoutis z czereśniami. W tym rozdziale znajdziemy aż 26 pomysłów na wykorzystanie najbardziej  obfitego w produkty sezonu.

Jesienią cieszymy się wielością grzybów, dyni, zajadamy bardziej treściwe dania pachnące ziołami, z cięższymi sosami, orzechami. Długo pieczona jagnięcina, jesienna zupa, tarta jabłkowa z calvadosem i zapiekanka z dyni to tylko garść pomysłów.

Mimi przekonuje nas, że zima to nie czas zimowego snu, nawet na wsi. To wtedy królują na stole zupy – jak czosnkowa czy parmezanowa, zapiekanki, pieczone mięsa – perliczka z ziołami, sycące dania – gulasz z zimowymi warzywami, a na deser bretońskie ciasto maślane. To dowód na to, że inspiracją do gotowania może być czosnek, buraki czy orzechy.

Podoba mi się, że w książce Apetyt na Francję przepisy to połączenie kuchni domowej, swojskiej, rustykalnej, ale też nawiązują do tego, z czym kojarzy nam się Francja – wystawnymi daniami przygotowanymi z ekskluzywnych produktów. Receptury nie wydają się być bardzo skomplikowane, faktycznie pojawiają się produkty jak gołębie, ślimaki, foie gras, ale większość z nich można zastąpić produktami bardziej swojskimi.

Przepisy ilustrują zdjęcia oddające rustykalny klimat miejsca zamieszkania autorki. Sporo jest tutaj zdjęć pokazujących ją, jej rodzinę, francuskie krajobrazy, mniejsze i większe uczty z rodziną i przyjaciółmi. Dzięki temu książka staje się swoistym pamiętnikiem, zapisem tego etapu życia Thorissonów. Myślę, że ta pozycja spodoba się nie tylko pasjonatom gotowania i poszukiwaczom nowych smaków, ale także osobom, które tęsknią do spokojnego życia na wsi. Życia, w którym możemy oddać się pasjom, spotkaniom z przyjaciółmi i celebrowania każdego momentu życia. Warto czasem wziąć do ręki taką książkę i przenieść się do krainy szczęścia i dobrego jedzenia.