Ostatnio pisałam Wam w artykule „Psychologia diety”, że czym innym jest głód, a czym innym apetyt. Apetyt zdarza się każdemu, ale już koncentrowanie się na nim nie jest zdrowe. Chciałabym Wam wyjaśnić dlaczego.

Apetyt to nic innego jak głód emocjonalny. Na początek wyjaśnijmy, co to jest właściwie emocja. Jak działa i jakie mamy ich podstawowe rodzaje.
Zapytacie: a po co? Przecież emocje się przede wszystkim czuje, po co więc definicja? Zaraz się sami przekonacie.

Emocja to subiektywny stan psychiczny, pobudka do działania. Odczuwaniu emocji towarzyszą zmiany somatyczne (czyli np. przyspieszona akcja serca, zmiana ciśnienia krwi, oddechu, większa potliwość itd.), ekspresje mimiczne i pantomimiczne (czyli np. w złości szybciej chodzimy) oraz specyficzne zachowania. Sama ekspresja emocji czyli to, co zazwyczaj widzimy na twarzy trwa króciutko – od kilku do kilkunastu sekund, natomiast to, co odczuwamy jako emocję zazwyczaj od kliku minut do kilku godzin. Jeśli coś czujemy dłużej to mówimy już o nastroju. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ jest to ważna informacja w kwestii żywieniowej. Jeśli jesteśmy na etapie kontrolowania ilości pożywienia (ograniczania jej – z poprzedniego artykułu wiecie, że nie lubię słowa „dieta”) musimy wiedzieć, że jak przyjdzie emocja to zawsze będzie miała pierwszeństwo nad kontrolą. Można ją porównać do „erki” na drodze. Nawet jeśli nasza samokontrola to kabriolet, a za nami jedzie wsparcie innych i eskortowanie nas przez policję to zawsze jak będzie jechało pogotowie ratunkowe na sygnale (czyli nasza erka) będzie miało pierwszeństwo. Jest to ściśle związane z ewolucją i przystosowaniem się. Na nic racjonalne żywienie, jak tu życie trzeba ratować. Nie odbiegając jednak od tematu, mamy pięć podstawowych emocji, które są rozpoznawane nawet w najgłębszych zakamarkach świata i niepowiązane w żaden sposób z kulturą: strach, złość, radość, smutek i wstręt/obrzydzenie. Wszystkie są nam potrzebne i wszystkie pożyteczne. Jednak nie o samych emocjach jest ten tekst.

Żeby z emocjami żyć w zgodzie, trzeba je regulować. Jedzenie jest jednym z takich regulatorów. Biologicznie zwiększa nam ono poziom dopaminy i serotoniny oraz aktywuje naturalne opioidy w mózgu – daje w rezultacie poczucie przyjemności i aktywuje system nagrody. Innymi słowy daje nam przyjemność. Wysoko przetworzone jedzenie, czyli takie gdzie jest dużo tłuszczu i cukru zwiększa nam ilość neuropeptydów w mózgu co wpływa na to, że bardziej lubimy takie jedzenie niż inne.
Na poziomie psychologicznym jedzenie ma jeszcze większe znaczenie. Ileż z nas widziało w filmach ludzi pocieszających się lodami, deserami, alkoholem? Tak działa mechanizm nazywany modelowaniem. Patrzymy jak inni radzą sobie ze stresem i postępujemy podobnie. Bo to działa. Jedzenie epatuje dosłownie z każdego rogu. Najlepiej wiedzą o tym osoby, które postanawiają się ograniczać.

Każdy z nas codziennie budzi się z właściwą dla siebie pulą środków, które przeznacza na różne aktywności. Najwięcej z tej puli zajmuje kontrola, uwaga i emocje. Jeśli cały dzień się kontrolujemy, uważamy na to, co jemy i staramy się ignorować bodźce, które do nas docierają, np. koleżanka, chuda jak patyk, która właśnie zjada kolejny batonik a nam pachnie czekolada, to – aby się nie poddać – zużywamy bardzo dużo z tej naszej puli środków. Dlatego, gdy wieczorem siadamy, mamy chwilę na odsapnięcie, zmęczeni jak niewiemco – w naszej puli jest za mało silnej woli, żeby zwalczyć pokusę na kabanosa czy czekoladkę. Z pustego i Salomon nie naleje. A jeszcze jak dochodzą do tego emocje to jesteśmy na minusie i nie panujemy już nad niczym i możemy sobie zaśpiewać: mam tę moc, mam tę moc, zjem to wszystko w jedną noc ;). Stąd też paradoksalnie, jak wynika z badań naukowych, osoby będące na restrykcyjnym odżywianiu, pod wpływem negatywnych emocji jedzą więcej niż w takiej samej sytuacji osoby, które się nie ograniczają.

Kolejna sprawa: Ilu z Was w dzieciństwie na pocieszenie dostawało coś dobrego na przekąszenie? No właśnie. Emocja jest szybka, a jedzenie też działa szybko. Jeśli czujecie lęk, poczucie winy, jesteście zmartwieni to jedzenie szybko koi. I tu wchodzą nam nawyki i przyzwyczajenia. Mózg bardzo szybko się uczy, że jeśli jest coś jest nie w porządku, a ja zagłuszę to jedzeniem, to trzeba tak robić zawsze. Robimy to automatycznie i już nie myślimy dlaczego i jak: po prostu to robimy. Wracając do porównania drogowego – jak siedzisz za kółkiem i masz za sobą wiele lat doświadczenia nie myślisz: teraz wcisnę sprzęgło i zredukuję bieg bo właśnie wchodzę w zakręt, tylko to robisz.

Poprzez globalizację i postęp zmienił się dostęp do jedzenia. Zauważcie – nie trzeba już iść do domu, gotować, czy przygotowywać przekąsek do pracy. Wystarczy iść i szybko coś sobie kupić. Przez lata zmienił się skład produktów, kaloryczność i porcje. Jest coraz więcej tzw. śmieciowego jedzenia. Fast-foody oferują nam większe porcje tylko nieznacznie droższe, więc dlaczego nie skorzystać??? Przyjemności będzie więcej (kalorii również, ale o tym nie pamiętamy)

Poza tym takie jedzenie odwraca Waszą uwagę od tego, co naprawdę się dzieje. Jem, jest mi na chwilę lepiej, potem być może czuję poczucie winy, wstyd ale z powodu jedzenia. Mam na co przerzucić winę. Nie muszę zajmować się powodem, który sprawił, że zaczęłam jeść, a który jest często bolesny i nieprzyjemny. To zupełnie normalne zachowanie. Nikt nie lubi zajmować się przykrymi rzeczami. Problem zaczyna się, kiedy nie panujemy już nad ilością i częstością zjadanego pożywienia, kiedy główną naszą myślą i kierunkiem naszych działań jest jedzenie, kiedy jemy w samotności, żeby nikt nie widział i nie oceniał – czyli, kiedy pojawia się uzależnienie. Tak, od jedzenia można się uzależnić. Jest to uzależnienie behawioralne i jest wpisane do spisu Światowej Organizacji Zdrowia ICD - 10 (wciąż czekamy na 11) jako zaburzenie jedzenia.

Jeśli chcecie sprawdzić czy warto już zastanowić się nad tym, czy mamy problem czy nie, zadajcie sobie kilka pytań czy:

– Gdy jestem zaniepokojona lub zdenerwowana, jem więcej niż normalnie
– Gdy się zdenerwuję, zaczynam jeść
– Mój sposób odżywiania zależy od mojego nastroju
– Wolałabym ważyć mniej niż obecnie
– Jedzenie wprawia mnie w dobry nastrój
– Często czuję niepokój, jak za dużo zjem
– Czasem, kiedy zaczynam jeść, czuję, że nie będę mogła przestać
– Często pozwalam sobie na jedzenie w większej ilości gdy jestem sama/sam

Jeśli w większości odpowiedzieliście sobie na „tak” w tych pytaniach to znaczy, że może macie problem z nadużywaniem jedzenia. Warto byłoby zastanowić się nad tym i być może przyjrzeć się sobie nieco uważniej lub skonsultować z odpowiednim specjalistą.
Zachęcam Was do dyskusji pod artykułem, dzieleniem się Waszymi uwagami, spostrzeżeniami itd.
Pamiętajcie, że pojedyncza odpowiedź na „ tak” jeszcze o niczym nie świadczy. Natomiast większość może (ale nie musi) stanowić o problemie.

Pisząc artykuł korzystałam z następujących źródeł:
1. D.Szczygieł, R. Wrzosek „Emocje a zachowania żywieniowe. Przegląd badań naukowych” artykuł naukowy, Wyższa Szkoła Psychologii Społecznej SWPS WZ Sopot
2. N. Ogińska-Bulik, L. Putyński „Kwestionariusz Moje Zwyczaje Żywieniowe – konstrukcja i właściwości psychometryczne” Zakład Psychologii Zdrowia i Zakład Psychologii Klinicznej
3. J. Strelau, D. Doliński „Psychologia, podręcznik akademicki. Tom 1” , GWP, Gdańsk 2008,
4. I. Grzegorzewska, L. Cierpiałkowska „Uzależnienia behawioralne” PWN, Warszawa 2018