Przygotowania do Wigilii w moim rodzinnym domu rozpoczynały się już w pierwszych dniach grudnia. Na początek ciasto piernikowe, które jak tradycja nakazywała przygotowywało się już około 3 tygodnie wcześniej. Leżało sobie spokojnie  i czekało… Po kilkunastu dniach nastawiało się zakwas na barszcz, przygotowywało się farsze do pasztecików, pierogów i gotowało kapustę z grzybami. Ważne było też nacieranie mięs przyprawami i ziołami, które później królowały na stole, długo wyczekiwane po postnym jedzeniu.

Moi rodzice preferowali tradycyjną kuchnię polską. Woleliśmy dania bez udziwnień, przygotowane w prosty sposób, tak, aby wydobyć ich szlachetny smak. Dania rybne odgrywały u nas ważną rolę. Uwielbiałam rybę po grecku, śledzie na różne sposoby, te pod pierzynką upodobałam sobie najbardziej. Ryby w galaretach o wyjątkowym smaku. Wędzone, smażone, faszerowane.

Pieczenie ciast i ciasteczek było wspaniałą zabawą . Ja i moje rodzeństwo przepadaliśmy za dekorowaniem pierniczków. Mama nauczyła nas wielu dekoracyjnych sztuczek. Co roku pierniczki i ciasteczka wyglądały inaczej, mimo, iż w sklepach nie było tylu posypek, cukrowych perełek, słodkich dekoracji. Barwniki do lukru i ciastek otrzymywało się z naturalnych surowców. Nasze ciastka zawsze były piękne. Wspaniale było część z nich pozawieszać 24 grudnia na pięknej żywej choince. Wspominając ten czas widzę oczami wyobraźni moich Rodziców. Oboje lubią gotować. Mają swoje niezawodne tajniki gotowania. Dzisiaj przypominam sobie wiele cennych rad. Niektóre spisałam w moich kulinarnych notatnikach. Mama zawsze wiedziała jak postępować z różnymi rodzajami ciast. Długie i staranne wyrabianie ciasta drożdżowego na struclę z makiem gwarantowało sukces. Uczyła nas też, jak zadbać o estetykę serwowanych dań. Uwielbialiśmy widok świątecznie nakrytego stołu z jednym wolnym miejscem dla gościa. Liczyliśmy i miejsca dla gości, i potrawy znajdujące się na stole. Gdy wszystko idealnie się zgadzało z radością wyczekiwaliśmy pierwszej gwiazdki na niebie i rozpoczynaliśmy wieczerzę. Tata do dzisiaj wygłasza swoje bardzo wzruszające przemówienie, po którym z miłością dzielimy się opłatkiem. Później jest tak przyjemnie, jest taka wewnętrzna siła i optymizm w każdym z nas. Wszyscy mamy też wielki, rozbudzony zapachami apetyt. 

Pamiętam, że jako dziecko przepadałam za wigilijnymi daniami.

Z sentymentem wspominam do dzisiaj rozpływające się w ustach : pierogi, tatar z łososia, rybę po grecku, śledzie pod pierzynką i te w korzennej marynacie, pstrągi i dorsze w galarecie, sałatki, paszteciki, kulebiaki, barszcz lub grzybową … Karpia nie lubiliśmy, więc u nas zastępowały go inne ryby. Tata uczył nas, że w daniach z ryb najważniejsze jest odpowiednie, harmonijne skomponowanie przypraw. W wielu wigilijnych potrawach suszone grzyby nadają szczególnego aromatu. Tak jak cebula, liść laurowy, żurawina, przyprawy korzenne szlifują smak potraw. Trzeba smakować, smakować, i jeszcze raz smakować, wydobywając z potraw to, co w nich najlepsze.

Dzisiaj wigilijna wieczerza wygląda podobnie. Sporadycznie na stole pojawią się nowości typu terrina z wędzonym łososiem, nowa odsłona sałatki, danie kuchni z odległego kraju, przygotowane na podstawie przepisu przywiezionego z podróży. Jednak to tradycyjne dania królują na stole i zawsze zbierają najwięcej komplementów. Sprawdzone rodzinne receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie do dzisiaj pozwalają nam poczuć magię polskiej wieczerzy wigilijnej. Spotykamy się wspólnie z Rodzicami, przybywa wnuków, jest rodzinnie i ciepło. Jest pięknie. Śpiewamy kolędy, rozmawiamy, cieszymy się radosną, rodzinną atmosferą. Choinka puszcza do nas oko tysiącem świecidełek, a prezenty czekają na rozpakowanie.  Za oknem pada śnieg…

Wszystkim Wam życzę niech nadchodzące święta będą smakowite, radosne i wyjątkowe. Joanna (Neblina)