Dawniej Święto Dziękczynienia znane mi było przede wszystkim z amerykańskich seriali z lat 90-tych i scenek rodzajowych, w których to cała rodzina gromadzi się przed stołem. A na tym stole… no właśnie - czy tylko pieczony indyk? Skąd w ogóle wzięła się ta tradycja i dlaczego jest ona taka „amerykańska”?


W Stanach Zjednoczonych Dzień Dziękczynienia obchodzony jest w czwarty czwartek listopada, a więc w tym roku wypada on 22 listopada. W Kanadzie dla odmiany, indyki piecze się w drugi poniedziałek października… Co prawda, nie ma na to potwierdzonych dowodów, lecz prekursorami tego święta byli podobno pielgrzymi, członkowie Angielskiego Kościoła Separatystycznego, którzy w 1620 roku uciekając przed prześladowaniami religijnymi w Europie, dotarli do Ameryki, a dokładniej do kolonii Plymouth. Zdziesiątkowani przez ostrą zimę, przetrwali dzięki urodzajnym plonom, jakie miały miejsce następnego lata oraz pomocy mieszkających tu Indian. Pierwsze Dziękczynienie obchodzone było więc właśnie z tej okazji, wspólnie z Indianami, zwierało wiele elementów ich lokalnej tradycji i trwało całe trzy tygodnie, podczas których do jedzenia podawano potrawy z sarniny, kaczki i gęsi. W 1863 roku Abraham Lincoln ogłosił Dzień Dziękczynienia świętem narodowym.


Sama tradycja dziękowania za żniwa jest znana w wielu kulturach i sięga jeszcze dawniejszych czasów. Dzień Dziękczynienia, w zależności od kraju, może mieć również inne korzenie. W Polsce to święto ustanowione zostało przez arcybiskupa Kazimierza Nycza w 2008 roku i przypada na pierwszą niedzielę czerwca. Nie ma ono więc nic wspólnego ze żniwami ani indykiem, a jego idea jest poniekąd związana z historyczną inicjatywą Sejmu Czteroletniego i wdzięcznością Bożej Opatrzności oraz nawiązuje do czerwcowych pielgrzymek Jana Pawła II do Polski.


Tym niemniej Święto Dziękczynienia nieodłącznie kojarzy się z właśnie z tym indykiem z amerykańskich filmów. Stał się on jednak typowym listopadowym daniem dopiero w połowie XIX wieku. Kwota, jaką Amerykanie przeznaczają rocznie na indyki liczona jest dziś w miliardach dolarów, a producenci największe obroty odnotowują oczywiście jesienią. Najczęściej dziękczynny indyk jest obtaczany w ziołach, nadziewany warzywami (seler, cebula, marchew), a następnie pieczony. Czasami smaży się go w głębokim tłuszczu, co oczywiście zwiększa ryzyko poparzenia. Różnice pojawiają się również w przepisach na nadzienie: na południu dodaje się do niego pieczywo z mąki kukurydzianej, natomiast gdzie indziej – pieczywo białe. Czasami dodaje się również jabłka, orzechy i rodzynki. Pomysłów na podanie mięsa jest tyle, ile mniejszości narodowych z Stanach Zjednoczonych. Każda ze społeczności wprowadza jakiś element od siebie, niekiedy zastępując indyka innym mięsem. Niektórzy preferują szynkę (w Stanach jest ona tradycyjnym daniem wielkanocnym), kaczkę lub gęś. W innych regionach miesza się wszystkie trzy gatunku drobiu, w jeszcze innych – na stole pojawia się przepiórka, sarnina, owoce morza a nawet mięso wieloryba, jak na Alasce. Wszystko zależy więc od narodowych tradycji kulinarnych: na przykład włoscy imigranci nie wyobrażają sobie Święta Dziękczynienia bez… lasagne.


Obowiązkowym dodatkiem jest sos żurawinowy. Oprócz tego, często serwowane są ziemniaki, kukurydza, groszek i marchewka, natomiast na deser – szarlotka, placek ze słodkich ziemniaków lub pumpkin pie czyli placek z dyni. Podobna „regionalna” zależność dotyczy napojów: w niektórych stanach do obiadu pije się cydr jabłkowy lub wino, natomiast na południu nie zabraknie nigdy dzbanka z herbatą.

Karolina Bardecka

Więcej o podróżach i kulinariach znajdziesz na moim blogu "Podróże od Kuchni".