Korzystając z tygodniowego urlopu , mając od dawna zaproszenie serdecznego kolegi Darka, który od dwóch lat jest szefem kuchni dużej restauracji we Włoszech i z tej właśnie okazji organizuje wielkie przyjęcie, udaje mi się namówićżonę Gizelę na krótki urlop nad jeziorem Garda. Jedziemy przez Szwajcarię, tak planując przejazd ,aby tunel Gottarda przejechać nocą. Jest wtedy mniejszy ruch i przejazd jest szybszy. Przestrzegam przed zbyt szybką jazdą w Szwajcarii. Policja jest tam wyjątkowo sprawna, a mandaty wysokie. Droga przebiega koło Mediolanu. Pierwsza myśl, warto by go zwiedzić, zmęczenie podróżą bierze górę i zwiedzanie odkładamy na inny dzień.

Jezioro Garda od kuchni

Krajobraz wokół największego włoskiego jeziora Garda jest malowniczy i bardzo urozmaicony. Swym urokiem zachwycał Goethego i zachwyca nas zwykłych śmiertelników. Kuchnia „jeziora Garda” łączy w sobie najlepsze cechy kuchni trzech sąsiednich regionów Trentino, Venetto oraz Lombardii.

Malownicze okolice Gardy to prawdziwy raj dla smakoszy. Przebywając tam zawsze rozkoszuję się bajecznymi widokami i pysznymi potrawami.

W górzystym Trentino najchętniej jada się pożywne dania z dużą ilością cebuli, ziemniaków i boczku. Specjałem jest peklowane mięso z fasolą. Lombardia to moje ulubione danie ossobucco czytaj osibukki w wolnym tłumaczeniu mięso z dziurą, czyli gicz cielęca . Gicz pokrojona jest na grube plastry. Duszona jest w winie z dużą ilością aromatycznych przypraw korzennych i cytrusowych. W różnych regionach dodaje się różne warzywa. Dojrzałe pomidory dodaje się wszędzie. Doskonały smak potrawie nadaje gremolata .Mieszanina posiekanej skórki cytrynowej, pietruszki, soku pomarańczowego, masła i sardeli. Szpik z giczy wyjmuje się wykałaczką.

Na wschodnim brzegu jeziora króluje risotto. Nad Gardą jada się dużo ryb, ceni się tutaj delikatne mięso pstrąga. Na specjalną uwagę zasłużył sobie deser dla „ leniwych mężów”.

Legenda głosi że w XVI wieku w Turynie (Trentino) franciszkanin Pasquale de Bageon, parafiankom skarżącym się na oziębłość małżonków, radził przyrządzić deser, który od jego nazwiska nazywamy zabajone. Przysmak wg. formułki matematycznej 1+2+2+1 (1 żółtko, 2 łyżki wina marsala, 2 łyżki cukru, 1 łyżka wody) miał przywrócić mężom siły witalne.

Z lokalnych przysmaków zapamiętaliśmy doskonałe kluseczki z dodatkiem szpinaku i sera ricotta, zapiekane w piecu i wspaniale pachnący chleb z oliwkami, w skład którego wchodzą orzechy włoskie i doskonały ser gruyere.

Na koniec kilka słów o przyjęciu na które zostaliśmy zaproszeni. Gości było ponad 120 osób. Przyjęcie odbyło się w ogrodzie restauracji. Z tarasu podziwialiśmy jezioro, błękit nieba i zachodzące słońce. Obsługiwali gości kelnerzy i kucharze restauracji i nikt za to nie chciał pieniędzy. Właściciel skasował tylko za produkty. W Polsce coś takiego jest niespotykane. Tam pracownik szef kuchni jest przez właściciela bardzo ceniony. Dla włoskiego restauratora dobry szef kuchni to prestiż i renoma. W Polsce dobrych restauratorów jest mało, a dla reszty liczy się tylko szmal. Jeszcze ciekawostka, kobieta w towarzystwie mężczyzny zamawiając danie w restauracji w której pracuje Darek otrzymuje menu bez cen.