Są takie miasta, które w równym stopniu słyną z zabytków, co z ciast. Są również takie desery, które nawiązują nazwą do miasta, w którym zostały wymyślone. Poniżej znajdziecie kilka przykładów takich wypieków.

Zacznijmy od naszego, polskiego podwórka (a raczej kuchni). Pisałam już o dobrze wszystkim znanych piernikach toruńskich. Inne polskie miasta wcale nie pozostają w tyle.


Przez wiele lat za najbardziej warszawskie ciastko uchodziła popularna wuzetka. Ten pokrojony w kostkę kakaowy biszkopt, nasączony ponczem, niekiedy posmarowany cienką warstwą marmolady, przełożony bitą śmietaną a następnie polany czekoladą, według niektórych został nazwany na przełomie lat 40-tych i 50-tych ubiegłego wieku od trasy W-Z, w pobliżu której znajdowała się jedna z serwujących go cukierni. Tak brzmi to bardziej „warszawskie” wytłumaczenie. Drugie głosi, że „wuzetka” to po prostu skrót od wyrażenia „wypiek z kremem”. Tym niemniej, ów wypiek z kremem musiał ustąpić miejsca zygmuntówce, kiedy to w 2009 roku Ratusz wraz z Cechem Rzemiosł Spożywczych ogłosił konkurs na oficjalne ciastko Warszawy. Zwycięski przepis każe florentynkowy spód pokryć musem czekoladowym, żurawinową konfiturą, bitą śmietaną, a na końcu bezowym kapturkiem. Nazwę „zygmuntówka” wybrali internauci, a to niesamowicie słodkie ciastko dostaniemy dziś w kilkunastu warszawskich cukierniach.


Dłuższą tradycją mogą się poszczycić rogale marcińskie, kojarzące się jednoznacznie z Poznaniem i dniem 11 listopada, kiedy wszyscy nie-Poznaniacy marzą o tym, by zjeść takiego oryginalnego rogala z Poznania. Takiego z ciasta półfrancuskiego i z nadzieniem z białego maku, wanilii mielonych daktyli i fig, cukru, śmietany, rodzynek, masła i skórki pomarańczowej. Rogale marcińskie wypiekane są od końca XIX wieku, kiedy to proboszcz parafii św. Marcina wezwał wiernych, by z okazji dnia ich patrona zrobili coś na rzecz ubogich. Józef Melzer, poznański cukiernik postanowił upiec rogale, które biedni dostawaliby za darmo, nawiązując tym samym do dużo starszej, jeszcze pogańskiej tradycji. Na przełomie wieków pieczę nad rogalami przejęło Stowarzyszenie Cukierników. Aby cukiernia mogła dziś nazwać swój wypiek rogalem marcińskim lub rogalem świętomarcińskim, musi posiadać certyfikat Kapituły Poznańskiego Tradycyjnego Rogala Świętomarcińskiego. Rogal wpisany jest do  rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych w Unii Europejskiej. Szacuje się, że ci „certyfikowani” piekarze sprzedają 11 listopada około 1 250 000 rogali, czyli połowę tego, co w skali całego roku. 


Stany Zjednoczone. My mamy nasz sernik krakowski, znamy też sernik wiedeński, tymczasem Nowojorczycy uważają, że jedyny słuszny i prawdziwy sernik to New York Cheesecake i że przed jego wynalezieniem sernika po prostu nie było. Ojcem sernika nowojorskiego jest ponoć Arnold Reuben, właściciel Turf Restaurant na rogu Broadway i 49-tej. Po tym, jak zasmakowało mu ciasto przygotowane przez jego kucharkę, postanowił połączyć jej przepis ze składnikami od sprawdzonych dostawców i tak w 1929 roku opracował recepturę New York Cheesecake, który wprowadził następnie do jadłospisu swojej restauracji. Dziś powszechnie wiadomo, że wyróżniająca ten sernik lekkość bierze się z ubitych białek dodawanych do masy serowej oraz dłuższego czasu pieczenia w kąpieli wodnej.

 
Oficjalnym deserem Bostonu i stanu Massachusetts jest Boston Cream Pie. Według przekazów, pewien bostoński cukiernik zatrudniony w hotelu Parker House wpadł w 1850 roku na pomysł, by istniejący już placek bostoński (ciasto przełożone kremem custard) polać czekoladą. Jego wkład nie był więc wcale duży, tym niemniej uważa się go za wynalazcę Boston Cream Pie. Biszkopt wykorzystywany do tego ciasta jest nieco cięższy od polskich biszkoptów. Niektórzy podają je w towarzystwie truskawek. 


Francja. Sportowy rodowód ma Paris-Brest, deser z parzonego ciasta w kształcie koła, przełożonego maślanym pralinowym kremem. Po raz pierwszy przygotowano go z okazji kolarskiego wyścigu Paris–Brest–Paris w 1891 roku. Z racji swojej kaloryczności, ciasto cieszyło się sporym powodzeniem wśród zawodników, a następnie zyskało popularność w całej Francji i poza nią. W 2010 roku „GQ Magazine” nazwał Paris-Brest serwowany w dzisiejszym hotelu Waldorf Astoria Chicago najlepszym deserem Ameryki.


Austria. Dumą mieszkańców austriackiego Liznu jest Linzer Torte, orzechowo-malinowa tarta, przykryta paskami kruchego ciasta i udekorowana migdałami. W Austrii, Szwajcarii, Niemczech i na Węgrzech serwowana jest w święta, natomiast Amerykanie lubią ją w formie małych tartaletek. Linzer Torte to również… najstarsze ciasto świata. To jego dotyczy najstarszy zachowany przepis kulinarny, pochodzący z 1696 roku i przechowywany w wiedeńskiej bibliotece narodowej (niedawno znaleziono jednak w Weronie przepis datowany na 1653 rok). Linzer Torte zawdzięcza popularność cukiernikowi Johannowi Karlowi Vogelowi, który w 1823 roku zaczął sprzedawać ciasto w swoim zakładzie.


Z Salzburga pochodzi natomiast Salzburger Nockerln, słodki suflet w kształcie dużych, przepołowionych pierogów, postawionych brzegiem do góry. Deser ten podawany jest zawsze na ciepło, prosto z pieca, oprószony cukrem pudrem. Historia głosi, że wymyśliła go pod koniec XVII wieku Salome Alt, kochanka księcia-biskupa Salzburga Wolfa Dietricha von Raintenau. Salzburger Nockerln miał przypominać kształtem okoliczne góry, zaś cukier puder – zalegający na szczytach śnieg. W 1938 roku Fred Raymond skomponował operetkę Saison in Salzburg - Salzburger Nockerln (Sezon w Salzburgu - Salzburger Nockerln), w której deser jest opisywany następująco: „słodki jak miłość i delikatny jak pocałunek” ("Süß wie die Liebe und zart wie ein Kuss”).


Karolina Bardecka


Więcej o podróżach i kulinariach znajdziesz na moim blogu "Podróże od Kuchni".