W piątek z wielka przyjemnością uczestniczyłam w niezmiernie ekscytującym dla mnie jako kulinarnej psjonatki wydarzeniu jakim była projekcja filmu Kuchnia rodziny Bras połączona z czterodaniową kolacją inspirowaną seansem. Wszystko to w ramach cyklu Kina Kulinarnego będącego częścią trwającego w Poznaniu Międzynarodowego Festiwalu Transatlantyk.

Kino Kulinarne po raz pierwszy zaprezentowano sześć lat temu na Festiwalu Filmowym Berlinale.  Poznański cykl Kina Kulinarnego nawiązuję do konwencji Berlinale czyli seans filmowy plus kolacja, powstał on we współpracy z Thomasem Struckiem, kuratorem tejże  sekcji na berlińskim Festiwalu.

 Kuchnia rodziny Bras- reżyseria Paul Lacoste

Film to dokument przedstawiający moment w  którym Michel Bras przekazuje swojemu synowi Sébastienowi kierownictwo nad rodzinnym biznesem - nagrodzoną trzema gwiazdkami Michelin restauracją Bras.  Sukces restauracji Bras to naturalne, lokalne, świeże i sezonowe składniki. Zaskakujące lecz jak zaobserwujemy w filmie bardzo przemyślane połączenia smaków i produktów składają się na jej oryginalność i niepowtarzalność. Jedna z początkowych scen filmu  przedstawia niesamowicie precyzyjne przygotowanie le gargouillou słynnej sałatki serwowanej w restauracjach Rodziny Bras - niesamowita uczta dla oka i w tym momencie już wiem że ten film może dołączyć do grona moich ulubionych.                       

Dla ojca przekazanie kierownictwa synowi to trudny moment gdyż prowadzenie restauracji nadaje niemal sens jego życiu, ciężko mu odciąć się od spraw związanych z menu, z wyborem składników czy chociażby z kontrolą jakości dostaw produktów oraz wczesnymi wizytami na targu. Dla syna to ciężka chwila gdyż będzie musiał utrzymać bardzo wysoki poziom kuchni jaki narzucił ojciec, jednocześnie stara się szukać własnej drogi tworząc nowe dania. Niesamowite są sceny w których stajemy się świadkami procesu tworzenia nowych potraw, dylematów przy wyborze składników oraz ich formy, a także towarzyszącej wszystkiemu dyskusji ojca z synem. Nie zdradzę o jakie składniki potraw chodzi, niech to będzie zaskoczenie.

Bardzo polecam ten film nie tylko ze względu na ukazane mistrzostwo w sztuce kulinarnej, jest to również opowieść o rodzinie, korzeniach oraz decyzjach związanych wyborem drogi życiowej.

Po seansie udaliśmy się do pobliskiej Hugo Restaurant na kolację przygotowaną przez młodego i kreatywnego szefa kuchni Krzysztofa Rabka. Znany z zamiłowania do naturalnych i lokalnych produktów oraz dzikich ziół. Cały wieczór można było z bliska obserwować zespół kucharzy przy pracy.

Menu zatytułowane GENERATION składało się z czterech dań. Niech was zainspiruje:

Pierwsze danie to comber z królika, marynowana cukinia oraz wspaniała aromatyczna i gładka emulsja z zielonej pietruszki. Trafne połączenie i cały czas zastanawiam się jak przyrządzić w domu tak delikatną emulsję z zielonej pietruszki, bardzo zapadający w pamięć element tego dania.

Drugie danie to makrela podana z piklowaną czerwoną cykorią oraz  wiśniami. Kilka smaków zmieszanych razem od lekko gorzkawego do delikatnie kwaskowatego. To danie najbardziej mi smakowało.

Kolejne trzecie danie stanowiło prawdziwe wyzwanie, cielęcina i grillowany seler nie budzią emocji, ale wędzony szpik? Nie miałam wcześniej okazji spróbować. Szpik - ciekawe doznanie ale jak dla mnie trochę za tłuste, mimo to  dobre.

Na końcu podano deser  owoce lasu, młode orzechy laskowe oraz granitę szczawiową. Połączenie to miało bardzo naturalny smak, wspaniałe, nie za słodkie, a granitę szczawiowa uważam za objawienie i zachęcam do prób przygotowania w domu, dodam tylko że była minimalnie słodka.

Kolacja upłynęła w bardzo luźnej i wesołej atmosferze głównie za sprawą otwartości i poczuciu humoru Thomasa Strucka, no może też mały udział w kreowaniu klimatu wieczoru miało serwowane wino.

Fotorelacja