Emilia nie mogła uwierzyć własnym uszom. Miłość? Przecież ona właśnie zniknęła. Nie ma wogóle takiego pojęcia. To, co czuła i w co wierzyła pękło jak bańka mydlana i była pewna, że nigdy więcej nie będzie kochać. Stojąc tak przed Michałem nie była w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Gardło miała ściśnięte, jakby ktoś zawiązał wokół jej szyi zbyt ciasny szal.

- Wiem. Nic nie mów, bedziemy milczeć tak długo, aż będziesz gotowa. Tylko milczmy razem, bedzie ci łatwiej. Przecież twój obecny związek nie ma sensu, Emilko, zastanów się. - Michał starał się jak mógł. Nie spodziewał się, że to co powie, wywoła w Emilii taką rozpacz.

- Michał...nie. Nie ma go. Nie żyje. Serce mi pęka, pomóż mi proszę, bo sama tego nie udźwignę. - wpadając w wielkie meskie ramiona, Emilia zaczęła płakać. Głośno i długo, uwalniając wszystkie troski które się w niej tliły. Jednak brat Hanny mimo, iż był teraz kolumną, która wspierała zrozpaczoną, ukochaną dziewczynę, miał nogi jak z waty. Patrzył to na ogniste loki pod swoją brodą, to na krzyczący dzwonek tuż przy drzwiach wejściowych do mieszkania. Dzwoneczek, który po prostu dawał znać o tym, jakie funkcje pełni na ścianie, teraz głośnym echem brzmiał w jego głowie.

Płacz Emilii łamał także serca rodziców, którzy tuż za drzwiami stali i nasłuchiwali. Gdy kolejny szloch wyrwał się z piersi ich ukochanej córki, ojciec - zazwyczaj opanowany i pełniący swe rodzicielskie obowiązki w cieniu mamy, nie wytrzymał. Otworzył drzwi, chcąc przytulić Emilię, jednak jego oczom ukazała się postać młodzieńca, który czule głaskał ich córkę po włosach. Słańce padające z okna klatki schodowej pieknymi wstęgami oświetlało tych młodych, sprawiając, że ojciec poczuł niewyonbrażalną ulgę. Uśmiechnął się do Michała, a ten natychmiast się przywitał.

- Dzień dobry. Jestem Michał, przyjechałem z Warszawy i obiecuję, że razem z siostrą zaopiekujemy się pańską córką.

Słysząc męski głos, mama Emilii prędko stanęła przed ojcem, taksując od góry do dołu nowego przyjaciela córki. W głębi serca już się martwiła, by ten młody nie skrzywdził jej dziecka, które teraz ma i tak głowę pełną trosk.

- No już, nie stójce tak, obiad na stole. Lubi pan schabowe mam nadzieje. - w tym ostatnim zdaniu nie było ani cienia pytania, jednak Michał uśmiechnął się do siebie w duchu, czując, że spędzi z tymi ludźmi wiele dobrych chwil. Otarł łzy z pomiczków Emilii i razem weszli do mieszkania.

Po lekturze poznaj przepis na:  schab w musztardzie