- Bardzo smaczne schabowe, szczerze mówiąc dawno nie jadłem tak pysznych. - Michał troszkę naciągnął prawdę, pamiętając o zdolnościach kulinarnych swojej siostry. Hanna była mistrzynią w smażeniu kotletów. W ciszy dopił resztę kompotu z czereśni, rozglądając się po pokoju. W kwietnikach stało pełno zielonych rośli, przez co troszkę brakowało powietrza. Na kanarkowo żółtej ścianie wisiała duża fotografia ślubna gospodarzy. Atmosfera panująca w mieszkaniu była cicha i spokojna, jakby każdy z domowników bał się przestraszyć chowające się po kątach szczęscie. A może to ten wypadek tak tu milczy? Podrapał się po głowie wyrzucając z niej niewygodne myśli, gdy zauważył, że ojciec Emilii bacznie się mu przygląda.

- Widzę, że smakował, sam wekowałem. Najlepsze czereśnie są w czerwcu - czerwcówki... Dobrze panu z oczu patrzy, mamy nadzieję, że w tej naszej stolicy nie dacie Emilce pobłądzić. - słowa, mimo, iż miłe, kryły w sobie wiele smutku. Michał czuł, że przyjął na siebie ogromną odpowiedzialność. Zarwał się prędko i pobiegł do kuchni, gdzie Emilia z mamą myły naczynia. Nie wahając się ani chwili, zdjął z szyi ukochanej kuchenny fartuch i padł na kolana. Nie zastanawiał się czy to zbyt wcześnie, czy Emilka przyjmie jego słowa, chciał, by i ona i jej rodzice byli pewni jego uczuć.

- Wiem, że to szalone, że czas na to nienajlepszy, ale chcę żebyś wiedziała, że w każdej chwili, gdy tylko będziesz gotowa, chcę byś była moją żoną. To nie są oświadczyny. To tylko taki wstęp do tego, że być może kiedyś przyjdzie na nie lepsza chwila...
Cisza. Kłująca w uszy, z pewnością nie pomagała Michałowi stwierdzić, czy właśnie palnął gafę, czy też uczynił dzień jendym z piękniejszych w życiu Emilki. Na całe szczęście szuranie kapci w przedpokoju przerwało ten głuchy moment. W progu kuchni stanął ojciec, ze łzami w oczach wyszeptał
- Macie moje błogosławieństwo. - Mama najwyraźniej tylko na to czekała. Rzuciła fartuchem o podłogę i rzuciła się córce na szyję.
- Córuś moja, jakie szczęście cie spotkało, już mi panienką z brzuchem nie będziesz, choć, że cię uściskam!

Lamentów i łez radości nie było końca. Michał oparty o parapet kuchennego okna przyglądał się, jak cała trójka ściskała się i całowała. Tylko Emilka... jej mina nie pozwalała mu odgadnąć czy jest szczęśliwa. Czy to za wcześnie? Przestraszyłem ją? No nic, słowo się rzekło, już się nie wycofam.

- Bardzo przepraszam, czy mogę porwać córkę na spacer? Powinna częściej przebywać na świeżym powietrzu. To jak, można? - spojrzał na Emilkę, która w tym momencie widziała w nim wybawcę. Ubierali się w przedpokoju, gdy szepnęła mu do ucha.

- Dziękuję, chyba musimy jaknajprędzej poważnie porozmawiać. Choćmy do Kociaka, mają tam najlepsze galaretki pomarańczowe w mieście. Zjemy i wszystko spokojnie sobie wyjaśnimy. Bo przecież...
- Ciii, będzie czas, teraz idziemy na galaretki, a ty pozwól mi obudzić w sobie miłość. Niczego bardziej nie pragnę i nie pragnąłem nigdy przedtem.

przepis na pełen witamin koktajl z cytrusów, w sam raz na jesienne dni