Annie Hawes jest autorką takich książek jak "Extra Virgin", "W krainie oliwek", które odniosły światowy sukces. Tym razem zabiera nas ze sobą w podróż na Południe, do Kalabrii, gdzie niebezpieczeństwa i mocne wrażenia przeplatają się z pięknem przyrody, wspaniałą kuchnią regionu i mnóstwem intrygujących sposobów na życie. Codzienne obserwacje autorki pozwalają nam poznać mentalność ludzi mieszkających na samym czubku włoskiego buta.

        Okazją do niezwykłej podróży jest zaistniała sytuacja, w której Liguryjczyk Ciccio, Włoch, z którym związała się Annie otrzymuje od krewnej spadek. Ciccio po dziesięciu latach ponownie odwiedza południowe Włochy. Będąc jeszcze nastolatkiem poznawał z fascynacją ten region, podobnie, jak teraz Annie. Wszystko w tym miejscu jest inne, niż w Ligurii. Zupełnie inny akcent, inny system wartości mieszkańców, inna mentalność i odmienne oczekiwania wobec życia, a nawet kuchnia.

       Annie jest osobą otwartą, elastyczną, ale mimo tego, popełnia zabawne dla Kalibryjczyków gafy. Wątek spadku jest tłem dla wszystkich opisów życia toczącego się na południu Włoch. Analiza wewnatrzkulturowych kontrastów (w jakże różniących się między sobą regionach tego pięknego kraju) pozwala czytelnikom poczuć klimat tych miejsc. Autorka buduje nastrój, a tym samym zachęca odbiorców do porzucenia stereotypowego myślenia o włoskim życiu. 

      W książce tej mimo wątków mafijnych nie znajdziemy ekstremalnych zdarzeń, czy silnych emocji. Jest niespieszne kontemplowanie miejsc, atrakcji regionu, celebracja jedzenia, wczuwanie się w sposób myślenia Kalabryjczyków. Biedniejsze od zamożnej Północy Południe jest warte poznania, tak samo, jak każdy inny zkątek słonecznej Italii. 

      Dzięki tej kojącej lekturze poznamy zupełnie nowe włoskie specjały i dania, jak np. pastori. Autorka w pewnych momentach odważyła się też opisać nietypowy sposób podejmowania gości we włoskich domach:

" Vinceza zawołała nas na obiad, ale gdzieś przepdała, a drzwi do drugiej kuchni są zamknięte na cztery spusty. Nie ma też ani śladu jedzenia,poza koszykiem bułek. Marisa uchyla drzwi-czy może pomóc? Nie, odpowiada Vinceza.

Siedzimy i zagryzmay pieczywem, słuchając trzasków i uderzeń dobiegających z kuchni na zapleczu. Zdesperowana Francesca grzebie w kredensach w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Wydaje z siebie okrzyk triumfu.

Pastori!,oznajmia,przynosząc do stołu miskę brązowych, chyba smażonych w głebokim tłuszczu kulek, podobnych do maleńkich cebulowych bhaji. Wkłada jedną do ust i rozpływa się w rozkoszy. Jak dawno ich nie jadła!

Ale co to takiego pastori?, pytamy. Dosłownie oznacza to "pasterzy", ale żadna z nas nigdy nie słyszała o podobnym daniu.

Główki dzikiego czosnku obtaczane w chilli i smażone na oliwie!,odpowiada podniecona Francesca. Normalnie służą za lekarstwo na wszystko, od przeziębienia do złamanej nogi! Podaje nam miskę. Spróbujcie, a każdy ból wam przejdzie!"

Proza Annie Hawes dla jednych może być kojąca, dla innych wręcz nudna,ale jedno jest pewne, doskonale opisuje otaczające życie, nawet to zupełnie nowe, obce, pełne niespodzianek. Czyta sie ją tak, jak pije się mocny, słodki trunek, a więc nie spiesząc się...delektując się...

Wydanie: 1
Oprawa Miękka ze skrzydełka, 304
Literatura piękna