Do Skamiejki przychodzą ludzie, którzy już co nieco wiedzą o kuchni rosyjskiej. Ale jeśli zdarzy się jakiś nowicjusz, co pojawia się na stole?

Oczywiście pielmieni. W Polsce popularne są pierogarnie, w Rosji pielimienny, czyli restauracje z pielmieni. Są to małe pierożki z mięsem, trochę przypominające wasze uszka. Pochodzą z Syberii, ale znane są w każdym domu w Rosji. I oczywiście każda pani domu ma na nie inny przepis. Tradycyjne nadzienie to mieszanka trzech mięs: baraniny, wieprzowiny i wołowiny, ale u mnie w domu i w Skamiejce podaje się tylko wieprzowinę. Taka wersja jest najdelikatniejsza. Mięso doprawiamy cebulą, pieprzem i odrobiną czosnku. Podaję także rosyjski kapuśniak, czyli szczi. Nazwa po polsku nie kojarzy się zbyt dobrze. Teraz już to wiem, ale gdy trzydzieści lat temu przyjechałam do Polski i zapraszałam nowych znajomych na szczi, bardzo dziwnie reagowali.

Czym różni się rosyjski kapuśniak od polskiego?

Ja robię go ze słodkiej kapusty, dodaję przecier pomidorowy, więc różnica w smaku jest kolosalna. Można go zrobić w wersji wegetariańskiej, choć nie jest popularna W Rosji bez mięsa i chleba nie ma posiłku. Ale w mojej jadłodajni wegetarianie są bardzo mile widziani.

Czyli wcale nie jest tłusto i ciężko, jakmoże się wydawać laikom?

Zdecydowanie nie. U mnie w domu, jak i w wielu innych w Rosji, gotowało się lekko. Głównym posiłkiem była oczywiście zupa, bo można było garem nakarmić całą rodzinę. A jak zostawało, to jadło się zupę również na kolację. Mój mąż, Polak, podczas pierwszej wizyty u teściowej nie był tym zachwycony. Do tego sporo potraw mącznych, w tym te najbardziej znane – bliny. U mnie w domu robiło się je tylko z mąki pszennej. Pulchne, drożdżowe, posmarowane masełkiem, krojone na cztery i jadane na słodko: z cukrem, miodem, śmietaną.

Smażone na oleju?

Nie. Kawałkiem słoniny nacierało sięrozgrzaną patelnię. Wtedy bliny nienasiąkały tłuszczem i nie było tegonieprzyjemnego zapachu.

A przysmaki z dzieciństwa?

Kasza pszenna gotowana na mleku, na słodko. Gotowana oczywiście na piecu, w żeliwnym garze. Wtedy przepadałam za tym. Teraz już nie smakuje tak samo. Nie dziwię się, że moja wspólniczka, Polka, nie rozsmakowała się w tej potrawie. Z dzieciństwa pamiętam, oczywiście, dużą ilość przetworów, które moja mama robiła latem i jesienią. Mnóstwo kiszonej kapusty, ogórków i pomidorów. Małe pomidorki, obrane ze skórki, wkładało się do słoika i kisiło jak ogórki, z czosnkiem, koperkiem i liśćmi czarnej porzeczki. Jadło się to z gotowanymi ziemniakami, ogórkami, marynowanymi grzybkami. Uczta!

A kawior?

Kiedyś był luksusem, w moim domu się go nie jadało. Ale gdy byłam młodą dziewczyną, mieszkałam w Petersburgu. Miałam tam adoratora. Pracował w restauracji, w Puszkinie, i zapraszał mnie na szampana i czarny kawior. A ja tak nie lubiłam tego kawioru. Po trzech randkach miałam dosyć. I kawioru, i chłopaka. A on myślał, że tak mi dogadza (śmiech).