W jednym z najładniejszych dni tego lata w ogrodzie Agnieszki spotkały się dwa pokolenia dziewczyn Kręglickich: ciocia Agnieszka, jej bratanice Kaja i Olga, oraz Asia, przyjaciółka i przyszła wspólniczka Olgi. Dziewczyny po powrocie z rocznej wyprawy po Ameryce Południowej postanowiły otworzyć restaurację podróżnika. Wymyśliły, że będzie to punkt wymiany wrażeń, wspomnień i zdjęć z podróży, połączony z dobrą kuchnią przywołującą klimat zwiedzanych miejsc. Tego dnia taras u Agnieszki zamienił się więc w płaszczyznę wymiany międzypokoleniowych doświadczeń. Jak zwykle u Kręglickich dyskutowano przy znakomitym
jedzeniu i pysznych drinkach.

„Prowadząc własne restauracje, pracuje się w zasadzie bez przerwy. Nawet takie rodzinne spotkania są pretekstem do wymiany doświadczeń i pomysłów” – śmieje się Agnieszka, podając dziewczynom kieliszki z koktajlem Bellini. To specjał wenecki, po raz pierwszy przygotowany w latach 40. w działającym do dziś Harry’s Barze, ulubionym lokalu słynnego podrożnika i pisarza Ernesta Hemingwaya. W czasie gdy dziewczyny sączyły koktajl z puchu brzoskwiniowego i wina musującego, Agnieszka rozpaliła grill i szybko upiekła na nim dwa okonie morskie zawinięte w liście winogron. Potem postawiła nad paleniskiem ogromną patelnię i zabrała się do przygotowania solidnej porcji hiszpańskiej paelli.

Po niespełna 20 minutach paella dochodziła na przygaszonych węglach. Dziewczyny przeszły do kuchni, gdzie obrały ze skory upieczone przez Agnieszkę ryby. Starannie usunęły ości i podały kawałki białego, delikatnego mięsa na sałatce z soczystych, słodkich pomidorow. Niecodziennym dodatkiem było ostre pesto z kolendry i papryczki jalapeno, szybko zmiksowane w blenderze. Sałatka z pomidorow zaostrzyła  apetyt na coś konkretniejszego. Na drewnianej desce pośrodku stołu na zadaszonym tarasie pojawiła się patelnia pełna przysmaków. Kaja przyniosła z kuchni misę zielonych sałat z prostym sosem winegret. Pokroiła cytryny w ćwiartki – ich sok podkreśla smak potrawy i jest nieodzownym składnikiem klasycznej paelli. Przy pachnącej patelni dziewczyny opowiadały Agnieszce o tym, jak wyobrażają sobie swoją własną knajpkę.

Zamiast serwować gotowe rady doświadczonego restauratora, Agnieszka po prostu zadawała im pytania. „Wydaje mi się, że dużo lepiej odsłonić jakąś rzeczywistość pytaniem, niż udzielać odpowiedzi. Ja sama nie przyjmuję gotowych recept, tylko dochodzę do rezultatów drogą własnych doświadczeń. Dziewczynom, które chcą wejść do restauratorskiej branży z własnymi, nowymi pomysłami, nie ma co zatruwać głowy starymi. Oczywiście, że przekażemy im parę patentów na prowadzenie tego interesu, ale i tak odpowiedź na większość ze stawianych teraz pytań przyniesie przyszłość”. Jedno jest pewne: po takim posiłku każde przedsięwzięcie, zwłaszcza kulinarne, staje się możliwe. Trzymamy więc kciuki za młode, piękne pokolenie rodziny Kręglickich.  

W jednym z najładniejszych dni tego lata w ogrodzie Agnieszki spotkały się dwa pokolenia dziewczyn Kręglickich: ciocia Agnieszka, jej bratanice Kaja i Olga, oraz Asia, przyjaciółka i przyszła wspólniczka Olgi. Dziewczyny po powrocie z rocznej wyprawy po Ameryce Południowej postanowiły otworzyć restaurację podróżnika. Wymyśliły, że będzie to punkt wymiany wrażeń, wspomnień i zdjęć z podróży, połączony z dobrą kuchnią przywołującą klimat zwiedzanych miejsc. Tego dnia taras u Agnieszki zamienił się więc w płaszczyznę wymiany międzypokoleniowych doświadczeń.

Jak zwykle u Kręglickich dyskutowano przy znakomitym jedzeniu i pysznych drinkach. „Prowadząc własne restauracje, pracuje się w zasadzie bez przerwy. Nawet takie rodzinne spotkania są pretekstem do wymiany doświadczeń i pomysłów” – śmieje się Agnieszka, podając dziewczynom kieliszki z koktajlem Bellini.

To specjał wenecki, po raz pierwszy przygotowany w latach 40. w działającym do dziś Harry’s Barze, ulubionym lokalu słynnego podrożnika i pisarza Ernesta Hemingwaya. W czasie gdy dziewczyny sączyły koktajl z puchu brzoskwiniowego i wina musującego, Agnieszka rozpaliła grill i szybko upiekła na nim dwa okonie morskie zawinięte w liście winogron. Potem postawiła nad paleniskiem ogromną patelnię i zabrała się do przygotowania solidnej porcji hiszpańskiej paelli. Po niespełna 20 minutach paella dochodziła na przygaszonych węglach. Dziewczyny przeszły do kuchni, gdzie obrały ze skory upieczone przez Agnieszkę ryby. Starannie usunęły ości i podały kawałki białego, delikatnego mięsa na sałatce z soczystych, słodkich pomidorow.

Niecodziennym dodatkiem było ostre pesto z kolendry i papryczki jalapeno, szybko zmiksowane w blenderze. Sałatka z pomidorow zaostrzyła  apetyt na coś konkretniejszego. Na drewnianej desce pośrodku stołu na zadaszonym tarasie pojawiła się patelnia pełna przysmaków. Kaja przyniosła z kuchni misę zielonych sałat z prostym sosem winegret. Pokroiła cytryny w ćwiartki – ich sok podkreśla smak potrawy i jest nieodzownym składnikiem klasycznej paelli. Przy pachnącej patelni dziewczyny opowiadały Agnieszce o tym, jak wyobrażają sobie swoją własną knajpkę.

Zamiast serwować gotowe rady doświadczonego restauratora, Agnieszka po prostu zadawała im pytania. „Wydaje mi się, że dużo lepiej odsłonić jakąś rzeczywistość pytaniem, niż udzielać odpowiedzi. Ja sama nie przyjmuję gotowych recept, tylko dochodzę do rezultatów drogą własnych doświadczeń. Dziewczynom, które chcą wejść do restauratorskiej branży z własnymi, nowymi pomysłami, nie ma co zatruwać głowy starymi. Oczywiście, że przekażemy im parę patentów na prowadzenie tego interesu, ale i tak odpowiedź na większość ze stawianych teraz pytań przyniesie przyszłość”. Jedno jest pewne: po takim posiłku każde przedsięwzięcie, zwłaszcza kulinarne, staje się możliwe. Trzymamy więc kciuki za młode, piękne pokolenie rodziny Kręglickich.