Dzień jak co dzień, wracam z pracy otwieram lodówkę i oślepia mnie blask światła, o nie… znowu to samo. Miałam zrobić zakupy, ale zapomniałam.  Spokojnie, dam sobie radę, nie z takich opresji  wychodziłam. Wspaniale, mam nawet kawałek sera.  Zaczęłam tworzyć w głowie przepisy na kryzysowe dania. Moje rozważania przerwał telefon :  „Cześć co robisz, masz chwilę? To dobrze będziemy za 40 minut.” To rodzice, ale obciach znowu będę musiała wysłuchiwać uwag: „ Nie dziwię się, że nie masz żadnego zwierzątka, zagłodziłabyś nawet karalucha.”  Nie pomogą mi moje tłumaczenia: „ nieprawda, karaluch może pociągnąć przez 10 dni na tłustym odcisku palca na blacie. Mogłabym wyżywić całe stada.”

Na szczęści uczę się na błędach. Po ostatniej wizycie moich niespodziewanych gości zrobiłam rezerwy kryzysowe. Trzymam w szafkach i w zamrażarce pewne produkty które pozawalają mi  na szybkie przygotowanie dań.

W zamrażarce mam zawsze:  cisto francuskie, mięso mielone i mrożonkę warzywną. W  szafce placki tortilli i suszone pomidory i dżem brzoskwiniowy.

To dopiero niespodzianka, po ostatniej imprezie zostało kilka kropli wina i trochę ketchupu. Wyślę do „ darczyńcy” smsa z podziękowaniami.

Zacznę od ciastek nastawię piekarnik. Potnę ciasto w kwadraty. Na każdy nałożę kapkę dżemu. Gotowe. Rozgrzał się, wstawiam. W międzyczasie zrobię tortillę po polsku.

Rozmrażamy mięso na wolnym ogniu na patelni. Muszę sobie sprawić mikrofalówkę.  O już się usmażyło, posolę i dodam mrożonkę warzywną i suszone pomidory. Warzywa już są miękkie, dodam trochę znaleźnego ketchupu.  Jeszcze tylko doprawię i będzie gotowe. Wylewam farsz na tortille, posypuję startym serem, zwijam w rulon. Idealna synchronizacja, wyjmuję ciastka wkładam tortillę.

Dzwonek do drzwi… Mama zachwyca się zapachem dochodzącym z kuchni. Jak typowa, skromna polska gospodyni tłumaczę, że nie są to wyżyny kulinarne, stać mnie na więcej. Dodaję jeszcze: „ Jeśli  następnym razem zapowiecie się z miesięcznym wyprzedzeniem będę miała szansę pokazać na co mnie stać.”

Wszystko dobrze się skończyło. Smakowało nam.  Nie wiem, czy rodzice zrozumieli aluzje. Nie mogę w kółko serwować im tortilli i ciastek francuskich.

Masz może swoje sprawdzone sposoby na niezapowiedzianych gości?