Od dawna, właściwie chyba od zawsze, bliska mi jest idea nie marnowania jedzenia. Gdy oglądam programy, wywiady prezentujące ile jedzenia jest codziennie wyrzucane do śmieci, to łapię się z niedowierzaniem za głowę. Ten problem dotyczy nie tylko gospodarstw domowych, ale także restauracji, stołówek, supermarketów i innych sklepów a także samych producentów i dystrybutorów żywności. 

Człowiek we współczesnym świecie produkuje o wiele ton jedzenia za dużo w stosunku do tego ile jest w stanie zjeść. Nie mówimy tu przecież o kilku zgniłych owocach czy warzywach, czy zapleśniałym kawałku chleba raz na jakiś czas. Mówimy o tonach (!!) warzyw i owoców, które już na starcie są wyrzucane bo nie spełniają odpowiednich kryteriów- kształtu, wielkości itp. Mówimy o wyrzuconych kilogramach mięsa, do produkcji którego zużywa się niesamowite zasoby energii. Mówimy o wielu bochenkach chleba, które trafiają na śmietnik następnego dnia po upieczeniu. Mówimy o tonach odpadków żywieniowych, sałatkach, zupach, mięsach, ciastach, które są wyrzucane przez restauracje i jadłodajnie. Mówimy o niewyobrażalnych ilościach odpadów z przeterminowaną żywnością jakie trafiają z supermarketów na wysypiska. 

Dlaczego tak się dzieje? Bardzo wiele problemów z gospodarką żywieniową wiąże się z przepisami prawnymi. Zabraniają one lub ograniczają możliwość na przykład rozdawania jedzenia. Każdy z nas słyszał chyba o piekarzu, który przez to ze przez wiele lat dokarmiał ubogich i bezdomnych chlebem, który i tak by wyrzucił, musiał zamknąć swoją piekarnię, bo dzięki urzędowi skarbowemu zbankrutował. Kolejnym absurdem są restrykcje dotyczące sprzedaży warzyw i owoców- aby były dopuszczone do sprzedaży muszą mieć odpowiedni kształt, zabarwienie, wielkość. Winni jesteśmy my sami, jeśli kupujemy za dużo jedzenia i nie jesteśmy w stanie go zużytkować. Winowajców jest jeszcze wielu, ale  nie szukajmy ich po całym świecie, skupmy się raczej na własnym podwórku.

Co ja, ty, my możemy zrobić by zapobiec marnowaniu jedzenia, a przy okazji wody i energii? Przede wszystkim musimy planować nasze posiłki. Nie kupujmy wszystkiego co nam wpadnie pod rękę w supermarkecie, czy na targu. Na zakupy powinniśmy iść przynajmniej z jakimś ogólnym zarysem menu na następne dni. Sprawdzajmy daty ważności produktów, które wkładamy do koszyka, by nie okazało się, że nie zdążymy ich zjeść. Nie kupujmy nigdy "na zapas". Nie kupujmy wielkich opakowań, jeśli nie damy rady ich zużyć w odpowiednim czasie. Minęły już czasu, gdy do sklepów "rzucali" szynkę czy pomarańcze. Dziś mamy dostęp do każdego rodzaju jedzenia na co dzień.

Co możemy zrobić z jedzeniem, które już leży w lodowce, czy spiżarni? Prawie wszystkie warzywa i owoce z powodzeniem możemy przerobić na przetwory. Przy odrobinie chęci i wysiłku nie tylko zużyjemy zapasy, a także zaoszczędzimy trochę pieniędzy, na kupowaniu gotowych słoiczków ze sklepu. Praktycznie każde mięso i podroby możemy zamrozić, lub ugotować dla naszych zwierzaków- psów i kotów. Wszelkie produkty sypkie, by zapobiec ich zepsuciu, trzymamy w szczelnie zamkniętych opakowaniach. Sery i wędliny, które są zapakowane w folię od razu z niej wyjmujemy i pakujemy w pergamin. Chleb również nie powinien dłużej leżeć opakowany plastikiem. Najlepiej włożyć go do materiałowej lub papierowej torby, a dopiero wtedy ewentualnie do reklamówki. Zwracajmy uwagę na to jak przechowuje się konkretne produkty, nie pakujmy wszystkiego z przyzwyczajenia do lodówki. Z kolej otwarte opakowania z dżemem, piklami, musztardą itp- trzymajmy w lodówce. Ponadto, raz na kilka dni róbmy przegląd w lodówce- spiżarni w celu kontroli przydatności pożywienia, jakie tam się znajduje. Zużywajmy najpierw to, co może się najszybciej popsuć. 

Zachowujmy resztki z posiłków. Ziemniaki, kasze, warzywa, mięso, sosy, które nie znalazły miejsca na naszym talerzu, nadal możemy wykorzystać i skonstruować  z nich dobry i zdrowy posiłek.

Jedzeniem możemy się poza tym dzielić. Każdy z nas na pewno zna rodzinę, w której się nie przelewa, może wśród znajomych, w pracy, może między sąsiadami. Trzeba tylko znaleźć w sobie odwagę i chęć by zaproponować im jedzenie, którego mamy w nadmiarze. Myślę oczywiście tylko o takich produktach, które nadają się do spożycia. W ten prosty sposób, przy okazji mogą pojawić się w naszym życiu nowi przyjaciele, znajomi, życzliwi nam sąsiedzi. 

Każdy z nas może coś zrobić. Zacznijmy od własnej lodówki, domu, rodziny, czy swojego osiedla a może będziemy w stanie zdziałać o wiele więcej i mierzyć o wiele wyżej. Pomocne w tym temacie będą nam liczne strony internetowe np. Banków Żywności, kampanii "Nie marnuj jedzenia. Myśl ekologicznie", książka "Ekonomia Gastronomia" a także liczne źródła zagraniczne tj: www.lovefoodhatewaste.comhttp://www.wedontwaste.org/ i inne. 

Polecam obejrzeć krótki i bardzo ciekawy referat Tristram'a Stuart'a: The global food waste scandal.

W ramach przetwarzania jedzenia pozostałego z domowych posiłków polecam wam przepis na wegetariańskie kotlety. Do ich przygotowania użyłam ugotowanej poprzedniego dnia brukselki, resztki sera,  papryki, czerstwej bułki i kaszy z kolacji. Tego typu kotleciki mogą powstać przy użyciu bardzo rożnych warzyw, kasz i sera. Moje kotleciki wyszły niesamowicie pyszne i aromatyczne, z chrupiącą skórką i mięciutkim wnętrzem. Musicie tylko uruchomić wyobraźnię i do dzieła! Przepis na Pieczone kotlety z brukselki z serem i papryką znajdziecie pod linkiem- na moim blogu.