Początkowo, trzeci z kolei artykuł na temat nie marnowania jedzenia miał być o przedziwnych ustawach unijnych dotyczących warzyw, owoców, etc.

Jednakże zmieniłam zdanie i postanowiłam, iż w tym tygodniu poruszę kolejny kontrowersyjny temat. Wspomnę o freeganiźmie.

Freeganizm, zgodnie z Wikipedią to “antykonsumpcyjny styl życia, polegający na ograniczaniu udziału w konwencjonalnej ekonomii.” Zjawisko freeganizmu pojawiło się początkowo w USA, ale potem szybko rozprzestrzeniło się w Europie Zachodniej (głównie w Niemczech). Polskę to też nie ominęło.

Szanujący się freeganin nie jest częstym gościem w supermarketach ani w restaurcjach. Natomiast jest częstym bywalcem śmietników. I dotyczy to każdego aspektu życia: ubrania, umeblowania, ale także jedzenia. Nie, nie mylę się także jedzenia.

Zobacz film

Bycie freeganinem to nie życie z powodu biedy. Freeganizm to przede wszystkim wybór i demonstracja, jawny przeciw wobec powszechnego marntotrastwa jedzenia. Poniżej fragment artykułu Michała Wasilewskiego z TVN24 dla Onet.pl:

Eleonora jest córką profesora matematyki i wziętej architekt. Przede wszystkim jest jednak globtroterką i bywalczynią wielkomiejskich squatów. Zjechała pół świata, bo zamiast jedzenia kupowała benzynę.

Trafiliśmy na siebie na Wyspach Owczych – kraju najdroższych bułek, szynek, warzyw i owoców. Za najtańszy bochenek chleba trzeba zapłacić 22 korony (15 zł). Tyle samo za pomarańczę.

Lodówka Eleonory pękała od cytrusów, jogurtów, ketchupów i kabanosów. Z jej zapasami mogły się równać co najwyżej stołeczne knajpy. Od dwóch lat nie wydała na jedzenie złamanego grosza.

(…)Wystarczyła jedna noc penetrowania stolicy Wysp Owczych – Torshavn, żeby zaopatrzyć się w 53 banany, 37 jabłek, 51 marchewek, 18 jogurtów, 30 półlitrowych sosów „remolada”, ser żółty, 11 bułek pszennych, cztery chleby pełnoziarniste i 42 paczki chipsów – solonych i paprykowych.  Później była kolacja na 20 osób. Farerzy (mieszkańcy Wysp Owczych) zajadali się bananowym ciastem i marchwią w czosnkowym dipie. Komplementowali Eleonorę za jej talent kulinarny

Jak już napisałam, w USA oraz w Europie Zachodniej, freeganizm stał się szalenie modny. W Barcelonie powstał przewodnik dla freeganistów po hipermarketach,freeganizm targowiskach oraz restauracjach, a dokładnie po ich śmietnikach. Podano co gdzie można znaleźć oraz dokładnie godziny nowego towaru. Tymczasem markety, sklepy w Europie Zachodniej, by poradzić sobie z “plagą” freeganistów albo odgradza śmietniki lub zabezpieczają kontenery bakterami by odstraszyć.

W Polsce freeganizm jeszcze raczkuje. Głównie dlatego, jak to zauważono w tamtym tygodniu, jest mniej marnotrastwa. Ale nie oznacza, że nie marnujemy w ogóle.

"Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, ile jedzenia się marnuje. Ochroniarze hipermarketów we Wrocławiu często przeganiają osoby szukające produktów w kontenerach z odpadami, wyzywają ich od meneli. Uważam, że jest to dyskryminacja i przejaw chorego systemu kapitalistycznego, który zmusza cię, żebyś kupiła to, co możesz wziąć sobie ze śmieci. Chodzi o to, żebyś wydała pieniądze, dlatego śmietniki są w zamkniętych pomieszczeniach, a przy kontenerach marketowych stoją często ochroniarze” fragment z artykułu Freeganizm-etyka konsumenta ze strony ngo.pl

Jak przeglądałam różne portale, główne miejsca dla polskich freeganistów to targowiska, w których pod koniec dnia można wiele warzyw i owoców dostać za darmo, małe sklepy, etc.

Oczywiście nie namawiam do globalnej akcji szukania jedzenia w śmietnikach:) Jedynie na co bym chciała zwrócić uwagę to na skalę marnotrastwa:

"Marek Borowski – prezes Federacji Polskich Banków Żywności: - Badania, które prowadzimy mówią o 1/3 wyprodukowanej żywności, czyli tak naprawdę,gdybyśmy zagospodarowali tę żywność, która się marnuje, moglibyśmy dożywić wszystkie osoby, które potrzebują takiego wsparcia w postaci żywności." (fragment z artykułu z Polskiego Radia)

oraz na to, że nie można ciągle odwracać głowę od tego problemu mówiąc, że to nas nie dotyczy. Dlatego nie marnujmy jedzenia. Wrzucając coś do kosza, pomyślmy z trzy razy czy faktycznie ta rzecz jest do wyrzucenia.

I na koniec, w ramach ciekawostki kulinarnej:blog kulinarny polskiej freeganistki z Warszawy

Artykuł napisany przez Smaczny Dom