Klaudyna w szkole to pierwsza z czterech części cyklu powieści, której główną bohaterką jest piętnastoletnia francuska skandalistka. Skandal w rozumieniu Colette, autorki książki, na pierwszy rzut oka może dziwić: niegrzeczna odzywka? Wdanie się w otwartą dyskusję z nauczycielką? Podkradanie bibułek z papierosów? Chwila, gdzie tu skandal?

Gdy się jednak przez chwilę zastanowić i spróbować cofnąć o sto lat, bo właśnie wtedy rozgrywa się akcja Klaudyn, wszystko wydaje się zrozumiałe. To, dzisiaj już względnie nie dziwi, w początkach XX wieku było niemałym szokiem. Klaudyna różni się od swoich rówieśniczek. Bez ceregieli mówi co myśli, przełamuje konwenanse i rozczytuje się w książkach, których dorośli bynajmniej nie uznają za odpowiednie dla dobrze wychowanej młodej damy. Jakby tego było mało, Klaudyna dostaje miłosnego kosza od swojej nauczycielki, która porzuca ją dla dyrektorki - ach, te żeńskie szkoły! - placówki.

Colette wplata w fabułę wątki autobiograficzne. Pierwsza powieść, Klaudyna w szkole, to nic innego jak wspomnienia pisarki ze swoich szkolnych lat. Do tego doszła zachęta ze strony męża, prośba wydawcy o dodanie szczypty pikanterii - i tak oto powstała postać czupurnej Klaudyny.

Klaudyna w Paryżu jest kontynuacją pierwszej części (po niej jest jeszcze Małżeństwo Klaudyny i Klaudyna odchodzi). Ojciec nastolatki decyduje o przeprowadzce z Montigny do Paryża, co ewidentnie jest nie w smak jego córce. Jak na nowy etap w życiu przystało, Klaudyna ścina włosy i powoli zaczyna odkrywać uroki francuskiej stolicy.

Osobiście miałam problem z tymi książkami. Bo z jednej strony są przełomowe, odważne i mocno swego czasu namieszały, ale z drugiej -  jakby nie bardzo mi leżą. W pierwszej części (Klaudyna w szkole) brakowało mi akcji, punktów kulminacyjnych i... rozdziałów. Cała książka napisana jest jednym ciągiem. Owszem, z akapitami, ale podczas czytania nie mogłam oprzeć się jednej myśli - O ileż łatwiej byłoby, gdyby Klaudyna (piórem Colette) pisała na przykład dziennik? Dzienniki mają to do siebie, że wcale nie wymaga się od nich szałowych zwrotów akcji. Mają po prostu opisywać codzienność - dokładnie to, co zrobiła Colette. Spisała swoje wspomnienia ze szkoły, dodała fikcyjnych bohaterów, urozmaiciła wątkami homoseksualnymi oraz humorem i tak oto powstała powieść.

Zabrakło mi też Paryża. Miałam wrażenie, że akcja drugiej części, Klaudyny w Paryżu, mogłaby się rozgrywać gdziekolwiek i nadal byłoby to to samo. Zdążyłam naczytać się bardzo wielu książek z paryskim tłem i może przez to miałam nieco wygórowane wymagania (a przynajmniej takie na poziomie Merde! Clarke'a i Gry w klasy Cortazara). Tutaj Paryż jest, ale nie w tak odurzającej dawce. Trochę szkoda.

Klaudyna w Paryżu

Do Colette i jej Klaudyn trzeba się przekonać. Trzeba lubić taki styl narracji, nieco zadziorny i choć nie wulgarny, to jednak nieco chaotyczny. Czy sięgnę po kolejne części? Nie wiem. Mimo mojego umiłowania do wszelkich cykli książek i obłędu w oczach z zachwytu na widok każdej kolejnej serii literackiej - nie wiem.

Jest jeszcze mały szczegół, który mnie zachwycił i dzięki któremu miałam uciechę za każdym razem, kiedy brałam książkę do ręki. Po dotknięciu okładki po raz pierwszy zrobiłam duże i głośne "Och!". Nie wiem z jakiego papieru wykonano obwolutę książki, ale nie widziałam jeszcze książki z tak aksamitną w  dotyku okładką.

Akcja powieści toczy się we Francji. Pierwsze kulinarne francuskie skojarzenie? Bagietki!

przepis tutaj i tutaj

Sidonie-Gabrielle Colette - Klaudyna w szkole i Klaudyna w Paryżu

Tłumaczenie: Krystyna Dolatowska

Wydawnictwo: W.A.B

Wydanie I w tej serii

Warszawa 2011

Stron: 308 (Klaudyna w szkole) i 240 (Klaudyna w Paryżu)

Asia Mentel

Po więcej przepisów inspirowanych literaturą, zajrzyj tutaj: bookmeacookie.blogspot.com

Cykl Przy jedzeniu się (nie) czyta!

Przeczytaj też, jakie książki recenzują nasi użytkownicy