W moje ręce wpadła "Kuchnia polska" autorstwa Elżbiety Adamskiej. Pierwsze wrażenie? Całkiem estetyczna twarda oprawa. Mimo, że książka liczy sobie 479 stron, to jej format jest bardzo poręczny. To duży plus przy takich gabarytach. Papier jest bardzo dobrej jakości. Pierwsza część to ładnie skomponowany indeks nazw potraw - dokładny podział zapewnia, że wszystko szybko znajdziemy.

Książka składa się z następujących działów: SOSY, OCTY, OLIWY, PASTY, MASŁA, PRZYSTAWKI ZIMNE, PRZYSTAWKI CIEPŁE, PASZTETY, SAŁATKI, POTRAWY Z JAJEK, OMLETY, POTRAWY Z SERA, ZUPY I KREMY, POTRAWY Z WARZYW, GRZYBY, NALEŚNIKI, PIEROGI, POTRAWY Z ZIEMNIAKÓW, KLUSKI, MAKARONY, KASZE, POTRAWY Z RYŻU, RYBY, WOŁOWINA, CIELĘCINA, BARANINA, WIEPRZOWINA, DRÓB, DZICZYZNA, POTRAWY Z GRILLA, DESERY, CIASTA, PRZETWORY, NALEWKI.

Każdy dział oznaczony jest innym kolorem, to kolejne ułatwienie w szukaniu właściwego przepisu.

  No i tu niestety pozytywy się kończą. Zaraz po indeksie mamy wstęp od autorki, która porusza w nim przesłanki swoich kulinarnych poczynań i eksperymentów. Zaznacza też, że książka ta zawiera minimum niezbędne każdemu, by zacząć eksperymentować. Oraz, że większość potraw jest szybka w przygotowaniu i do zrobienia z łatwo dostępnych składników. No i tu poległam, z kilku powodów.

Po pierwsze - książka liczy sobie tysiąc(!) przepisów. Nie sądzę, by komuś życia starczyło, by wszystko z niej zrobić. Nie uważam też, że chateaubriand na grzance, kuropatwa z pomidorami albo nerki cielęce w marynacie curry były podstawą gotowania. Patrzę na dział z makaronami, widzę różne jego konfiguracje, ale ani słowa o tym jak zrobić domowy makaron, który w czasach naszych babć był podstawowym dodatkiem do niedzielnego rosołu.

Po drugie - mimo naprawdę dobrego dostępu do produktów kiedyś niewyobrażalnych do kupienia, jakoś nie wierzę że grzyby shitake, porto czy polędwica wołowa są tak powszechnie dostępne. Dla mnie nie,  polędwicę wołową mogę kupić tylko po uprzednim zamówieniu (koszt: 92 złote za kilogram!), grzybów shitake nigdy nie widziałam nawet w hipermarkecie. 

Po trzecie zaś - książka zdaje się jest kierowana do amatorów. Przepisy są jednak tak skonstruowane, że nawet ja czasami miałabym problem. Bo oto czytamy, że coś trzeba włożyć do gorącego piekarnika, ale gorący piekarnik to dla początkującego będzie ten nagrzany do 100 stopni, a dla autorki do 200. 


Zastanawia mnie też skąd ten tytuł. W "Kuchni Polskiej" nie znajdziecie zbyt wiele przepisów na te podstawowe dania naszej rodzimej kuchni lub potrawy regionalne- zwłaszcza patrząc na objętość. Jest kilkanaście przepisów na serniki, ale nie ma przepisu na sernik krakowski. Mamy kilka propozycji podania karpia, ale tego po zatorsku nie znajdziemy. Bardzo rozczarowało mnie odkrycie, że autorka proponuje chłodnik wykonany z barszczu z kartonu, gdzie botwinka występuje w ilości dwóch łyżek. Jak to się ma do tradycyjnej kuchni naszego kraju, tak bogatej, różnorodnej i wartej uwagi?


Na koniec kilka słów o zdjęciach. Kilkanaście pochodzi od autorki i te, mimo jakości, która nie powala, są po prostu swojskie i w porządku. Reszta to dramat. Większość zdjęć pochodzi ewidentnie z banku zdjęć i tego ukryć się nie da. Są czasami tak totalnie niezwiązane z przepisem, że aż w oczy kole. Zdjęcie surowej wątrąby z cebulą? Ananasa na desce i truskawki krojonej nożem i widelcem? Zdjęcie panettone, mimo że przepisu na nią brak? Potwornie mnie to dziwi i wcale nie zachęca do gotowania, bo nie mam po prostu jak nabrać apetytu na daną potrawę.


Podsumowując: gdyby ta książka trafiła w moje ręce w księgarni, nigdy bym jej nie kupiła. Te zdjęcia nasuwają skojarzenie z czymś robionym na szybko, niedokładnym. Ponadto trudno też uwierzyć, że wszystkie te receptury są tak wielokrotnie wypróbowane - zdjęcia z banku zdjęć sugerują jednak coś innego. Może gdyby książka miała inny tytuł to mniej bym się rozczarowała, kto wie?



Tytuł: KUCHNIA POLSKA

  • Strony: 480
  • Rok wydania: 2012
  • Wydawnictwo: Olesiejuk
  • Kategorie: poradniki, kulinaria
  • Oprawa: oprawa twarda
  • Data wprowadzenia: 12-11-2012

 

logo