Książka ta stanie się jedną z moich ulubionych – nie tylko z racji mojej fascynacji Dalekim Wschodem. Również dlatego, że uwielbiam książki dotyczące jedzenia pisane w taki właśnie sposób – przez pryzmat historii. Ale nie w podręcznikowym, suchym tonie – tylko właśnie bogate w odległe dzieje, opowieści, anegdoty, motywy powstawania danej potrawy czy tłumaczenie pochodzenia jej nazwy.

Japońskie słodycze

Książka Magdaleny Tomaszewskiej-Bolałek „Japońskie słodycze” nie jest książką stricte kucharską. Tak jak napisałam wcześniej: to raczej historia tych specjałów w krajach Dalekiego Wschodu. Książka jest efektem wieloletnich badań autorki „nad japońską sztuką cukierniczą” (str. 7). Opisuje znaczenie i funkcję słodyczy w kulturze i sztuce kulinarnej (rozdział pierwszy), całą fizjologię smaku i klasyfikację słodyczy w Japonii.  Już teraz wiem, że słodycze (kashi) dzielą się na wagashi (słodycze japońskie) oraz yogashi (słodycze w stylu europejskim). I tak jak w przypadku yogashi jest to jeden rodzaj słodyczy, tak patrząc na  podział wagashi,  można się już lekko zagubić.

W rozdziale drugim możemy przeczytać o początkach słodyczy na Wyspach Japońskich. Od kształtowania kultury żywieniowej w poszczególnych epokach, poprzez duże wpływy chińskiej oraz koreańskiej sztuki kulinarnej, po nanbangashi – słodycze południowych barbarzyńców czyli Portugalczyków, którzy w XIV w. chcieli opanować Japonię. Przywieźli oni ze sobą m.in. przepis na ciasto biszkoptowe (kasutera), które nie dosyć, że było wypiekane w piecu, to jeszcze używano do niego jajek – Japończycy tego nie stosowali przy wyrabianiu swoich słodyczy.

W rozdziale trzecim możemy poznać w końcu rodzaje japońskich słodyczy, od ilości których może się zakręcić w głowie. Generalnie wagashi dzielą się na namagashi (słodycze surowe), han namagashi (o nieco dłuższym terminie spożycia) i higashi (słodycze suszone).

Nie tylko słodycze!

W rozdziale czwartym – słodycze w źródłach kultury – przeczytać możemy opowieści, wzmianki, wiersze i pieśni, chwalące i opisujące wszelkie źródła słodkości. Rozdział piąty przenosi nas już do współczesności wskazując na znaczenie słodyczy w życiu obecnych Japończyków. To naprawdę ciekawe, że słodycze mogą odgrywać tak wielką rolę w życiu codziennym, uroczystościach rodzinnych i świętach, a nawet w czasie ceremonii herbacianej.


Ostatnią część książki stanowią przepisy na proste desery japońskie oraz na składniki do nich potrzebne np. koshi an – pastę z fasoli azuki, tak często używaną w deserach Dalekiego Wschodu.

Słodycze japońskie tak jak każdy element posiłków tej kuchni są niezwykle estetyczne, pięknie wykonane, z precyzyjną dbałością o odwzorowanie nawet najmniejszego szczegółu. Zwykłe karmelki przybierają postaci ptaków, motyli, chryzantem. Są kolorowe i bardziej wyglądają jak zabawki niż jedzenie, ale zgodnie z japońską tradycją – jedzenie ma również cieszyć oko. I w przypadku tych słodyczy tak właśnie jest – nie można się od nich oderwać.

„Japońskie słodycze” to książka do przeczytania, nie do przejrzenia i odstawienia na półkę. Ma w sobie tyle ciekawych treści, że wciąga już od pierwszej strony. Fascynująca historia, przepiękne zdjęcia, przystępny język  sprawiły, że gdy wczoraj ją dostałam w formie papierowej, nie mogłam się od niej oderwać.

 

Autor: Magdalena Tomaszewska-Bolałek

Tytuł: „Japońskie słodycze”

Wydawnictwo: Hanami

Warszawa 2013

recenzja,hanami