Grecja jest równie popularnym celem wycieczek Polaków, co Włochy. Wydawać by się więc mogło, że kuchnie obu tych krajów powinny być u nas tak samo popularne, tym bardziej, że można doszukać się w nich wielu analogii. Tymczasem, podczas gdy niezłą włoską restaurację można spotkać w polskich miastach powiedzmy na co czwartym rogu, tak restauracji greckich znajdziemy ledwie kilka. Być może właśnie dlatego, że nie uległa jeszcze takiej komercjalizacji, kuchnia grecka jest zdecydowanie moją ulubioną.

 

Kontynentalna Grecja przyciąga mnogością starożytnych zabytków, wyspy są zaś wymarzonym miejscem na efektywny wypoczynek. Są też takie miejsca, gdzie wakacje spędzają przeważnie Grecy i gdzie ciężko jest usłyszeć język inny niż grecki. Gdziekolwiek się nie zatrzymać, kraj ten przez wieki stworzył swój niepowtarzalny klimat, za którym tęskni się zimą. Brak pośpiechu, przydrożna tawerna, domowe wino i najzwyklejsza sałatka grecka z chlebem – te elementy zebrane razem sprawiają, że można poczuć się jak w raju.

 

Jednym z filarów kuchni greckiej są oliwki, w czego wynika wysoka pozycja tego kraju na liście producentów najlepszej oliwy. Do drugiego filaru zaliczyć można nabiał: jogurty a przede wszystkim ser feta, który pojawia się na przykład w sałatce greckiej (w towarzystwie między innymi oliwek właśnie), w przystawce saganaki (ser smażony w panierce) lub w cieście filo.Najlepsza feta to ponoć ta owczo-kozia. Inne warte uwagi przystawki to dolman, małe gołąbki w liściach winogron a także tzatziki, czyli dostępny już w polskich sklepach jogurt z drobno pokrojonym ogórkiem i czosnkiem. Grecja kusi przede wszystkim obfitością świeżych produktów, zwłaszcza warzyw i owoców, choć jej kuchnia do lekkich się nie zalicza, choć oczywiście zależy, co się z niej wybierze.

W wielu głównych daniach Hellady pojawia się jagnięcina, zaś dominującą przyprawą dodawaną do mięs jest cynamon. Właśnie ta nuta pojawia się w stifado – potrawce z wołowiny czy też giuvetsi, kawałkach jagnięciny lub cielęciny zapiekanych w glinianym naczyniu w kluseczkami i pomidorami.  Odpowiednikiem włoskiej lasagne jest musaka, zapiekanka ziemniaków ułożonych warstwami na przemian z mięsem z sosem pomidorowym, bakłażanami i serem. W karcie często natkniemy się na bakłażany i cukinie, chociażby zapiekane z mięsnym farszem, kleftiko (pieczona jagnięcina z kością), souvlaki (mięsny szaszłyk podawany z chlebem pita), czy znajomo brzmiące kebab i gyros. Równie często Grecy jedzą ryby i owoce morza (kalmary, ośmiornice).  

Tego wszystkiego najlepiej będzie spróbować w typowej lokalnej, prostej tawernie. Uwaga, w ciągu dnia obowiązuje sjesta. Polakom grecki tryb życia wyda się zapewne co najmniej nienaturalny: rzadko kiedy jada się tu śniadania, lekki lunch przypada na godzinę 14-16, zaś główny posiłek spożywa się najwcześniej o godzinie 21. Zazwyczaj takie zwyczaje mają jednak swoje uzasadnienie w klimacie. W niemal każdej tawernie dostaniemy domowej roboty wino, wszak pojawiało się ono już w starożytnej mitologii. Z mocniejszych trunków należy wymienić ouzo (anyżową wódkę) i metaxę (brandy z domieszką wina), która zresztą świetnie podkreśla smak mięs. Nie wszyscy wiedzą, że w greckim mieście Saloniki wymyślono bezalkoholowe lekarstwo na upał – café frappé, czyli kawę podawaną z kostkami lodu. Nierzadko pod koniec posiłku w takiej tawernie zostaniemy poczęstowani kieliszkiem ouzo lub talerzem soczystych świeżych owoców, najpewniej arbuza i melona. Te wizytówki lokalnej kuchni ciężko jednak zabrać jako pamiątkę z wakacji. W walizce znajdzie się jednak pewnie miejsce na słoik greckiego miodu – to także słynący z najwyższej jakości produkt. 

 

Karolina Bardecka

Więcej o podróżach i kulinariach znajdziesz na moim blogu "Podóże od Kuchni".