Mowa o książce Ewy Hangel "Garnek Rzymski".

Styl retro i brak kolorowych ilustracji... Mała, w sztywnej okładce, z przyjemnym dla oka brązowym drukiem i szkicami warzyw, owoców oraz gotowych dań...

Może mało ciekawa na pierwszy rzut oka, już po kilku pierwszych stronach wciąga czytelnika na całego.

Chociaż posidam garnek rzymski i wypróbowałam już w nim co nieco, to nie miałam pojęcia, jakie są jego możliwości i nie doceniałam go należycie. Powolne pieczenie wydobywa prawdziwy smak i aromat potraw, które przygotowujemy w garnku rzymskim. Żaden inny chleb nie będzie miał tak chrupiącej skórki, jak tylko ten w nim upieczony. Dla tych, którzy lubią zdrowe, beztłuszczowe przygotowywanie potraw powinna to być obowiązkowa lektura. Pochwała prostoty i polskiego jedzenia. Pochwała zdrowego trybu życia. Pochwała łatwości gotowania, które jest dla każdego.

Książka podzielona jest na 13 rozdziałów, w których autorka w zabawny sposób opowiada nam jak się zaczęła jej przygoda z garnkiem rzymskim, jak należy się nim opiekować, aby długo nam służył i odwdzięczał się przepysznymi daniami...

Sama nazwa dania wprawia w lepszy nastrój, np. "Śmieszne zboczkowane brokuły" albo "Wściekła sola na oooooostro" lub też "Fajna baba z niezłym boczkiem"

Jak na Polskę przystało, ziemniakom został poświęcony cały rozdział. Nie miałam pojęcia, że można je przygotować na tyle sposobów. W wersji mniej lub bardziej kalorycznej.

Mamy też coś dla bardziej zaawansowanych w pieczeniu i gotowaniu - chleby.

Autorka nie zapomina o mięsożernych i ich przeciwnikach, tych którzy mięsu mówią stanowcze:"NIE". Jednym i drugim poświęca osobne rozdziały.

Mamy też ryby oraz węgierskie zapiekanki.

Każdy przepis oaptrzony informacją o czasie przygotowywania i liczbie osób, które mogą z nami zasiąść do stołu.

Prosto, zdrowo i przyjemnie. Bez zbędnego wyrafinowania, bez "ą" i "ę". Jak z babcinej kuchni, ale w wersji odchudzonej...

logo