Właściwie dokonałam dużego uproszczenia, ponieważ formalnie friselle wcale nie są pieczywem. Są rodzajem taralli, czyli małych ciasteczek, które mieszkańcy Apulii chętnie serwują zagłodzonym gościom przed posiłkiem. Z tą różnicą, że frise to naprawdę gigantyczne taralli.

Frise wypieka się dwukrotnie. Najpierw przez około pół godziny, po przekrojeniu wzdłuż, jeszcze przez jakiś czas. Następnie friselle są całkowicie wysuszane i w takiej formie trafiają na półki włoskich spiżarni. Żeby zjeść frisę bez ryzyka utraty części uzębienia, należy wcześniej namoczyć ją na kilka sekund w wodzie. Wtedy frisa staje się z powrotem miękka i jadalna. Stanowi więc doskonałą podstawę kanapki.

Dlaczego friselle są tak popularne na południu Włoch? Z nie do końca zrozumiałych dla większości turystów przyczyn, we Włoszech, a w szczególności na południu półwyspu, nie można zjeść normalnego obiadu mniej więcej między godziną 14 a 18 - czyli akurat wtedy, kiedy wiele osób odczuwa dotkliwy głód. Restauracje nie pracują, a nawet jeśli są otwarte, to na pewno nikt nie przygotuje ani pizzy, ani makaronu. Według Włochów to po prostu nie jest pora na pizzę. Ani na makaron. Ale może to być pora na frisę lub inną przekąskę. Bary serwują friselle przez cały dzień.

Klasyczny przepis z Apulii jest bardzo prosty. Kanapka składa się z potraktowanej wodą frisy, na której układa się pokrojone w ćwiartki pomidorki koktajlowe, a następnie skrapia oliwą i doprawia solą, pieprzem i oregano. Częstym dodatkiem jest też tuńczyk, ogórek lub papryka.

Ilustrowane przepisy na tę i inne kanapki znajdziecie na moim blogu: Sandwicherie.