Chuck porwaca
 

Wiemy kto to Chuck? Chuck Hughes, oczywiście. Jeśli nie, to trzeba to bardzo szybko nadrobić. Już lecę, już podpowiadam: Chuck jest szefem kuchni. I to nie byle jakim! Prowadzi jedną z najlepszych restauracji Montrealu: Garde Manger. Ale oprócz tego ma swój program w BBC Lifestyle Dzień wolny Chucka (Chuck's Day Off).

- Aha... - odpowiecie niepewnie, gdyż zaświta Wam w głowie, że ten program już się skończył.

Ja natomiast pokręcę przecząco głową i powiem:

- Nie, to była pierwsza seria. Teraz rozpocznie się druga!

* * *

Dzięki portalowi bobyy.pl, który przesłał mi płytę z 11 odcinkiem drugiej serii, mogłam przekonać się, co tym razem zGOTUJE nam Chuck.

W tym odcinku jesteśmy świadkami problemów z otwarciem restauracji w dosłownym tego słowa znaczeniu: Chack musiał wezwać na pomoc ślusarzy do otwarcia drzwi. Było naprawdę gorąco, jednak udało się i Chuck chciał podziękować swoim wybawcom (Kenowi i Joe'mu): postanowił zaprosić ich na obiad, który sam przygotuje:

1. Małże z boczkiem, brokułami rapini i pomidorkami czereśniowymi, jako przystawka.

2. Faszerowany comber jagnięcy w sosie z pieczonym czosnkiem i podsmażanymi ziemniakami.

3. Pudding ryżowy z prażonymi migdałami.

Każde z ww. dań wydaje się (z nazwy) skomplikowane, jednak takie nie jest. Co więcej, Chuck przygotowuje je na naszych oczach w błyskawicznym  tempie.

Oczywiście nie mogę podać Wam przepisów na dania serwowane przez Chucka, byście sami oglądnęli ten odcinek. Ja sama nie oglądałam pierwszej serii tego programu, gdyż myślałam, że to kolejny kucharz, ba! szef kuchni, który nad garami łypie do kamery i pokazuje jak zrobić minimalistyczne posiłki z dziwacznych składników. Z Chuckiem jest inaczej, zapewniam Was. Może rzeczywiście – kierując się przykładem 11 odcinka – jagnięcina wypada najsmaczniej, ale Chuck mówi: „W porządku, inne mięso też może być, byleby miało w sobie to czy tamto”. To dobra wiadomość dla niejednego amatora-kucharza, który boi się eksperymentów i trzyma kurczowo przepisów, a z braku głównego składnika rezygnuje z dania. Przepisy tego szefa kuchni są pod tym względem elastyczne.

W Chucku od razu polubiłam fakt, iż w ogóle nie wygląda jak słynny szef kuchni. Jest dobrze zbudowany, więc na obrazku, kiedy jego postać schyla się nad blatem, a solidne dłonie siekają zioła, wydaje się nieco komiczny. Ale właśnie to sprawia, iż zyskuje on naszą sympatię. Do tego tłumaczy, jakie to proste, i że „wystarczy zaledwie...”, „teraz tylko...”, „...i już gotowe!” Ja, jako odbiorca, czuję, że potrafiłabym przyrządzić dokładnie te same dania, gdyż są naprawdę proste. I nie zawahałabym się podać ich moim bliskim. W końcu kto nie chce zrobić wrażenia na swoim narzeczonym, mężu, teściowej itd.! Przeciętny Kowalski zamiast sięgnąć po łatwe i szybkie jedzenie za rogiem, przygotuje je sobie sam i nie zajmie mu to wiele czasu. W dzisiejszych czasach potrzeba ludzi, którzy pokażą, że sztuka kulinarna nie polega tylko na artystycznym posypywaniu sezamem malutkich porcyjek ginących na środku ogromnej przestrzeni białego talerza.

Przez cały odcinek przewijają się flashbacki z prób otworzenia drzwi wejściowych. Ostatecznie, jak się okazuje, fachowcy poradzili sobie i wszyscy zainteresowani mogli wejść do środka. Niestety wówczas było już późno: w końcu restaurację trzeba przygotować zanim pojawią się pierwsi goście. Atmosfera zdążyła się nieco zagęścić, a ciśnienie podskoczyć. Zwykły dzień zafundował Chuckowi wiele stresu. Tylko oglądając ten odcinek możecie się przekonać jak się to skończy. Zakończenie wcale nie musi być oczywiste.

Nie jest to serial, który rozleniwia magiczną atmosferą, ujęciami, które prawie pachną i prawie smakują serwowanymi daniami. Ten, dla odmiany, jest szybki, bo tutaj liczy się czas. Jakość jedzenia też jest bardzo ważna, ale w kuchni bardzo rzadko mamy właśnie czas: każdy z nas ma swoje obowiązki. Chodzi o to, by komuś podać przepyszne jedzenie, nie narobić się specjalnie i cieszyć wspaniałym smakiem potraw. Ten program nie pokazuje nam, jak Chuck uwielbia gotowanie, ale efekt, jak chce uzyskać: posiłek ma smakować gościom. A ich zadowolenie na twarzach czy może pochwała – jest dla niego priorytetem.

I zapewniam Was, że jedzenie, które serwuje swym wybawcom Chuck, wygląda obłędnie. Niedługo sama któryś z przepisów wykorzystam! I Was również do tego zachęcam.