Dzięki uprzejmości portalu Bobby.pl dostałam zaproszenie na degustację tart do Bistro Mamma Mia!. Ponieważ lokal znajduje się niedaleko naszego domku postanowiłam skorzystać. Wczoraj po południu wybraliśmy się z Żarłoczkiem na spacer i zajrzeliśmy do małej, przytulnej restauracyjki przy ul. Berezyńskiej 27.


Lokalizacja taka sobie bo niby blisko głównej ulicy Saskiej Kępy, ale jednak schowana mocno w zaułku i niewidoczna a baner reklamowy na płotku tylko z jednej strony i chyba gdybym nie wiedziałam gdzie szukać to bym tam nie trafiła. Po wejściu przywitał nas miły, obiecujący zapach jedzenia i właściwie tylko to bo pani za kontuarem lekko odwróciła głowę sprawdzając kto wchodzi po czym wróciła do swoich zajęć. Zdjęliśmy więc okrycia, usiedliśmy i czekaliśmy chyba z 15 minut zanim zwróciła na nas uwagę. Pisemne zaproszenie jakie miałam ze sobą przyjęła żując nieprzyjemnie gumę i pokazała witrynę z wystawionymi daniami, m.in. tartami, z których mieliśmy coś sobie wybrać. Dania wyglądały ładnie, świeżo - tarty w danej chwili były do wyboru chyba 4 : lotaryńska, z tuńczykiem, serowa oraz  z salami i kaparami. Zdecydowaliśmy się na dwie pierwsze a do tego zamówiliśmy sobie grzane wino i herbatę.

Na podanie nie czekaliśmy już długo, ale odgrzewanie ciasta francuskiego w mikrofali nie jest dobrym pomysłem bo wilgotnieje i tak też się stało. Tzn. nie widziałam mikrofalówki, ale czasami w domu z niej korzystam i po efekcie tak właśnie pomyślałam. Kawałeczki były nieduże, i na pewno nie sposób takim czymś się najeść, ale wiem przecież, że tarta to danie bardzo kaloryczne wiec rozumiem. Jednak gość siedzący przy sąsiednim stoliku zamówił jakiś makaron i gdy dostał podobnie niedużą porcję to nie wyglądał na zadowolonego z wielkości.

W lokalu było strasznie gorąco - ja w t-shircie się zgrzałam - więc nie zamawialiśmy już nic więcej.  Zresztą, ceny w/g mnie nie są zbyt zachęcające.

Porcja tarty kosztuje 12-14 zł, naleśnik na słodko czyli np. posmarowany nutellą 8-10 zł a ew. dodatek bitej śmietany to już kolejne 2 zł. Naleśnik gryczany z dodatkami wytrawnymi można zjeść za 16 zł. Bruschetta jest w cenie 16 zł licząc 2 dodatki a za każdy następny dopłacamy kolejne 2 zł.

Makaron ze szpinakiem - wcale nie jakaś duża porcja to już 22 zł. Desery też nie są tanie - porcja tiramisu w pucharku (widoczna w ladzie na górnej półce, na środku) to wydatek rzędu 14 zł. Kawałek sernika 13 zł. Najbardziej rozbawiła mnie cena herbaty, za którą musiałam zapłacić aż 8 zł - chyba nigdzie tak drogiej nie piłam a była to ekspresowa Dilmah. Cóż, mogłam wybrać kawę - espresso za 6 zł albo jakąś z dodatkami od 8 do 14 zł.

Lokal co prawda mały, ale brakowało mi na stoliku karty dań z cenami - są wszystkie nazwy i ceny wypisane na tablicach powieszonych na ścianach, ale niewygodnie tak siedząc co chwilę się rozglądać i zadzierać głowę.

Podsumowując - tarty, których próbowaliśmy, były smaczne, ale lotaryńska zdecydowanie lepsza bo przyprawiona. Moja, z tuńczykiem, dość mdła - żadnego pieprzu ani ziół w niej nie widziałam a szkoda.

Lokal cichy i na uboczu co ma swoje zalety bo nie lubię siedzieć przy oknie i jak mi przechodnie w talerz zaglądają. Ale żująca gumę, skądinąd bardzo miła i ładna dziewczyna, nie jest najlepszą wizytówką firmy skoro do podliczenia 12 zł za grzane wino i 8 zł za herbatę potrzebowała kalkulatora . . .

No cóż, przy Francuskiej jest dużo podobnych lokali i ceny w wielu zdecydowanie przystępniejsze a i o klienta jakoś bardziej się dba a przynajmniej wita go z uśmiechem.

Na koniec powiem tak - dziękuję bardzo za zaproszenie bo miejsce miłe, ale ja tam nie wrócę.