Mam najlepszych, najwspanialszych, najukochańszych znajomych na świecie! <3 Poważnie! Wyobraźcie sobie, że taka jedna Anka na przykład, kilka dni po tym, jak ją poznałam (a w zasadzie chyba następnego dnia), stanęła przed moją bramą z torbą pełną patisonów :D Cukinie, maliny całymi kilogramami – Ola! W podzięce za dary od Reni (a to już cięższy kaliber ;) ) piekę dla niej serniki, ha! Nie sposób wymienić wszystkich. Dość powiedzieć, że generalnie jeśli komuś zbywa czegoś, co da się przetworzyć w kuchni – ja chętnie takie darowizny przyjmuję w zamian za efekt „przerobu”. I tak sobie miło na prowincji żyjemy.

I to wszystko mało! Wyobraźcie sobie, że ostatnio nieznajoma znajoma przysłała mi dwa albumy kulinarne. Tak po prostu! Znajoma nieznajoma, bo niby się w czasach liceum znałyśmy, ale w zasadzie wiedziałyśmy chyba tylko o swoim istnieniu. Facebook ma w tych sprawach moc magiczną! Tak oto po latach, za sprawą fb poznałyśmy się z Arlettą w sposób, w jaki teraz poznaje się znajomych i utrzymuje kontakty :D I tak właśnie moja koleżanka przewietrzyła swoją półkę z książkami, a ja stałam się szczęśliwą posiadaczką kolejnych kulinarnych pozycji.

Atelier smaku. 108 potraw kuchni wegetariańskiej” – książka ukazała się nakładem wydawnictwa Introligatornia Mirex. Autorzy: Jola Słoma i Mirek Trymbulak: „projektanci mody, autorzy wegetariańskich publikacji i programów telewizyjnych, aby lepiej zrozumieć siebie i poznać głębszy znać życia, podróżują nie tylko przez różne kultury i sztukę, ale wędrują też w głąb siebie, studiując starożytną radżajogę na Uniwersytecie Brahma Kumaris.

Wegetarianka ze mnie żadna, nie mam bladego pojęcia co to radżajoga, ale program telewizyjny Atelier smaku znam nie od dziś. Właśnie w związku z tą pobieżną, telewizyjną znajomością, pojawił się na mojej twarzy nie-zachwyt. Potrawy prezentowane w programie robiły na mnie pozytywne wrażenie, ale całość montażu, duet prowadzących i lekkie „uduchowione” zadęcie już nie… Po prostu nie moja energia. Totalnie nie moja. Oglądałam z czystej ciekawości, ale nie wyczekiwałam kolejnego odcinka.

Otwieram książkę. Podoba mi się forma wydania w postaci kołonotatnika, na takiej sprężynce… wiecie :) Przeglądam przepis za przepisem i w zasadzie mam ochotę na wszystko. Ja, mięsny typ! Placki z rzodkiewką zrobiłam pierwszego wieczoru i przepis na nie pojawi się za jakiś czas na blogu.

Dania opisane w książce podzielono według pór roku. Oczyszczająca wiosna, rozgrzewająco na zimę – fajnie! Cześć zatytułowana „Atelier smaku i Goście” zawiera ciekawe propozycje na wspólne biesiadowanie. Kolejna część: „bez cukru”. I moja ulubiona: „BEZ GLUTENU”. Mam wśród swoich znajomych kilka osób z celiakią i zawsze zastanawiam się, co mogę fajnego dla nich przygotować. Tutaj znalazłam rewelacyjny przepis na kukurydzianą tartę z bryndzą i kozim serem. Następnym razem zaskoczę Silvanę takim quichem i to z polską bryndzą. Nie mogę się doczekać.

Generalnie, oddzielając książkę od programu, daję tej pozycji mocną czwórkę. Zostaje na mojej półce i skorzystam z niej na pewno nie jeden raz. Dlaczego nie piątka? Dużym minusem są dla mnie zdjęcia. Mdłe, nieciekawe, przedstawiające jedynie jakiś marny fragment dania, kompletnie nie dający pojęcia o całości. Zero pomysłu. Szkoda.

 

Tytuł: Atelier smaku. 108 potraw kuchni wegetariańskiej

Autorzy: Jola Słoma i Mirek Trymbulak

Wydawnictwo: Introligatornia Mirex