Dla Polaków kuchnia arabska to przede wszystkim kebab. Czy to, co można kupić na ulicy w Warszawie, to taka sama potrawa jak ta, którą jedzą Libańczycy?

JA: Kebab to kiełbaski jagnięce grillowane na patyku, trochę jak szaszłyki, bardzo popularne w Turcji. To, co w Polsce jest sprzedawane jako kebab, jest bliższe arabskiej szałermie, czyli potrawie z baraniny z sosem sezamowym, cebulą, pomidorami i natką pietruszki. Całość jest zawinięta w pitę. Kapusta pekińska zamiast pietruszki i pomidorów, kurczak zamiast baraniny i bułka zamiast pity to polskie wynalazki.

Skąd pomysł na takie zamienniki?

JA: Dawniej o baraninę było trudno. Teraz nie mam tego problemu. Do mojej restauracji mięso sprowadzam z polskich Tatr. Jest doskonałe w smaku i „hallal”, czyli zgodne z wymogami religijnymi islamu. Baraninę i jagnięcinę można też kupić w dobrych marketach. A po przyprawy i pity zapraszam do arabskich delikatesów w Warszawie przy alei Solidarności 61.

Jakie przyprawy warto tam kupić?

JA: Kuchnia arabska nie istnieje bez kuminu, mielonej kolendry, pietruszki i bazylii. Oczywiście przydadzą się też bardziej egzotyczne aromaty, jak oryginalny arabski  za'atar czy też mieszanka siedmiu przypraw: cynamonu, papryki, goździków, kolendry, kardamonu, gałki muszkatołowej i imbiru. Używamy jej do przyprawiania baraniny, jagnięciny i wołowiny.  W Libanie lubimy mięsa pieczone z dużą ilością cebuli. Do tego podajemy pieczone bakłażany, faszerowaną cukinię, pomidory  i koniecznie ryż lub cieciorkę.