Tydzień przed Wielkanocą w największym wrocławskim centrum handlowym panie z kół gospodyń wiejskich z Dolnego Śląska zaprezentowały swoje dania na Święta. Kół było 26, tyle też i stołów wielkanocnych.

Można było skosztować regionalnych potraw na Wielkanoc, podziwiać kunszt ręcznie wykonanych pisanek i innych ozdób. Oryginalne koszyczki na święconkę przyciagały wzrok. Stoły uginały się pod bogactwem pasch, bab i mazurków. Pachniało swojskimi wędlinami i gotowanym żurkiem. Wielkie, kolorowe palmy ozdabiały scenę, gdzie można było oglądać występy ludowe. I wzrok. i słuch, i smak, i węch... wszystkie najważniejsze zmysły ludzkie świętowały w tym dniu w Pasażu Grunwaldzkim :-), bo tam kolorowo było też od ludowych strojów.

Przyjrzałam się wszystkim stołom, poglądałam występy, spróbowałam pyszności.
Spotkałam się z bardzo pozytywnym przyjęciem pań z kół. Opowiadały o przyrządzanych przez siebie wędlinach (smakował mi nawet salceson, do którego zwykle podchodzę bardzo ostrożnie ;-))). Ja z kolei opowiedziałam im  krótko o pracach w Przyślij Przepis! i obdarowałam numerem naszego pisma, który ukazał się 3 dni wcześniej.

Osobistą moją wielką przyjemnością była rozmowa z panią robiącą wielkanocne koszyczki z piernika, która wypieka je w moim rodzinnym mieście.

Tego dnia w Pasażu było gwarno i strojno.

Myślę, że tylko punkty gastronomiczne miały mniejsze obroty.

Basia