To książka o dwóch przyjaciółkach, Sylwii i Kasi, które po maturze, zdecydowały się na długą przygodę na Sardynii. Jasnowłose i ładne Polki z założenia miały wzbudzać zainteresowanie w słonecznych Włoszech. I tak faktycznie było. Romanse – murowane. Jednak przede wszystkim obydwie przyjechały do pracy. Sylwia znajduje pracę w tytułowym „Raju”, czyli jednej z licznych włoskich restauracji. Kaśka opiekuje się starszą panią. Nietrudno zgadnąć która z nich będzie milej spędzać czas. Kaśka, zgodnie z planem, po wakacjach wróci do Polski. Sylwia nie dostanie się na studia i postanowi zostać. Chyba nie zdradziłam zbyt dużo…

Książka miło mnie zaskoczyła. Sądzę, że w czasach, kiedy królują „Pamiętniki Wampirów”, serie „Zmierzch” i „Monster High”, ciężko jest się przebić z historią, w której występują ludzie z krwi i kości, którzy nie są wampirami, zombie czy wilkołakami. Współczesna szkoła, życie rodzinne, relacje z przyjaciółmi, stały się zbyt nudne, żeby o nich pisać. Tak mi się przynajmniej wydaje. I owszem, przyznaję, że ja też wychowałam się na Harrym Potterze i przeczytałam serię o lśniących, bladych wampirach i temperamentnych wilkołakach. Jednak w moich wspomnieniach są również „Zapałka na zakręcie”, „Inna”, „Ten obcy”, „Siedemnastolatek”, ba! Nawet „Sposób na Alcybiadesa”. Nie wiem, czy teraz dzieciaki, przepraszam – młodzież, znajduje również czas na tego typu lekturę. Dlatego trzymam kciuki za Mirosławę Karetę i jej „Raj od kuchni”. Książkę przyjemną, odprężającą, realistyczną i bardzo prawdziwą. Polecam ją szczególnie tym młodszym ode mnie. Nie dlatego, że historia nie spodoba się tym starszym (bo, nie ma co ukrywać – Sylwia i Kaśka żyją w całkiem dorosłym świecie, ale dorosłego podejścia do świata dopiero się uczą), tylko dlatego, że czytanie jej nie sprawi im takiej przyjemności, jaką sprawiłoby sięgnięcie po np. kryminał Agathy Christie ;)

 
logo wydawnictwa zysk
 
 
 
 
Więcej o tej i innych książkach przeczytacie na blogu Góra Książek