Po pierwsze, to spodziewałam się zdjęć. Po drugie, to cała reszta jest taka, jak powinna być.

Fotografka boska gotuje, a Mistrz kina rozbudza apetyt

O Zofii Nasierowskiej można pisać (i mówić) długo. O jej mężu - Januszu Majewskim również. Ale dzisiaj nie będzie ani zdjęć, ani filmów. Będzie za to wspólna książka. Książka, która powstała z miłości do jedzenia i z chęci spędzania pysznego czasu przy stole.

Pani Zofia i pan Janusz zapraszają nas do swojego domu na Mazurach. Dom ten początkowo miał być tylko  daczą, aż pewnego dnia (jak pisze pan Janusz) porządek zaczął się odwracać i wreszcie podjęliśmy decyzję - przenosimy się na wieś na stałe (...). Odwiedzali ich przyjaciele, znajomi, a później nawet znajomi znajomych. Przez blisko 20 lat karmili wszystkich, którzy oprócz ciszy i pięknych krajobrazów poszukiwali czegoś jeszcze. Poszukiwali smacznej kuchni. Letnicy domagali się nie tylko smacznych dań, ale co gorsza przepisów. I tak powstało pierwsze wydanie książki, która miała przypominać o porzuconej w późniejszych latach wsi.

W rozmowie z Wiesławą Czapińską (O fotografii, miłości, sztuce i gotowaniu), pani Zofia wspomina dawne lata - opowiada o tym, jak to nie lubiła szpinaku, mówi o stole, który stał się tradycją rodzinnego kręgu, aż w końcu wspomina te wszystkie przyjęcia i ubawy na Żoliborzu.

Po wstępie oraz rozmowie czas coś zjeść! W książce przedstawiono 24 obiady. Każdy z nich składa się (jak to na prawdziwy obiad przystało) z przystawki, zupy, dania głównego oraz deseru. Każdy został również zabawnie opisany przez pana Janusza więc wiemy co i dlaczego jemy.


Taki na przykład obiad czwarty - UCZTA WAMPIRÓW. W menu znalazła się ryba zapiekana w kokilce pod beszamelemzupa szczawiowa z jajkiem na twardo, jako danie główne podano befsztyk z sosem czosnkowo-pieprzowym, ziemniaki pieczone, surówkę z białej kapusty. Deser to sernik polany malinami.

Książka ma swoje wady i zalety. Minusem jest to, że nie ma zdjęć - więc nie wiemy jak smakołyki powinny wyglądać. Zdjęć nie ma, ale są rewelacyjne grafiki Anny Pol, które (mniejsze lub większe) możemy znaleźć praktycznie na każdej stronie - no i to niewątpliwie jest zaletą. Kolejną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę to mnogość przepisów oraz sposób w jaki zostały przedstawione - mamy tutaj gotowe 24 obiady. Zapraszamy więc gości, otwieramy książkę na stronie 153 - obiad 21 - NOSTALGICZNE JAGODZIANKI (ziemniak faszerowany śledziem, zupa cebulowa, polędwica po angielsku, marchewki 'liliputki' na słodko, pieczone ziemniaki, jagodzianki ciotki Janki) i już menu mamy z głowy.Prosto smacznie i przyjemnie. Jednak nie tylko dlatego przepisy zwróciły moją uwagę. Można zarzucić autorce, że w sumie wszystkie te obiady to nic nowego, ale to właśnie jest fajne! Tradycyjne, ale przede wszystkim sprawdzone przepisy są najlepsze. A! I jeszcze cena - jak na książkę w twardej oprawie - stosunkowo niska, bo 39,90 (a można znaleźć taniej).

Książkę polecam miłośnikom babcinych zeszytów z przepisami, wszystkim tym, którzy lubią dobrze zjeść oraz o tym jedzeniu czytać. Smakowite felietony pana Janusza gwarantują, że nabierzemy apetytu na więcej!

FOTOGRAFIA SMAKU czyli 24 obiady dla tych, którzy lubią i nie lubią przyjmować gości, Zofia Nasierowska, Janusz Majewski, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2011

Książka pierwszy raz została wydana kilka lat temu. Zawiera wtedy zdjęcia, które jednak nie przedstawiały smakowitych dań, ale przyrodę pod różną postacią.

Zapoznaj się z innymi recenzjami polskich książek kulinarnych